To moje drugie spotkanie z twórczością autorki. "Dom przy brzozie" jest swego rodzaju kontynuacją "Werandy pachnącej jaśminem", która ogromnie mi się podobała. Tak naprawdę te książki można czytać osobno, bo opowiadają o innych parach bohaterów, jednak najlepiej czytać je w odpowiedniej kolejności żeby zrozumieć wszelkie zależności oraz ciąg przyczynowo - skutkowy wszystkich wydarzeń. Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki, prosty i przyjemny w odbiorze co sprawia, że książkę czyta się niesamowicie szybko. Mi zapoznanie się z losami Marty i Miłosza, których mogłam już w małym stopniu poznać w "Werandzie pachnącej jaśminem" zajęło jedno popołudnie i chociaż książkę czytałam już jakiś czas temu nadal pamiętam wszystkie emocje towarzyszące mi podczas lektury. Fabuła została w interesujący sposób nakreślona, przemyślana, dopracowana i dobrze poprowadzona. Bohaterowie, zarówno pierwszo jak i drugoplanowi, zostali w świetny i bardzo autentyczny sposób wykreowani. To postaci, które mają swoje wady i zalety, borykają się z różnymi przyziemnymi problemami, tak jak my popełniają błędy, czy postępują pod wpływem chwili, dlatego tak łatwo się z nimi utożsamić w wielu kwestiach, podzielając podobne troski i dylematy moralne. Myślę, że z powodzeniem moglibyśmy spotkać ich w rzeczywistości. Na kartach powieści mogłam lepiej poznać tak naprawdę troje bohaterów - Martę, Miłosza i Marcela - ich myśli, odczucia, mogłam dowiedzieć się z czym się zmagają każdego dnia, z czasem mogłam dowiedzieć się jakie wydarzenia z przeszłości wpłynęły na ich obecne życie, a tym samym mogłam lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Istotną rolę odgrywają tutaj także postaci drugoplanowe, które wprowadzają sporo zamieszania do życia bohaterów dostarczając tym samym wielu emocji i wrażeń. Zarówno Marta jak i Miłość już wcześniej zaskarbili sobie moją sympatię i byłam bardzo ciekawa ich historii. Natomiast ogromną zagadką dla mnie w tej powieści okazał się Marcel.. wywoływał we mnie wiele mieszanych odczuć. Zaczynając czytać tą książkę nie spodziewałam się, że autorka postanowi zrzucić pod ich nogi tak wiele kłód... Nie spodziewałam się tak potężnej bomby emocjonalnej i tak naprawdę ciężko mi było przewidzieć co wydarzy się na kolejnych czytanych stronach. Wielokrotnie czytając tą historię miałam zarówno ochotę wejść do tej książki żeby przytulić i wesprzeć bohaterów, a także w niektórych momentach nimi potrząsnąć. Cieszę się, że mogłam się również dopowiedzieć co słychać u Łukasza - bohatera "Werandy pachnącej jaśminem", ponieważ bardzo go polubiłam i z całych sił mu kibicowałam. Autorka w swojej powieści porusza wiele ważnych, życiowych i ponadczasowych tematów, które tak naprawdę mogą spotkać każdego z nas czy naszych bliskich wywołując przy tym wiele skrajnych odczuć. Kasia na przykładzie swoich bohaterów pokazuje do czego może doprowadzić w związku brak szczerej rozmowy, a także nadszarpnięte zaufanie, niedopowiedzenia i domysły. Udowadnia także, że każdemu z nas zdarza się popełniać błędy, niemniej jednak należy się w odpowiednim momencie do nich przyznać. "Dom przy brzozie" to historia napisana przez życie - bardzo emocjonująca, poruszająca, autentyczna, wartościowa i skłaniająca do głębszych przemyśleń. Poraz kolejny świetnie spędziłam czas z książką autorki i czekam już na kolejne powieści spod jej pióra. Polecam!