„Miłość, bijatyka i trochę wina. Wtedy człowiek jest zawsze młody, zawsze szczęśliwy.”
Tym zdaniem z powieści można podsumować w dużej mierze główne dążenia przedstawionych na kartach „Tortilla Flat” bohaterów. Choć po prawdzie trzeba dodać, że więcej szukają wina niż miłości, ale jeśli słabość do alkoholu uznamy za formę miłości – wiele w tej książce jest o szczęściu.
Rzecz w tym, że choć czytało mi się to dobrze, to jednocześnie nie chciałem o tym czytać. Po lekturze towarzyszą mi bardzo ambiwalentne odczucia. Nadal jestem fanem talentu Johna Steinbecka. Nadal uważam go za jednego z moich ulubionych pisarzy. Nadal znajduję się pod urokiem kreślonych przez niego zdań, które potrafią tchnąć swoistą magię nawet w całkowicie prozaiczne sprawy, jak nadejście kolejnego dnia:
„Słoneczny poranek sprzyja cichej radości. Kiedy na makach skrzą się jeszcze krople rosy, całe gałązki czy łodyga wydają się być odziane w klejnoty, których wartością jest piękno. O tej porze dnia nie można ani się spieszyć, ani hałasować. Myśli płyną wolno, myśli są głębokie i złote jak poranek.”
Jednocześnie jednak wiem, że gdybym rozpoczął swoją przygodę ze Steinbeckiem od „Tortilla Flat”, z dużą dozą prawdopodobieństwa nie sięgnąłbym po genialne „Grona gniewu” i „Na wschód od Edenu”. Te arcydzieła miały w sobie wielkie przesłanie. W „Tortilla Flat” niczego głębszego się nie doszukałem. Nie wiem zresztą czy autor planował coś takiego w tej powieści umieścić.
To dobrze napisana książka o naprawdę kiepskim życiu.
POKRĘTNA LOGIKA ALKOHOLIKÓW
Osią całej fabuły są przygody Danny’ego i jego przyjaciół. Wszyscy należą do marginesu. Wszyscy lubią sobie wypić. Nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu – wszyscy są po prostu patologicznymi alkoholikami, którzy w obliczu szansy napicia się wina dość luźno podchodzą do wzajemnej lojalności czy też ogólnie przyjętych zasad honoru. Z jednej strony na sztandarze noszą: „Bóg, honor, ojczyzna”, z drugiej strony chętnie sztandar ten przehandlowaliby za gąsiorek wina. Danny niespodziewanie zostaje spadkobiercą dwóch domów – ale czy zmieni to jego dotychczasowe kiepskie życie?
Podczas lektury nie mogłem się uwolnić od myśli, że to literacki odpowiednik puszczanych przez lata na Polsacie przygód Ferdynanda Kiepskiego. Popijając piwo wciąż rozkminiał jak to zrobić, żeby zarobić, a się przy tym nie narobić, i należy dodać, że zazwyczaj gdy tylko otwierał puszkę, zaraz – niczym za magicznym zaklęciem – zjawiali się jego przyjaciele.
Podobnie dzieje się w „Tortilla Flat”. Danny i jego przyjaciele mają analogiczne ambicje – nie lubią pracować, ale lubią się napić wina. Przez całą powieść opróżniają gąsiorek za gąsiorkiem, tak, że jeśli ktoś podjąłby się zliczenia ilości spożytego przez nich wina, to myślę, że i sam Dionizos spąsowiałby z zazdrości.
Nie mówię, że tego typu przygody nie mogą być zabawne. Przez lata przecież „Świat według Kiepskich” nie opuszczał polskiej ramówki telewizyjnej, tak jak „Świat według Bundych” przez 11 sezonów bawił amerykanów. Rzecz w tym, że prędzej czy później żart się wyczerpuje, a niektórych odbiorców nigdy nie będzie śmieszyć patologia – i bądźmy szczerzy – to też jest OK.
Mnie początkowo nawet bawiła pokrętna logika przyjaciół Danny’ego, którzy potrafili sobie wszystko wytłumaczyć w taki sposób, by ich alkoholizm nabierał cech szlachetności. Jednak po kilku rozdziałach schemat ten zaczął mnie nużyć.
PISARSKA WPRAWKA PRZED DZIEŁEM ŻYCIA
Po lekturze chciałem zakrzyknąć: Cóżeś mi poczynił Johnie Steinbecku, że skłoniłeś mnie do śledzenia losów patologicznych paisanos, którzy tak lekkomyślnie niszczą wszelkie dobro, które ich spotyka na drodze życia? (Wierzcie lub nie, ale dokładnie to chciałem zakrzyknąć, mimo, że to dość długi okrzyk). Wiem jednak, że sam autor nie traktował „Tortilli Flat” jako książki, którą mógłby się szczególnie szczycić.
To jedna z jego pierwszych powieści. Została napisana w 1935 roku, siedemnaście lat przed wydaniem opus magnum Steinbecka – „Na wschód od Edenu”. Siedemnaście lat to szmat czasu! John Steinbeck w okresie tym dojrzał, a z nim również jego literatura. Sam autor miał przyznać, że „Tortilla Flat” była jednym z etapów, które umożliwiły mu napisać później to dzieło życia.
Skoro sam John Steinbeck tak traktował tę powieść, również i Wam dobrze radzę nie zawieszać jej zbyt wysoko poprzeczki, aby się nie rozczarować. Po prostu rozkoszujcie się dobrą prozą i nie przywiązujcie za bardzo do Danny’ego oraz jego przyjaciół. To pisarska wprawka przed znacznie większą historią w „Na wschód od Edenu”, gdzie postaci są znacznie dojrzalsze, wielowymiarowe i nie myślą jedynie o tym, żeby napić się wina.
John Steinbeck daje się zresztą poznać w tej powieści jako wybitny teoretyk picia:
„Teoretycznie poszczególne etapy opróżniania gąsiorków można stopniować następująco: nieco poniżej szyjki pierwszego gąsiorka – rozmowa poważna i skoncentrowana; dwa cale poniżej – smutne, romantyczne wspomnienia, trzy cale poniżej – analiza minionych sycących miłości, cal niżej – analiza minionych niezaspokojonych namiętności; dno pierwszego gąsiorka – ogólny, niesprecyzowany smutek. Nieco poniżej szyjki drugiego gąsiorka – czarna rozpacz; dwa palce poniżej – pieśń śmierci i tęsknoty; kciuk poniżej – każda inna znana pieśń. Na tym jeden system stopniowania kończy się, następuje specjalizacja. Od tej chwili wszystkiego można się spodziewać.”
Chciałbym napisać, że to lekka powieść, ale mogłoby to być mylące. Powtórzę, że to świetna proza o kiepskim życiu. Czy warto? W moim odczuciu lepsza jest dobra książka o kiepskim życiu, niż odwrotnie – kiepska powieść o dobrym życiu. Najlepiej jednak czytać wartościowe i dobrze napisane książki, które zostawią w nas trwały ślad.
WERDYKT
Nadal będę czytał Johna Steinbecka – uważam go za świetnego pisarza. Nie będę jednak udawał, że „Tortilla Flat” jest książką wybitną. Nie umywa się do wspominanych „Gron gniewu” i „Na wschód od Edenu”. Ciężko porównać ją nawet do „Myszy i ludzi”.
Decyzję czy warto poznawać losy Danny’ego i jego przyjaciół pozostawiam Wam. Nie zaczynajcie jednak przygody ze Steinbeckiem od tej pozycji, żebyście mogli się zakochać w jego prozie we właściwy sposób.
„Danny, wróciwszy po swoich szaleństwach do domu i do przyjaciół, nie miał wyrzutów sumienia, czuł tylko wielkie zmęczenie. Ostre pazury gorzkiego doświadczenia rozdrapały mu duszę.”
Mi „Tortilla Flat” nie rozdrapała duszy. Wciągnęła mnie, ale również zmęczyła. Oto klasyczny przypadek ambiwalentnych odczuć po lekturze książki.
W niewielkim miasteczku Monterey, tuż po zakończeniu I wojny światowej żyje grupa paisanos, potomków hiszpańskich konkwistadorów. To lekkoduchy, których łączy głęboka pogarda do pracy, żyją więc z gr...
W niewielkim miasteczku Monterey, tuż po zakończeniu I wojny światowej żyje grupa paisanos, potomków hiszpańskich konkwistadorów. To lekkoduchy, których łączy głęboka pogarda do pracy, żyją więc z gr...
– Takie jest życie – stwierdził Pablo. –Nigdy nic nie wychodzi tak, jak się planuje. S. 191 Skończyłam! Nareszcie! W sumie to nie wiem, czy gorzej wymęczyła mnie ta książka, czy ja ją... Fragmenta...
Tortilla Flat to biedna dzielnica w niewielkim miasteczku Monterey. Właśnie tam w jednym domu żyje sześciu mężczyzn. Lekkoduchów połączonych niewinną chciwością oraz miłością do alkoholu. Ludzi o dob...
@mewaczyta
Pozostałe recenzje @atypowy
Niezwykły świat sztuki, miłości i tajemnic
„Czuwając nad nią” Jean-Baptiste’a Andrei to powieść, która zachwyca nie tylko treścią, ale również pięknym stylem i wydaniem. Książka została opublikowana przez Znak Ko...
"Krótka historia ekonomii" autorstwa Nialla Kishtainy to fascynująca podróż przez historię jednej z najbardziej wpływowych nauk społecznych. Autor jest cenionym brytyjsk...