To było jak żeglowanie po oceanach spokojnie niespokojnych, a żeglarzem był autor-bohater, który wyrywa się z miejsc mu znanych i nieznanych i przemierza lądy pamięci, państwa i miasta, kolekcjonując zło i potworności świata. Trochę w tych historiach było z Calvina (nie pytajcie, skąd u mnie takie skojarzenie), a niekiedy, wraz z opisami pól bitew... Recenzja książki Chwila wolności. Manuskrypt z Heiligenbergu