„Sztuka ma znaczenie” autorstwa między innymi uczennic, uczniów i współpracowników Profesora Uniwersytetu Łódzkiego Ryszarda W. Kluszczyńskiego z pewnością nie należy do książek, które łatwo się czyta. Nie jest to lekka, beletrystyczna opowieść o współczesnej sztuce XX i XXI wieku, raczej monograficzny zbiór esejów i opracowań, tekstów ogłaszanych w trakcie wystaw, konferencji czy prelekcji. Wymusza więc to zatem określoną jej formę, a z publikacji czyni specjalistyczną wycieczkę po meandrach sztuki nowych mediów i kultury cyfrowej. Autorzy nie unikają odniesień do koncepcji w sztuce i samej teorii sztuki, rozpoczynając podróż od filmu, a kończąc na tzw. nowych mediach i epoce postcyfrowej. Publikacja z pewnością wymaga do Czytelnika sporej uwagi i biegłości w specyficznej nomenklaturze, mnie kojarzącej się z muzealnym wyjaśnianiem myśli przewodniej tematyki wystawy i niekiedy, niestety, nie łatwym w odbiorze.
Trudno napisać, że książka dotyka wyłącznie „problematyki” kina (kina jako sztuki wizualnej oczywiście, czy też wycinka historii filmu) i tak zwanej sztuki popularnej, porządkuje je i wyjaśnia. Taka konstatacja byłaby tylko po części prawdziwa. Więcej tu bowiem o trudnej, dość często niezrozumiałej dla przeciętnego zjadacza chleba sztuce awangardy i performance’u, a przede wszystkim o wykorzystanej przy tworzeniu dzieł technologii, algorytmów i rozważań metafizycznych. Stąd też „Sztuka ma znaczenie” ma głównie charakter naukowo – poznawczy, uzupełniający wiedzę Czytelnika. Wymaga do Niego wiedzy podstawowej, lecz wzbogaconej własnymi doświadczeniami poznawczymi, ale jednocześnie zachęca go do sięgnięcia głębiej w poruszane przez Autorów tematy i w tym właśnie widzę główny jej atut.
Każdy może znaleźć tu coś dla siebie – kinoman (począwszy od miłośnika filmowych produkcji niemieckiego studia Ufa, po fana serii Avengers czy Star Wars), miłośnik książek i wielbiciel współczesnej sztuki nowoczesnej. Lecz mimo to nadal twierdzę, że nie jest to książka do osób, które dopiero poznają świat szeroko rozumianej awangardy. Odpowiednim zapisem byłoby stwierdzenie, że stanowić ona może uzupełnienie własnych doświadczeń ze wspomnianymi w publikacji pracami, książkami i filmami, bądź też problematyką poruszaną w nich przez ich twórców. Dla pozostałych koniecznością wręcz wydaje się potrzeba internetowego wyszukiwania dzieł, o których piszą Autorzy. Okazuje się, że dopiero obraz, w uzupełnieniu z tekstem, daje pełnię zrozumienia konceptu twórcy, ale też rozważań Autora eseju. Nie jest to jednak wada książki – zachęca w ten sposób do poszerzana horyzontów i pogłębienia tematu, który nas zaciekawił. Jako przykład mogę podać rozdział o konwencjonalnych algorytmach sztuki generatywnej, gdzie pokonując własny opór przed matematycznymi zagadnieniami, sięgnąłem do diagramów Voronoi czy geometrii fraktalnej.
Podsumowując, „Sztuka ma znaczenie” zyskuje na bliższym, choć podkreślam – dogłębnym, powolnym i uważnym poznaniu. Niewątpliwe pomocne w tym będą licznie zebrane pod każdym z esejów źródła, z których korzystali ich Autorzy.
Książkę otrzymałem z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.