Na recenzje książki „Dziedzictwo mroku”, swego czasu natykałam się niemalże non stop, jednak mimo tego, że większość z tych opinii była zdecydowanie bardzo pozytywna, nie zabrałam się za przygody Grace i Daniela, po prostu mnie do tej książki nie ciągnęło. Jednak teraz, gdy nadarzyła się opcja zrecenzowania książek z tejże serii, chętnie zabrałam się za czytanie. Czy moja opinia pokrywa się z tymi bardzo pozytywnymi, bardzo negatywnymi, czy tak po środku?
Grace i Daniel byli niegdyś przyjaciółmi, jednak noc kiedy znikł, a jej brat Jude leżał na ganku skąpany we krwi, wiedziała, że coś się wydarzyło. Jednak co? Tego dziewczynie nie jest dane się dowiedzieć. Teraz, trzy lata później, Daniel wraca. Zapisuje się do tej samej szkoły do której chodzą Grace z bratem. Jude jednak pała do niego nad wyraz negatywnymi uczuciami i zabrania Grace kontaktu z Danielem, jednak dziewczyna, mimo iż przyrzekła, że z chłopakiem nie będzie się widywać, nie może oprzeć się niezwykłemu przyciąganiu spowodowanemu zdolnościami artystycznymi Daniela oraz jego… oczami. Jaką niezwykłą tajemnicę skrywa dawny przyjaciel Jude’a? Wiadomo tylko, że nic dobrego z tego nie wyjdzie… Czy Grace podoła zadaniu jakim jest uratowanie dusz dwojga chłopaków, których tak bardzo kocha, nawet jeśli będzie musiała złożyć ofiarę ze swojej?
Narracja książki jest pierwszoosobowa, przez co poznajemy jedynie punkt widzenia Grace, a czasem nie ukrywam, że chętnie podejrzałabym myśli Daniela, kiedy nie był w towarzystwie dziewczyny, choć przez taką a nie inną narrację, cała fabuła książki owiana jest lekka nutką tajemnicy. Jestem na tak.
Bohaterowie, którzy zasługują na uwagę to z pewnością dwójka wokół wszystko się toczy – Daniel oraz Grace, a także Jude - brat dziewczyny pałający do Daniela ogromnym pokładem nienawiści. Grace to niczym w sumie nie wyróżniająca się bohaterka. Jedna z tych cichych, nie oczekujących wiele od życia, posiadających ogromne serce. Raczej nie mam nic przeciwko niej. Daniel za to zdecydowanie nie jest ani schematowy, ani zwyczajny, bo naprawdę polubiłam jego zadziorny charakterek i tajemniczość. Jude za to irytował mnie tą swoją bezustanna nienawiścią, ale była ona jednak wytłumaczona, więc w sumie nie dziwiłam mu się. Poza tą trójką jeszcze kilku bohaterów spokojnie możemy tam spotkać, aczkolwiek nie są na tyle ważni aby ich analizować.
Oprawa graficzna tej serii jest wprost cudowna! Co prawda nijak odnosi się do treści książki, aczkolwiek i na półce i w ręku i teraz, gdy koło mnie leży wygląda cudownie oraz estetycznie. I nie ukrywam – chciałabym mieć takie chude nogi, haha! Ozdobienie „Dziedzictwa” w środku, opierało się na wyraźnym i ozdobnym zaznaczeniu rozdziałów na całą stronę i sama nie wiem, czy potraktować to jako plus, że książka bardzo ładnie się prezentuje, czy nie, bo te ozdobienia tylko wydłużają książkę. Pozostaje jeszcze kwestia wprost ogromnej czcionki… mi to nie przeszkadzało w ogóle, ale innym może ;)
Podsumowując, seria autorstwa Bree Despain naprawdę nie może być nazwana kolejnym pospolitym paranormalem, bo nim nie jest, aczkolwiek nie możemy także oczekiwać od tej powieści czegoś nowego, czego jeszcze nie było, bo wilkołaki to żadna nowość. Ja przy tej lekkiej i niesamowicie wciągającej książce zrelaksowałam się rewelacyjnie i polecam ją innym osobom, które lubią ksiązki właśnie z takiego gatunku. Ocena to 8/10.
Oryginalny tytuł: The Dark Divine
Nr. tomu w serii: I
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 10.11.2010r.
Liczba stron: 440
Cena det.: 39,90