'Wielbicielka książek i łamigłówek 11-letnia Elizabeth Somers po śmierci rodziców mieszka z niezbyt przyjemnym wujostwem. Niespodziewanie tuż przed Gwiazdką dziewczynka zostaje wysłana do magicznego hotelu Winterhouse. Tam zaprzyjaźnia się z jego osobliwym właścicielem, a jej uwagę przykuwa pewna wyjątkowa książka, z którą wiąże się wiele sekretów dotyczących Winterhouse i samej Elizabeth. W dodatku w hotelu grasuje podejrzana para, o co najmniej niecnych zamiarach. Razem z nowo poznanym przyjacielem Elizabeth postara się rozwikłać tajemnicę hotelu, jednocześnie ciesząc się cudownościami, których nie może doświadczyć na co dzień, mieszkając z ciotką i wujem.'
Już na wstępie muszę powiedzieć, że bardzo lubię książki dla dzieci. Pod warunkiem, że nie są one bezsensowną paplaniną, z której nie da się wynieść nic mądrego, ale reprezentują sobą większe wartości. Poza tym zawsze odnosiłam wrażenie, że powieść dla najmłodszych powinna mieć sensowną i zwartą fabułę, nawet jeśli momentami sztampową, to jednak prawdopodobną i na tyle realną, by dało się w nią uwierzyć. Bardzo cenię książki dla dzieci, które naprawdę czegoś je uczą, które przekazują pewne wartości i pokazują, co może się stać, jeśli postąpi się źle. W pewnym sensie 'Hotel Winterhouse' również zaliczam do takich historii, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że w dużej mierze jest on po prostu powieścią przygodową szytą na miarę młodych czytelników. Nie jest to jednak nic złego! Książka ta jest bowiem naprawdę ciekawa i czyta się ją bardzo przyjemnie.
Można by powiedzieć, że postaci występujące w powieści są dość szablonowe, ale daje się to odczuć jedynie w konkretnych sytuacjach. Odnoszę również wrażenie, że ponieważ książka skierowana jest do młodszej młodzieży, taki zabieg był konieczny. Na całe szczęście pewne postawy zostają jednak przełamane odsłaniając również gorsze lub nieco lepsze cechy pewnych osób. Elizabeth nie jest jednoznacznie dobrą jednostką, ma swoje wady i przywary, głośno przyznaje się do tego, że nie znosi swego wuja i ciotki. W książce podkreślono również wyraźnie jej nieco egoistyczną postawę, która ostatecznie prowadzi do nieprzyjemności i najróżniejszych komplikacji. Podobnie jest z Freddiem, jej przyjacielem, czy Norbridgem - właścicielem hotelu. Zabieg ten, w moim odczuciu, jest zdecydowanie pozytywny i pokazuje wprost, że nie istnieją tak naprawdę ludzie idealni. Kolejnym plusem jest również fakt, iż negatywni bohaterowie zostają przedstawieni w nieco jaśniejszym świetle i ukazane zostają ich racje, a także powody pchające ich do takich, a nie innych zachowań.
'Być może przyjaźń z chłopcem powinna oznaczać szacunek dla jego zainteresowań, a nie tylko forsowanie swoich.'
Początkowo sądziłam, że nie znajdą się tutaj raczej elementy magiczne, więc ich wystąpienie w pełnej krasie nieco mnie zdziwiło. Być może przeoczyłam coś na początku, albo po prostu to zbagatelizowałam, ale w którymś momencie miałam wrażenie, że opowieść zdąża w zupełnie nieznanym mi, jak również bardzo dziwnym kierunku. Trudno powiedzieć tak naprawdę, czy to źle. Ostatecznie bowiem 'Hotel Winterhouse' bardzo mi się podobał, nie tylko za sprawą samej historii, ale również bohaterów. Za kolejny plus uznaję również łagodne wprowadzanie w powieści poważniejszych kwestii związanych ze światem dorosłych. W powieści Gutersona można bowiem natknąć się na pewne zawiłości prawne, które w ten czy inny sposób kierują życiem głównej bohaterki. Poza tym odnoszę wrażenie, że autor 'Hotelu' chciał także w nieco łagodny sposób podkreślić, że przed pewnymi rzeczami nie jesteśmy w stanie po prostu uciec, a co za tym idzie, prędzej czy później będziemy musieli stawić im czoła.
Cieszy mnie również fakt, iż w książce młodzi bohaterowie przedstawieni zostali jako miłośnicy książek i wynalazków, którzy potrafią jeszcze bawić się inaczej niż jedynie grając na komórkach, czy robiąc coś podobnego. Nie uważam oczywiście, żeby takie coś było jedyną słuszną postawą, ale mimo wszystko jestem zadowolona, że nadal jeszcze powstają powieści z młodocianymi bohaterami posiadającymi własne zainteresowania, które niekoniecznie zgodne są ze współczesną modą i trendami. Z drugiej strony być może Elizabeth i Freddie są nieco zbyt mądrzy jak na swoje wczesne nastoletnie lata, ale na tej zasadzie musielibyśmy przyznać, że większość postaci w 'Hotelu Winterhouse' jest przerysowana. W powieściach dla dzieci nie wydaje się być to jednak prawdziwym zarzutem. Odnoszę wrażenie, że w książkach skierowanych do dzieci pewne sprawy muszą być jeszcze nadal wyraźnie podkreślone i jasno zarysowane, by zapadały czytelnikowi w pamięć.
Na sam zaś koniec muszę powiedzieć tylko, że ciekawa jestem, czy w Polsce zostaną wydane kolejne książki Bena Gutersona, bo jeśli tak - to z przyjemnością po nie sięgnę.
'Właśnie takie historie lubię najbardziej.'