Agata Komosa-Styczeń "Taterniczki" Miejsce kobiet jest na szczycie,
Nie mam doświadczenia w zdobywaniu szczytów, jestem człowiekiem nizin, który do gór ma daleko. I najlepiej czuję się jednak u ich podnóża, kiedy ich majestat, piękno oraz całą otaczającą je przyrodę widzę przed sobą. Moje samodzielnie zdobyte szczyty to całe nic, jedynie Trzy Korony i Sokolica. Nie mam więc czym się chwalić.
Tym bardziej podziwiam osoby, które w górach czują się jak ryba w wodzie. Pokonując własne ograniczenia, zdobywają kolejne szczyty, znają szlaki, mają swoje ulubione miejsca... i wracają tam w każdej wolnej chwili. I chociaż gros tych znanych to zwykle są mężczyźni, jest pomiędzy nimi również spora grupa kobiet, którym autorka, pisząc tę książkę, postanowiła oddać głos. Sięgnęła tym samym do pierwszych historycznych bądź literackich źródeł, w których występują kobiety wspinające się po Tatrach, na współczesnych czasach i dzisiejszych przedstawicielkach licznych dziedzin związanych z eksploracją gór, kończąc.
Lata temu uważano, że to mężczyźni mogą wspinać się dla przyjemności, zdobywać szczyty, wytyczać nowe trasy, jednocześnie pokonując ograniczenia i stanowiąc kolejne rekordy. Kobieta, która znalazła się już w górach, miała tam być jedynie dla swojej przyjemności, osobistych doznań, możliwości podziwiania pięknych widoków. Wielokrotnie miała trudniej nie tylko ze względu na ograniczenia obyczajowe i opinię publiczną, ale również z uwagi na strój. Były to w końcu czasy, kiedy bieganie w górach w męskich spodniach, stanowiło wręcz wykroczenie przeciwko obyczajom.
Autorka w kolejnych rozdziałach przygląda się pokoleniom kobiet, które w Tatrach zaistniały, wiążąc z nimi często swoje zainteresowania i całe życie. Zdarzało się, że pozostawały tam również na zawsze.
Byłam zaskoczona, że nie wszystkie współczesne taterniczki zdecydowały się na rozmowę z autorką, czy to z powodów osobistych, czy też z chęci pozostawania w cieniu swoich osiągnięć. Z tego też powodu kolejne rozdziały różni sposób narracji, o bohaterkach wypowiada się autorka, czasem natomiast taterniczki mówią same o sobie, a kolejne rozdziały uzupełniają liczne zdjęcia.
Podczas lektury książki wyróżniają się dwa kierunki, w których podąża Agata Komosa-Styczeń. Pierwszym jest ukazanie równorzędnej do mężczyzn roli kobiet w zdobywaniu Tatr. Wątek feministyczny, ukazujący piętrzące się często przed kobietami dodatkowe trudności, jest zatem widoczny. Mowa jest również o drugiej, tej fajniejszej, stronie medalu. Taternictwo czy sport w ogóle uczy odwagi, pracy w zespole, podejmowania wspólnych decyzji, bycia osobą przewidującą, planowania, organizacji życia prywatnego, zawodowego i czasu poświęcanego wspinaczce. Drugi element, któremu autorka poświęca uwagę, dotyczy pokazania różnorodnych dziedzin eksploracji i zdobywania gór, różnych rodzajów wspinania, biegów górskich, są też skitoury, bouldering. Jest również cała grupa aktywności związanych ze speleologią. Oczywiście z kobietami w roli głównej. Szczególnie ta problematyka, dla górskiej laiczki, jaką jestem, wydała mi się szczególnie interesująca. Przyznam, że nie spodziewałam się, że aż tyle różnorodnych aktywności może być uprawianych w górach.
Tym większy jeszcze taterniczki, o których pisze autorka, wzbudzają podziw. Stworzyły one w Tatrach przestrzeń dla siebie i robią swoje, nie zważając na czasem pojawiające się różnorodne docinki.