„Kroniki czasu ziemi” — to książka niezwykła do tego stopnia, że po raz pierwszy stanęłam przed dylematem: „Jak ocenić tę pozycję?".
Zacznę od tego, że już na samym początku „zahipnotyzowała” mnie okładka. Wyjątkowa, oryginalna klepsydra, w której piasek zdaje się przesypywać po stopniach mijającego czasu i do tego te kolory. Cały ten obraz w jakiś „magiczny” sposób wyciszał mój umysł. Nie ukrywam, że to przede wszystkim okładka była powodem, który sprawił, że sięgnęłam po tę książkę. Nie wnikając też głębiej w jej opis, początkowo przyjęłam założenie, że jest to „fascynująca odyseja poprzez czas, odkrywająca dzieje zaginionej cywilizacji [...]”. Zaginionej cywilizacji... czyli: trochę historii, tajemnic i nowych odkryć. Jednak przyporządkowanie tej pozycji do gatunku science fiction, sprowadziło mnie na inne tory.
Andrzej Góral w swojej wyjątkowej książce wykreował dla Czytelników świat, w którym na przestrzeni dziejów rozwijają się dwie cywilizacje: homoriańska i ludzka. Oddalone do siebie czasowo, odmienne kulturowo, a jednocześnie „bliskie” w sferze emocjonalnej czy społecznej.
„Opowieść nasza skupia się głównie na pokazaniu różnych aspektów życia w społeczeństwie homoriańskim i procesów, jakie w nim zachodziły. Celem jest wykazanie komplementarności tej cywilizacji z naszą. Jednak należy sobie zdawać sprawę z tego, że podobieństwo nie jest pełne".
Te dwie cywilizacje „[...] łączy [...] jeden wspólny mianownik — środowisko, w którym te społeczności powstawały, rozwijały się i ukształtowały".
Pierwsze strony lektury nie przyciągnęły mojej uwagi. Wręcz przeciwnie. Były dla mnie na tyle niezrozumiałe i niezwykłe, żeby nie powiedzieć „dziwne”, że gdyby nie była to książka, którą zobowiązałam się zrecenzować, odłożyłabym ją na półkę. Jednak poczucie obowiązku „popchnęło” kolejne karty książki ku nowym opowieściom. Te natomiast zaczęły wciągać mój umysł w coraz głębsze zakamarki wiedzy, ciekawości i nauki.
Muszę przyznać, że bywały fragmenty tekstu, jak dla mnie zbyt zawiłe, naukowe i filozoficzne, do tego stopnia, że stawały się nużące i męczące. Przykładem może być rozdział zatytułowany „Wagowie". Dla równowagi były także rozdziały pełne dynamiki i ciekawych wątków i emocji jak, chociażby „Incaria” czy też „Cirithania".
„Kroniki czasu ziemi” to ponad trzysta stron, na których autor opisuje dzieje obu cywilizacji.
Obrazy z życia bohaterów pozwalają nam poznać panujące tam struktury władzy, spojrzeć na relacje rodzinne i międzyludzkie, a także poczuć emocje, jakie targały bohaterami. Przyjaźń, miłość, namiętność, zdrada, strach, nienawiść; oddanie, poświęcenie, walka o przetrwanie, walka o władzę. Tragedie i dramaty. Wielkie odkrycia i coś, co doprowadziło do zagłady cywilizację homoriańską.
Losy przedstawicieli obu cywilizacji przeplatają się na kartach książki, by w finale opowieści znaleźć się w tym samym czasie, w tym samym miejscu. Wszystkie rozdziały książki składają się na jedną opowieść, mimo to każdy z nich mógłby sam w sobie być osobnym opowiadaniem.
Czytając książkę staram się znaleźć w niej przesłanie. Odpowiedzieć na pytanie: „Co autor chciał przekazać Czytelnikom?". Spoglądając na świat stworzony przez Artura Górala można dojść do wniosku, że niewiele różni naszą cywilizację od homoriańskiej. Czy poprzez te opowieści i świat, który stworzył autor, ma dotrzeć do nas ludzi jakieś przesłanie? A może ostrzeżenie?
„Przepraszam czytelników za ten, być może nudny, naukowy wywód, ale postanowiłem go przytoczyć ze względu na inną, bardzo ważną konkluzję, jaką chciałbym przedstawić i uzasadnić. Dotyczy ona procesów obecnie zachodzących w ludzkiej społeczności. Procesów zagrażających naszej społeczności. Rodzaj ludzki znalazł się w punkcie krytycznym, z którego może już nie być odwrotu".
Wyimaginowana cywilizacja homoriańska przestała istnieć. Dlaczego? Czym homorianie zasłużyli sobie na zagładę? Czy poznanie ich historii pomoże nam Czytelnikom spojrzeć na nasz świat z innej perspektywy? Czy umiemy uczyć się na błędach innych? Nawet cywilizacji, która nie istniała, lecz została stworzona na kartach tej książki.
Przyznaje, że lektura pozostawia Czytelnika z myślami pełnymi znaków zapytania, refleksją nad życiem i pewnym rodzajem ciekawości. I dlatego pomimo trudnych do przebrnięcia fragmentów muszę uznać ją za wartą przeczytania, lecz jednocześnie dodać, że nie jest to książka z półki: „łatwa, lekka i przyjemna".
Mogłabym także pokusić się o zakwalifikowanie tej książki do kategorii — melodramat. Dlaczego? O tym musicie przekonać się sami.
Anna Katarzyna Balcerek
Książka w ramach akcji recenzenckiej serwisu Granice.pl