"Każda chwila to takie kolorowe szkiełko. Zielone, czerwone, żółte, niebieskie albo czarne... Sama w sobie nic nie znaczy, ot, trochę wrażeń, emocji... Ale wszystkie one razem, złożone w jedną całość, nabierają sensu i tworzą obraz..."
Czym jest szczęście? Dla każdego z nas słowo to skrywa inną prawdę. Czasami los pokazuje nam, że warto walczyć o własne zadowolenie z życia. Czasami jednak uczy nas również pokory i przeprowadza swoistą lekcję. Nie zawsze bowiem nasze szczęście jest tożsame ze szczęściem bliskich nam osób. Jedno jest pewne, nic nie dzieje się bez przyczyny, a życiem nie rządzi przypadek.
O autorce niniejszej książki nie znalazłam praktycznie żadnej informacji. Wiem jedynie, że wydała w 2012 roku powieść pt. "Raj od kuchni" i prawdopodobnie jest dziennikarką.
Trzydziestoletnia Marta to absolwentka historii sztuki, która jak wielu dzisiejszych młodych ludzi nie pracuje w swoim zawodzie – jest bowiem sekretarką w kancelarii prawnej. Bohaterka jest również mieszkanką starej kamienicy na krakowskim Kazimierzu, a jej związek z lekarzem Adamem pozbawiony jest iskry namiętności. Pewnego dnia w życiu Marty wszystko się zmienia. Poczęstowanie pączkami sześcioletniego chłopca Adriana, zaniedbanego syna narkomanki z jej kamienicy zapoczątkowuje szereg nieprzewidywalnych zdarzeń. Spotkanie to zmienia jej życie i osób wokół niej.
Mirosława Kareta napisała powieść, którą zaliczyć można do kanonu literatury obyczajowej. Autorka porusza w swojej książce szereg problemów, które dotykają dzisiejszych ludzi. A problemów tych jest naprawdę wiele jak na jedną książkę: uzależnienia narkotykowe i alkoholowe, porzucenie dziecka, adopcja, zdrada czy bezwarunkowa miłość do matki. Bohaterowie wykreowani na potrzeby fabuły są w dużej mierze przedstawicielami konkretnej grupy społecznej. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się wątek patologicznej rodziny w której wychowuje się mały Adrian. Autorce bezsprzecznie udało się przedstawić psychologiczny mechanizm bezwarunkowej miłości dziecka do swojej matki. Czytelnik śledzący losy sześcioletniego Adriana uzmysławia sobie jak wstrząsającym jest fakt, że pomimo wielkiej winy matki, dla chłopca jest ona najważniejszą osobą na świecie. Przy perypetiach małego bohatera autorka stawia pytanie, które czytelnik zmuszony jest roztrząsnąć we własnym sumieniu: Czy lepiej raz na zawsze oddzielać dzieci od ich patologicznych rodziców, czy może jednak dać takim ludziom szansę? Pytanie pozostawione bez odpowiedzi, gdyż nawet zakończenie nie przedstawia do końca jasnego rozstrzygnięcia. Przyznam, że kwestia ta najbardziej mnie nurtowała przy lekturze powieści. Trzeba również zaznaczyć, iż Mirosława Kareta przeanalizowała zasady jakie panują w naszym kraju odnośnie rodzin zastępczych. Temat trudny, skłaniający do szerokiej polemiki.
Należałoby również zatrzymać się dłużej nad główną bohaterką Martą, której kreacja nie do końca spełniła moje oczekiwania. Jej zagmatwane relacje z mężczyznami i ciągłe zmiany partnera kontrastują z postawą wobec małego chłopca. Autorka w moim przekonaniu przedobrzyła z wątkiem miłosnym w którym Marta po rozstaniu z prawnikiem Przemkiem, wiąże się z Adamem, by za chwilę znowu wdać się w romans z poprzednim partnerem, a w końcowej fazie wrócić do Adama. Toż to istna telenowela, a takie niezdecydowanie nie pasowało mi do obrazu Marty, pełniącej funkcję matki zastępczej dla Adriana. Gdyby autorka skupiła większą uwagę na kwestii relacji Marty z chłopcem, powieść na pewno zyskałaby większą wartość literacką.
Przyznam, że tytuł powieści mocno mnie zaintrygował i tutaj gratuluję autorce za tak długie trzymanie czytelnika w niepewności odnośnie znaczenia słów "kolorowe szkiełka". Oczywiście nie zdradzę wam tej tajemnicy, mogę tylko podkreślić, iż tytuł trafnie odzwierciedla przesłanie autorki dla czytelników.
"Kolorowe szkiełka" to również historia o ludziach takich jak my, którzy w swoim życiu podejmują różnorakie decyzje. Te trafne jak i chybione, mające swój skutek w przyszłości. Każdy bohater powieści zostaje obciążony bagażem doświadczeń, które uczą czegoś nowego każdego dnia. Autorka ukazuje, że tylko od nas samych zależy jak potoczy się nasze życie. Przy czym warto pamiętać, że szczęście jest wartością względną. Muszę przyznać, że w wielu fragmentach książki autorka obrazowym językiem i dużym ładunkiem emocjonalnym, wzruszała mnie. Dlatego też pomimo pewnego niedopracowania, historię Marty i Adriana należy uznać za udaną.
Jeśli jesteście zaciekawieni cóż oznaczają tytułowe "Kolorowe szkiełka" oraz potrzebujecie silnej dawki emocji i trudnych pytań, zachęcam do lektury. To naprawdę dobra powieść obyczajowa.