Z dużym zaciekawieniem spoglądam ostatnio na wschód, gdzie niczym pierwsze wiosenne jaskółki pojawiają się ostatnio rzeczy niebanalne również na polu literackiej i filmowej grozy. Wydaje się, że po okresie odrętwienia, potomkowie Bułhakowa i Tołstoja z coraz większą odwagą sięgają po pióro aby straszyć nie tylko pobratymców ale i ludzi na całym świecie. Może to właśnie stamtąd nadejdzie owa fala ożywienia dla coraz bardziej odtwórczego gatunku?
Szczeliny to zbiór prac młodej, zaledwie dwudziestoośmioletniej autorki, w którego skład weszła jedna minipowieść "Okres dojrzewania" i siedem opowiadań, w różnym stopniu nasyconych grozą.
"Okres dojrzewania" to opowieść o okrutnym żarcie niedocenianej przez człowieka przyrody, która okazuje się być dużo bardziej inteligentna niż nam ludziom w swoim zadufaniu się to wydaje. Opowiadania, z których moją największą uwagę zwróciło chyba "Żywi", futurystyczna historia o produkcji androidów mających zastąpić – i zastępujących – żywych mieszkańców Moskwy, w różnym stopniu nawiązują do wielu rodzajów literackich – stanowią mieszankę horroru, kryminału, groteski i science fiction.
Przyznaję, że kiedy wydawnictwo Prószyński i S-ka, zwróciło się do nas z propozycją objęcia patronatem książki młodziutkiej, nikomu nie znanej autorki, nie do końca byłem przekonany. Debiutanckie powieści to zazwyczaj loteria, w której trzeba liczyć często na łut szczęścia. Postanowiłem jednak zaufać renomie wydawnictwa i już po krótkim czasie trzymałem w dłoni "Szczeliny".
Zazwyczaj trudność sprawia ocenianie zbiorów opowiadań – wiadomo bowiem, że ich poziom jest zazwyczaj różny i nawet Stephenowi Kingowi trafiają się obok prawdziwych miniaturowych perełek zupełne gnioty. Anna Starobiniec podzieliła swoją książkę na dwie części. Minipowieść, otwierająca zbiór to rasowy horror w znanym nam zachodnim stylu – ciekawa fabuła, świetny pomysł, bardzo interesująca narracja i napięcie, zdecydowanie porównanie recenzenta, który napisał, że styl autorki można porównać do stylu Stephena Kinga czy Philipa K. Dicka dotyczy tego właśnie tekstu. Wręcz trudno się od niego oderwać i żal wielki, że jest taki krótki. Z kolei w opowiadaniach autorka wędruje bardziej w stronę science fiction – budując apokaliptyczne wizje, kreśląc obraz dziecięcej paranoi, czy równoległej rzeczywistości. To co wspólne dla wszystkich opowiadań Starobiniec to to, że naprawdę zaskakują treścią, puentą i stylem. Są napisane lekko i z polotem, a często dotyczą rzeczy bulwersujących i mrocznych. Autorka z dużą swobodą porusza się po wykreowanym przez siebie świecie. Kreśli wizje niesmaczne, niepokojące i odrażające w sposób tak plastyczny, że mogłaby stawać w konkury z twórcami filmów. Brawo!
"Szczeliny" to zdecydowanie świetny debiut. Właśnie takich książek najbardziej nam potrzeba świeżych, odkrywczych, obrzydliwych w treści i ryjących trwały ślad w pamięci i psychice czytelnika. Anna Starobiniec – radzę Wam dobrze zapamiętać to nazwisko i mieć nadzieję, że o tej Pani jeszcze usłyszymy!
P.S.: W każdym razie ja od dziś zdecydowanie uważniej przyjrzę się mieszkającym nieopodal mrówkom…