Magiczny ekspres recenzja

Czy jest jakaś szkoła, do której chcielibyście chodzić?

Jest pewien dworzec, na którym każdego wieczoru przesiaduje pewna dziewczynka. Flinn, bo tak jej na imię, wypatruje brata, który dwa lata wcześniej zniknął dokładnie z tego miejsca. Zostawił jej jednak pocztówkę, z wizerunkiem pociągu, który jednej ciemnej nocy zatrzymuje się na tymże dworcu. A Flinn… wsiada do środka bez biletu. Wtedy też zaczyna się przygoda, a maszyna okazuje się być magiczną szkołą na kółkach! Czy uda jej się rozwiązać zagadkę zniknięcia brata i odkryć wszystkie sekrety?

Natrafiałam już w książkach na Hogwarty, Towarzystwa Wunderowe, czy inne STAGSY. Jednak szkoła w pociągu? Tego jeszcze nie grali! Nigdy wcześniej nawet nie myślałam, że jakiś autor wpadnie na taki pomysł.

Jednak mamy „Magiczny ekspres” i przyznam, że jestem nim zachwycona. Jest to powieść przepełniona magią, tajemnicami i niesamowitymi przygodami. Uwielbiam książki dla dzieciaków, a już zwłaszcza takie, które pozwalają przeżyć niezapomnianą przygodę. Tutaj właśnie dostałam to, czego chciałam.

Bardzo cieszy mnie, że mamy w tej historii rezolutnych i inteligentnych bohaterów. Wiadomym jest, że robią głupoty, ale jednocześnie są to tylko dzieciaki, które muszą dać sobie radę w tej nieco dziwnej rzeczywistości.

Nie mogę też nie wspomnieć, że autorka w cudowny sposób opisuje wnętrze pociągu i wszelkie inne niezbędne przedmioty, że aż miałam wrażenie, że mam ten świat na wyciągnięcie ręki, Trochę szkoda, że jednak jest to tylko opowieść, ale z drugiej strony i tak jestem zbyt stara, by chodzić do szkoły (halko, w końcu czekam na list z Hogwartu od 7 roku życia!).

Przyznam, że gdyby przygody Flinn pojawiły się w czasach mojego dzieciństwa, to prawdopodobnie zaczytywałabym się nimi niczym Harrym Potterem. Ale! Teraz jako dorosła osoba również bawiłam się doskonale i bardzo cieszyłam się, że mam też na półce drugi tom. Mówi to chyba samo za siebie, że niesamowicie polecam tę historię zarówno dorosłym, jak i młodym czytelnikom. Czytajcie, bo warto!