Głównym miejscem akcji jest Pittsburgh, miasto w Stanach Zjednoczonych, w stanie Pensylwania, choć początkowo trudno się zorientować, na czym ta akcja polega, czego dotyczy. Dzieje się od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku do teraz... prawie.
Rodzice ośmioletniego Johna Edwarda Thatcha, zwanego przez wszystkich Jackiem, zginęli w wypadku samochodowym, a przynajmniej taka wersja prezentowana jest oficjalnie i na początku, jednak stosunkowo szybko rodzą się co do tego wątpliwości. Jack, regularnie co rok, 8 sierpnia, odwiedza z wychowującą go ciocią Jo grób rodziców. Powieść rozpoczyna się 8 sierpnia 1984 roku. Na cmentarnej ławce Jack spotyka swoją rówieśniczkę, tajemniczą Stellę Nettleton, eskortowaną przez uzbrojonych ludzi w białych płaszczach, jeżdżących białymi SUW-ami. Spotkania w tym czasie (8 sierpnia) i w tym miejscu, z „białą” eskortą, powtarzały się przez wiele lat i choć trwały one kilka-kilkanaście minut, wywołały w Jacku coś w rodzaju obsesji na punkcie ślicznej Stelli.
Inny nurt narracyjny to relacje Charter – 309, to jest zespołu obserwującego zagadkowego i wyraźnie bardzo niebezpiecznego pacjenta „D”. Wydaje się, że może on dowolnemu człowiekowi nakazać głosem określone zachowanie i dlatego komunikacja z nim prowadzona jest przez osobę niesłyszącą, ale czytającą z ruchu warg, natomiast głosowa, jeśli jest konieczna, odbywa się z kilkudziesięciosekundowym opóźnieniem i poprzez nagranie, a nie bezpośrednio.
Kolejny nurt to narracja pary policjantów, detektywów Faustino Briera i jego partnerki Joy Fogel, próbujących rozwikłać zagadkę dziwnych zabójstw w mieście – ofiary jakby zostały spopielone od wewnątrz, przy czym ich ubrania pozostały nienaruszone.
Niektóre rozdziały z trzecioosobową narracją ukazują działania zagadkowego (do czasu) Preacher'a, który wydaje się niesamowicie skutecznym facetem od brudnej roboty i nie tylko – grunt, żeby zapłata była godziwa.
Każda część tej historii rozpoczyna się od cytatu z powieści Charlesa Dickensa „Wielkie nadzieje”, książki niezwykle ważnej dla Stelli Nettleton, która na spotkania z Jackiem, na cmentarzu, przychodziła zwykle z tomem pod pachą i czytała ją latami, na okrągło. Jeśli była tak ważna dla Stelli, to w konsekwencji stała się też równie istotna dla Jacka, choć chłopak zupełnie nie dorównywał jej oczytaniem, inteligencją czy wykształceniem. Dziewczynka żartobliwie nazywała go czasem Pipem.
Pip, a właściwie Filip Pirrip, jest bohaterem „Wielkich nadziei” i jego historia ma istotne znaczenie w powieści Barkera. Może i nie jest to konieczne, ale wydaje mi się, że dobrze byłoby ją znać. Zaryzykowałbym twierdzenie, że Barker bardzo inspirował się „Wielkimi nadziejami”, pisząc „W jej sercu czai się mrok”. Naprawdę bardzo, bardzo. Z niektórymi nazwiskami włącznie.
W „W jej sercu czai się mrok” zachwycił mnie warsztat pisarski. Barker napisał powieść około osiemsetpięćdziesięciostronicową, w której bardzo długo nie wiadomo właściwie, o co chodzi i co naprawdę się dzieje, a mimo to obeszło się bez dłużyzn, znudzenia czy zniecierpliwienia. To już jest sztuka i talent.