Z dużymi obawami podchodziłam do trzeciego tomu trylogii „Władcy czasu” po rozczarowaniu drugim tomem. Jednak w tym tomie balans między wątkami obyczajowymi i kryminalnymi został zachowany i nie przytłoczyły mnie wątki obyczajowe. Tajemniczy autor, ukrywający się po pseudonimem Diego Veilaz wydaje powieść opisującą historię legendarnego hrabiego don Vela, który po dwóch latach nieobecności powraca w 1192 roku do Vitorii. Miasto, które zostawił w dobrobycie i wewnętrznym spokoju teraz jest skłócone, pełne niewyjaśnionych zbrodni i jeszcze do tego atakowane jest z zewnątrz. Wiadomo, że autor, aby napisać tą historię, musiał sięgać do średniowiecznych źródeł. Książka zdobyła olbrzymią popularność. Niestety mają miejsce morderstwa, których przebieg jest zaczerpnięty z powieści. Tutaj wkracza Kraken , aby rozwikłać te zbrodnie. Szybko zostaje odrzucona hipoteza, że za zbrodniami kryje się niestabilny emocjonalnie czytelnik, gdyż pierwsza zbrodnia była dokonana przed wydaniem tej książki. W kręgu podejrzanych zostaje tajemniczy autor książki i wszyscy, którzy mieli dostęp do średniowiecznych manuskryptów lub książki przed jej wydaniem. Ślady doprowadzają Krakena do średniowiecznej wieży Nograro, zamieszkałej od średniowiecza przez jeden ród o olbrzymim majątku. Teraz zamieszkuje ją prawdopodobnie ostatni przedstawiciel tego rodu, człowiek ekscentryczny z dużymi problemami psychiatrycznymi. Jednak jaki miałby motyw dokonania morderstw na nieznanych mu ludziach. Jedną z ofiar jest informator Krakena, guru informatyczny, który coś istotnego odkrywa. Kraken musi się zagłębić w historię rodów Viktorii. Odkrywa też historię własnego rodu. Oczywiście jak tu u Krakena bywa, mistrz profilowania niestety myli się w ocenie ludzi, a i śledztwo jak zwykle dotyka jego bezpośredniego otoczenia. Pojawia się też wątek z poprzednich tomów, tutaj do końca rozwiązany.
Intrygujące jest przeplatanie się dwóch wątków: historycznego i współczesnego, dzięki temu buduje się powoli napięcie. Autorka niezwykle plastycznie oddaje klimat i historię małego baskijskiego miasteczka, którego korzenie sięgają aż po średniowiecze. Jak to w małych miasteczkach bywa, mieszkańcy nawzajem się znają i informacje przenikają różnymi kanałami, które często trudno wyśledzić. Większość postaci znamy już z wcześniejszych tomów, a nowe są interesujące. Plusem jest, że Kraken w tym tomie nie jest skupiony na sobie i swoich przeżyciach. Może dlatego, że jego sytuacja rodzinna się zmieniła. Jednak nadal najsympatyczniejszą postacią jest dziadek Santiago. Rozwiązanie zagadki morderstw zaskakujące, chociaż czytelnik już od połowy w odróżnieniu od Krakena potrafi powiązać niektóre wątki. W zalewie dość schematycznych kryminałów jest to pozycja przyciągająca uwagę, przenosząca nas do zupełnie innej kultury, do kraju Basków. Trzeci tom jest najciekawszy z całej trylogii, gdyby nie drugi tom byłabym całością zachwycona. Jednak i tak cały cykl jest wart przeczytania.