Żyjemy w czasach, w których każdy przynajmniej raz odczuł negatywne skutki ciągłego napływu informacji i bodźców, co wiążę się z nieustającym napięciem. Często pojawiają się bóle mięśni, migreny, ciągły niepokój i rozkojarzenie. Podobnie było w moim przypadku. Zdarzyło mi się zaparzyć kawę i zanieść ją do stołu gdzie czekała... druga kawa, zaparzona dosłownie kilka minut wcześniej. Mój mózg, zajęty przetwarzaniem tysięcy myśli, informacji i zdarzeń, nie zarejestrował zupełnie procesu robienia kawy. Kiedy opowiadałam o tym zdarzeniu jednemu ze znajomych, przyznał, że ma podobne problemy i poleca mi w związku z tym pewną książkę, którą właśnie czyta. Sceptycznie nastawiona, sięgnęłam po pozycję.
Nie nazwałabym mindfulnessu żadną odkrywczą filozofią. Jest to pewnego rodzaju praktyka, jednak tak genialna w swej prostocie, że powinien ją znać każdy współczesny mieszkaniec tego świata, bez względu na wiek i szerokość geograficzną. Autor zaleca poświęcenie minimum 10 minut dziennie na uważne wykonywanie czynności. Mogą to być zupełnie prozaiczne sprawy, jak właśnie wymienione wyżej parzenie kawy. Podczas tej czynności powinniśmy zrobić wszystko, aby skupić się wyłącznie na niej. Możemy pomyśleć o jej aromacie, o idealnie zmielonych ziarnach, o tym, jak miło i przyjemnie rozgrzewa nasz żołądek. Że daje nam chwile wytchnienia, a później zapewnia dawkę energii w ciągu dnia. Możemy zastanowić się, ile osób w odległych zakątkach świata musiało uczestniczyć w procesie przygotowywania ziaren kawy, abyśmy my teraz mogli bezpiecznie cieszyć się nią w domowym zaciszu. Takie bezkompromisowe, absolutne skupienie się na danej czynności pozwala odgonić inne myśli, dzięki czemu już po chwili poczuć można realne odprężenie. Na tym w skrócie polega mindfulness. Autor przedstawia całą praktykę w sposób przystępny, bez niepotrzebnych naukowych terminów, które zniechęcałyby do czytania.
Książkę poleciłabym każdemu, który - podobnie jak ja - niechętnie podchodzi do wszelkich dłuższych form ćwiczenia uważności, takich jak joga czy medytacja. Choć wielu ludzi je praktykuje i po ćwiczeniach odczuwa wielką ulgę na ciele i na duchu, ja nigdy nie potrafiłam zagłębić się w tej proces. 10 minut uważności w ciągu dnia to krótki czas, ale jednocześnie wystarczający do wyciszenia goniących myśli i rozluźnienia mięśni.