Przyznaję się bez bicia, że wciąż sięgam po młodzieżówki. I niektóre do tej pory powalają mnie na kolana. Tak też było w przypadku Z głową w gwiazdach. Ta powieść naprawdę bardzo mi się podobała nie tylko ze względu na dobrze poprowadzony wątek wyprawy w głuszę, ale przede wszystkim w zachwyt wprawiły mnie relacje łączące bohaterów. Zawsze w książkach tego gatunku szukam pewnej nauki, którą mogliby wyciągnąć nastoletni czytelnicy – w końcu to do nich są skierowane te powieści. I tutaj ją znalazłam.
Zorie od zawsze interesowała się nauką, a przede wszystkim kosmosem. Z zapałem śledzi każde zjawisko atmosferyczne, a od czasu do czasu używa teleskopu, by podglądać byłego przyjaciela. Lennon kiedyś był dla niej jedną z najważniejszych osób na świecie. Wydawałoby się, że łączyło ich prawdzie uczucie. Tymczasem chłopak wystawił Zorie i od tej pory para najlepszych przyjaciół stała się najzacieklejszymi wrogami. Gdy koleżanka namawia dziewczynę na biwak z grupą przyjaciół, Zorie nie spodziewa się, że towarzyszyć im będzie właśnie Lennon. I gdy splot wydarzeń sprawia, że Zorie i Lennon zostają sami w głuszy, dziewczyna musi zdecydować, czy dalej chować urazę, czy zdać się na pomoc chłopaka i odbudować dawną relację.
Z głową w gwiazdach to przede wszystkim powieść o przyjaźni. Mamy tutaj oczywiście wątek romantyczny. Jest on poprowadzony w bardzo delikatny sposób. Poznajemy bohaterów, gdy już z pozoru nic ich nie łączy. Miłość i przyjaźń przerodziła się we wrogość. Pytanie, czy jest szansa na odbudowanie poprzedniej relacji. Książka pokazuje, że nie wszyscy zasługują na naszą przyjaźń. Czasem osoby, które nazywają się naszymi najlepszymi przyjaciółmi, nie zasługują nawet na sympatię. Tak samo było w przypadku głównej bohaterki.
Niezwykle ciekawie została przedstawiona przygoda w głuszy. Zorie została skazana na obecność Lennona. Gdy tak zwani przyjaciele zostawili ją w rezerwacie, tylko chłopak był gotów jej pomóc. Jest to niezwykle ciekawa bohaterka. Z początku wydaje się bardzo dziwną nastolatką. Niby kujonką zapatrzoną w gwiazdy, która jednak nie stroni od typowych nastoletnich zachowań. Ma swoje dziwactwa, musi zmagać się z brzą hormonów. Dodatkowo jej życie rodzinne nie jest usłane różami. Doskonały kontakt ma ze swoją macochą, a dzieli je nie tylko brak pokrewieństwa, ale również kultura. Macocha jest Koreanką. Co ciekawe Zorie lepiej się dogaduje z nią i jej rodziną niż z własnym ojcem. Zdradzę, że końcówka z pewnością zaskakuje i nie spodziewalibyście się takiego rozwiązania sytuacji.
Ta powieść naprawdę ukazuje wszelkie zawirowania nastoletniego życia – poczynając od kompleksów, po pierwsze miłosne zauroczenia, a na odkrywaniu siebie kończąc. W końcu nie mamy do czynienia z naiwną dziewczyną i zbyt dorosłym, wyrachowanym, przystojnym i bogatym jak na swój wiek chłopakiem. Często zachowanie Zorie i jej przyjaciół po prostu mnie bawiło, bo sama przypominałam sobie młodzieńcze wybryki i towarzyszące im podniecenie. Z głową w gwiazdach uczy również, że nie powinniśmy iść za tłumem. Czasem dobrze zatrzymać się w miejscu i zastanowić się, co ma dla nas największą wartość. Mogłoby się wydawać, że bohaterowie pochodzą z całkowicie innych światów i w rzeczywistości nigdy nie zwróciliby na siebie uwagi. Ta powieść pokazuje, że nie jest ważny wygląd czy upodobania, ale to jakim się jest człowiekiem.
Z głową w gwiazdach to książka, którą czytałam z ogromną przyjemnością. Niby taka prosta i z pozoru zwyczajna historia, a ile mądrości w sobie niesie. Wychodzi na to, że jest doskonałą powieścią nie tylko dla nastolatków, ale i starsi czytelnicy będą się przy niej świetnie bawić. Jeśli szukacie więc prezentu, to ta powieść będzie strzałem w dziesiątkę. Zastanawiam się, czy cokolwiek w książce mi się nie podobało i doszłam do wniosku, że chyba nie ma czegoś takiego. Spotkanie z Zorie i Lennonem uważam za jak najbardziej udane.
Zapewniam Was, że czasem warto pochodzić… z głową w gwiazdach.