To było jak żeglowanie po oceanach spokojnie niespokojnych, a żeglarzem był autor-bohater, który wyrywa się z miejsc mu znanych i nieznanych i przemierza lądy pamięci, państwa i miasta, kolekcjonując zło i potworności świata. Trochę w tych historiach było z Calvina (nie pytajcie, skąd u mnie takie skojarzenie), a niekiedy, wraz z opisami pól bitew i rozkładających się na słońcu ciał poległych, szeptał mi do ucha Malaparte.
Jens Bjørneboe prowadzi nas z sali sądowej aż po włoską stolicę, towarzyszą mu niedźwiadki i lemingi, kieliszki wypitego alko, kace i dni zapomnień, przelotne kobiety i mężczyźni-towarzysze do zawsze pełnej szklanki i przeważnie opróżnionej butelki. Od szczytów erudycji i rozważań o ludzkiej moralności po rynsztokowe bagno, podmuchy fenowego wiatru, który niszczy człowieczą osobowość i hotele z zapleśniałymi pokojami – nieskończona wędrówka bohatera będąca jednocześnie poplątaną biograficzną fikcją. To protokolant. Twórca „Historii bestialstwa”, książki-w-procesie, nieukończonego dzieła, którego ukończyć się chyba nie da – ludzie są pełni okrucieństwa, prześcigają się w biciu kolejnych rekordów.
Proszę, nie wymagajcie, bym pisał, czym jest „Chwila wolności”. Zostawiła mi w głowie miniaturowe obrazki, które żarzą się jak wspomnienia – jakbym był (z) bezimiennym bohaterem książki, przemierzał przestrzeń i czas (gdzieś zadałem sobie pytanie, kim jest? Ile ma lat? Czy możliwe, aby wszystko pamiętał?). Przebłyski bieli i czerni, chwilowych drgnień szczęścia i rozlewających się fal depresji. Smutna to i obrzydliwe „najprawdziwsza prawda” o istocie człowieka, tyle że Bjørneboe skupia swój wzrok wyłącznie na tym, co w nas najobrzydliwsze – drapieżne pożądanie, łamanie tabu, zamiłowanie do obcowania ze śmiercią, krwawe zarzynanie, przemoc i brutalna miłość. Wszystko to tanie, bezsensowne i miałkie lecz napisane tak, że nie pozwala oderwać wzroku od tekstu, wyjść poza książkę i wrócić do „normalnego” świata.
Jeden z lepszych, najdziwniejszych z tekstów, jakie miałem (nie)przyjemność czytać. Świetne uzupełnienie serii „Cymelia”. A to dopiero początek trylogii.
Przekład i rozjaśniające mroki twórczości/osobowości Bjørneboego posłowie by Karolina Drozdowska. Okładka by Łukasz Piskorek.