Dzięki uprzejmości wydawnictwa „Zwierciadło” miałam ogromną przyjemność poznać historię Idalii opisaną w powieści „Szepty ze snów”. To już trzecia książka Anny Purowskiej, ale dla mnie pierwsze, niezwykle udane spotkanie z piórem autorki.
Tak się składa, że zazwyczaj piszę swoje recenzje bezpośrednio po zakończonej lekturze, gdyż wtedy mam najwięcej wrażeń, którymi chcę się jak najszybciej podzielić. Z tą książką było zupełnie inaczej. Zostałam dosłownie „zbombardowana” odczuciami i refleksami, które nawet dziś, po trzech dniach, nie dają o sobie zapomnieć. Musiałam je sobie jakoś poukładać w głowie, aby móc się nimi podzielić w recenzji. Ale najważniejsze, że są to naprawdę dobre emocje, tak samo jak dobra i wartościowa jest sama historia.
A teraz słów kilka o fabule… Ida Szumska pracuje w korporacji, od kilkunastu lat pozostaje w związku z Markiem, który jest jednocześnie jej przełożonym. Niestety nie mogę dodać do tej relacji przymiotnika „szczęśliwy”, bo jest to bardzo dziwny układ noszący znamiona toksycznej zależności pomiędzy dwiema stronami. Aż dziw bierze, że trzydziestotrzyletnia kobieta jest w stanie wytrzymać tyle czasu z kimś, kto ją nieustannie poucza, dołuje i tłamsi w niej poczucie własnej wartości, wywierając ogromną presję. Utrzymująca się przez dłuższy czas taka niekomfortowa sytuacja sprawia, że bohaterka czuje się gorsza i niekompletna. Nie potrafi skupić się na zadaniach i obowiązkach, z dnia na dzień popada w marazm i bliżej nieokreśloną tęsknotę. Ida często wybiega myślami w przyszłość, albo wspomina dawne lata, a niezwykle realistyczne sny, które ja nawiedzają, pozwalają kobiecie otworzyć się na pragnienia. Nie ma jednak odwagi zawalczyć o siebie.
W trudnych chwilach Idalia szuka wsparcia u Adriana, przyjaciela z którym zna się od przysłowiowej piaskownicy. Dopiero przy nim bohaterka staje się sobą, może otwarcie mówić o swoich wątpliwościach i pragnieniach, czuje jakąś namiastkę wolności. Są to jednak niestety tylko krótkie chwile. Kilkudniowy wyjazd do spa w ramach urodzinowego prezentu od Adriana ma ją zrelaksować, a wyzwala u niej pewien bunt i staje się dla bohaterki początkiem ogromnych zmian. Szepty nad jeziorem Szarada niedaleko Olsztyna są tym miejscem, gdzie można zupełnie przewartościować swoje życie i rozbudzić uśpione pragnienia. A nie muszę przekonywać, że zawsze warto zadbać o siebie i poczuć się naprawdę wolnym. Na wszystko jest bowiem odpowiedni czas…
„Szepty ze snów” to przepiękna opowieść, nieoczywista, skłaniająca do głębokich przemyśleń, zmuszająca do odnajdywania pewnych symboli i zgłębiania ich znaczenia. To historia, z której można czerpać garściami, optymistyczna i zachęcająca do działania, dająca odwagę i ukazująca właściwy kierunek – drogę, którą każdy sam musi odnaleźć, by uwierzyć w siebie i zawalczyć o własne marzenia.
Dawno nie czytałam tak urzekającej historii, tak dobrze napisanej, tak budującej w swojej wymowie i tak wartej polecenia. „Szepty ze snów” to idealne lekarstwo na chandrę, frustrację, czy choćby gorszy dzień. Jeśli tylko chcecie i potraficie czytać między zdaniami, a psychologiczna strona ludzkiej natury fascynuje Was lub przynajmniej budzi ciekawość, to koniecznie zdecydujcie się na tę inteligentną i jedyną w swoim rodzaju opowieść. Wybierzcie się wraz z Idą do Szeptów nieopodal Olsztyna na niecodzienne warsztaty, które pomogą Wam dostrzec to, co w życiu ważne i otworzyć się na zmiany. Będzie to na pewno porywające doświadczenie.
„Szepty ze snów” to zdecydowanie najlepsza powieść psychologiczno-obyczajowa, którą przeczytałam w tym roku. Z radością sięgnę po wcześniej wydaną książkę „Kiedy spada gwiazda” i będę z niecierpliwością wypatrywać kolejnych książek Anny Purowskiej – od kilku dni mojej ulubionej autorki.