Książkę tę dostałam 3 lata temu. Od dnia, gdy położyłam ją na półkę, nie była ściągana ani razu. Może jedynie wtedy, gdy chciałam oczyścić ją z kurzu. Nie wiem dlaczego od razu spisałam ją na straty, gdyż bardzo podobała mi się okładka, a i opis zaciekawiał. Chyba czekałam na dobry moment, a ten nadszedł kilka dni temu.
Ginny, nieśmiała siedemnastolatka, która miała wspaniały kontakt z roztrzepaną ciocią Peg, dostaje w spadku po niej 13 błękitnych kopert, które dają jej motywację do podróżowania. Razem z bohaterką odkrywamy Londyn, Edynburg, Paryż, Rzym, Amsterdam, zimne fiordy Skandynawii, plaże na Korfu i wiele innych ciekawych zakątków Europy. Ginny zawiera także nowe przyjaźnie i... zakochuje się.
Powiem szczerze, że gdy brałam książkę do rąk po tych kilku latach, nie spodziewałam się po niej niczego szczególnego. Jakie więc było zaskoczenie, gdy przeczytałam ją tak szybko, a do tego naprawdę mi się spodobała. Typowa lekka lektura dla nastolatków na zimowy wieczór. Było tam wszystko. Nutka przyjaźni, miłości, tajemnic. Pani Johnson ciekawie opisała podróże jakie przeżywała Ginny, a my mogliśmy podróżować wraz z nią.
Jeśli chodzi o postaci to nie przekonała mnie zupełnie postać Keith'a. Nieświeżo pachnący, w brudnych butach, kradnący i irytujący. Nie widać było żadnego zaangażowania z jego strony w ich związek. Upewniłam się co do tego, przy czytaniu ostatnich stron. A może po prostu tylko mi się tak wydawało i tylko mnie do siebie nie przekonał? Ginny zaś wstydliwa i zapatrzona w ciotkę, w trakcie podróży dojrzała i stała się bardziej pewna siebie. Postać jej była sympatyczna, a każda dziewczyna chciałaby przeżyć to co ona. Jednak moją ulubioną postacią w tej książce, była zdecydowanie ciocia Ginny, Peg. Mimo że nie poznajemy jej, to po listach i wspomnieniach Ginny możemy poznać ją bardzo dokładnie. Peg była artystką, a jak wszyscy wiemy są to bardzo kreatywni ludzie. Do tego była szaloną osobą, która nie potrafiła się zaangażować i uciekała przed uczuciami. Napisała listy pod koniec swojego życia, aby jej siostrzenica mogła pójść drogami swojej cioci i poznać przyczyny jej zniknięć. Jej pozytywna energia udzielała mi się, a przy każdym wspomnieniu o Peg, na moją twarz trafiał uśmiech. Rozczulało mnie to, jak wspominał o niej Richard, rozbawiało, gdy Ginny opowiadała o jej historiach. To była strasznie zdrowa postać. Co do 13 listu, żałuję bardzo, że nie dowiedziałam się co tam było, Ginny także nie, jednak myślę, że Richard streścił jej wszystko, a ona powiedziała mu to, czego Peg nie potrafiła powiedzieć.
Książkę naprawdę polecam. Zabawna, wzruszająca i bardzo pozytywna lektura. Cieszę się, że w ogóle po nią sięgnęłam, gdyż marnowała się na półce, a teraz na pewno pójdzie w świat, do moich znajomych.