Decydując się na tę książkę miałam lekkie obawy czy podołam lekturze, ponieważ nie posiadam zbyt dużej wiedzy w zakresie poruszanych w niej tematów. Nie znam też Profesora Ryszarda W. Kluszczyńskiego, któremu ten tom jest ofiarowany przez jego uczniów, współpracowników i przyjaciół w ramach podziękowania za liczne inspiracje. Mimo tego, że jestem osobą twardo stąpającą po ziemi to w głębi duszy siedzi we mnie mały artysta, który dokonał na pewnym etapie życia "racjonalnego" wyboru i zrezygnował ze ścieżki, która "nic mu nie da w życiu". To pewnie właśnie sprawiło, że zainteresowała mnie ta pozycja.
Od początku książki czuje się pewnego rodzaju magnetyzm i pasję emanującą od autorów, które powodują, że z chęcią przechodzi się do kolejnych rozdziałów. Poszczególne teksty zawierają niezliczone przykłady odniesień do konkretnych filmów, a niezwykle bogata bibliografia daje możliwość do zgłębiania interesujących nas zagadnień. Choć jako dziecko nie byłam fanką starych filmów to czytając m.in. o produkcjach niemych czy krótkometrażowych, gdzie osoba pisząca niejako zaraża swoim entuzjazmem i fascynacją do kina, poczułam chęć zapoznania się z przytaczanymi produkcjami.
"Sztuka ma znaczenie" to książka, w której praktycznie każdy znajdzie coś dla siebie. Fanów kryminałów pewnie ucieszy fakt, że jedna z części nawiązuje m.in. do twórczości Agaty Christie i Dorothy L. Sayers, będących członkiniami Detection Club. Ta przynależność niejako narzucała tworzącym autorom pewne reguły pisania powieści. Jak się jednak dowiadujemy, ww. pisarki nie zawsze traktowały te zasady serio.
Sporo można się dowiedzieć o kulisach powstawania wersji filmowej "Avengersów". Zaskoczyło mnie natomiast dużo faktów dotyczących twórczości grupy "Rammstein". Zespół znam ze względu na charakterystyczne brzmienie, ale z uwagi na to, że w przypadku muzyki liczy się dla mnie dźwięk, nie miałam pojęcia o licznych kontrowersjach związanych z nagrywanymi klipami i pornosami(!).
Publikacja zawiera też informacje na temat demosceny i sukcesu w oskarowej animacji "Merida Waleczna" (bardzo złożone krajobrazy). Ponadto jest część poświęcona aplikacjom, które same rozpoznają określone cechy obrazów oraz o aplikacjach służących do analizy określonych cech obrazów (odniesienie do "Gwiezdnych wojen"). To naprawdę tylko niektóre z szeroko omawianych zagadnień.
"Sztuka ma znaczenie" przeprowadza czytelnika przez mnóstwo różnorodnych tematów i odnosi się do wielu znanych produkcji, ale sporo jest też takich, o których wiedzą raczej tylko prawdziwi pasjonaci kina lub osoby kształcące się w danym kierunku. Uważam, że jest to bardzo wartościowa lektura, która pozwala spojrzeć na kinematografię w znacznie szerszej perspektywie. Ukazuje wiele ciekawostek i niemal zaraża fascynacją poszczególnymi zagadnieniami. Sztuka naprawdę ma znaczenie, bo bez niej nie mielibyśmy możliwości podziwiać wielu wspaniałych rzeczy (efektów). W książce było też kilka części, które mniej mnie zainteresowały, ale i tak jako całość oceniam tę pozycję bardzo wysoko.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.