Są takie książki, o których słyszał chyba każdy. Okrzyknięto je bestsellerami, liczba sprzedanych egzemplarzy sięgnęła milionów a wytwórnie filmowe wykupiły prawa do ekranizacji od razu po premierze. Takie “światowe hity” bardzo szybko zyskują swoich zagorzałych fanów, jednak równie szybko spotykają się z niszczącą opinią krytyków. Niektóre dzieła zasługują na nią bardziej, inne mniej. Jak jest w przypadku “Pięćdziesięciu twarzy Greya”, książki, na której punkcie podobno szaleją kobiety?
Fabuły powieści nie można uznać za skomplikowaną. Narratorką dzieła jest dwudziestojednoletnia studentka Anastasia, która pewnego dnia - dnia, który nieodwracalnie zmienił jej życie - została zmuszona przeprowadzić wywiad z Christianem Greyem, właścicielem dużej firmy. Dziewczyna nie wyróżniała się niczym specjalnym - była cicha, wstydliwa i wyjątkowo niezdarna, a to przecież idealne cechy bohaterki romansu. Podczas przeprowadzania wywiadu nie powaliła na kolana swoim charakterem, ale mimo to zauroczyła sobą przystojnego rekina biznesu, który od owego wydarzenia zaczął “przypadkowo” spotykać Anastasię. To niewiarygodne, że ktoś tak boski (i do tego niesamowicie bogaty), mogący mieć każdą, wziął na celownik nieśmiałą studentkę. Chyba że ów mężczyzna nie szukał miłości swojego życia, lecz kobiety, z którą będzie mógł zawrzeć dość perwersyjną umowę seksualną. Wtedy sprawa staje sie nieco bardziej oczywista - w końcu kto będzie tak dobrze okazywał swą uległość jak nieśmiała, młoda dziewczyna? Z drugiej strony, pozory często mylą, a ktoś, kto na pierwszy rzut oka wygląda jakby zapomniał języka w gębie, może okazać się zadziornym buntownikiem. Wówczas sytuacja nieco się komplikuje.
Akcję książki można wyrazić w skrócie bardzo prostym schematem: przemyślenia bohaterki, seks, przemyślenia, seks i tak dalej. Jedynym konkretem, który można nazwać siłą napędową wydarzeń, jest kwestia nietypowej umowy sporządzonej przez Greya, nad którą Ana przez cały czas się zastanawia. Nic dziwnego, skoro ta umowa ma spowodować, że ich relacje będą uparte na zależności Pan - Uległa, a wszystko będzie się kręcić wokół seksualnych zabaw (biczowanie, wiązanie i te sprawy) prezentujących wynaturzenie Greya. Bohaterka jest zagubiona wśród własnych myśli i uczuć, gdyż z jednej strony Grey (i to, co z nią robi) bardzo ją pociąga, lecz z drugiej pragnie czegoś więcej. Pragnie odwzajemnienia uczucia, które w sobie pielęgnuje, a które w tym dziwacznym układzie nie wchodzi w grę. Zostaje postawiona przed wyborem: zgodzić się i czerpać przyjemność, której nigdy wcześniej nie zaznała, lecz odsuwać uczucia na drugi plan czy o wszystkim zapomnieć?
W całej powieści występuje kilku bohaterów, choć tak naprawdę autorka wykreowała jedynie postać Anastasii i Christiana. Ona - nieśmiała, ale buntowniczka (co bardzo podnieca Greya), gotowa na wiele, ponieważ Christian pokazał jej świat, o którego istnieniu nie miała pojęcia. On - bogaty, przystojny, ale w rzeczywistości zagubiony, wyładowujący skutki swojej mrocznej przeszłości w niemoralnych “zabawach” z kobietami. Podczas lektury czytelnik obserwuje ich rozwijającą się relację, co jednak prawdopodobnie nie urzekłoby milionów kobiet, gdyby nie seks, do którego dochodzi niemal na każdym spotkaniu. Myślę, że stwierdzenie z okładki, jakoby ta książka miała być “pełna erotycznego napięcia” nie do końca do niej pasuje. Postawiłabym na konkret, czyli “przesiąknięta seksem”.
Inni bohaterowie są nijacy, nieskonkretyzowani, tworzący jedynie tło dla opisania relacji pomiędzy Aną i Greyem. Właściwie dzięki nim w powieści mają miejsce jakieś wydarzenia, które przerywają namiętny seks i przemyślenia rozchwianej psychicznie Any. W refleksjach bohaterki dokładnie odbija się jej zagubienie i mieszane uczucia, które żywi do Greya. Są one jednak typowymi przemyśleniami bohaterek harlequinów. Bardzo często mnie bawiły, ale niestety - czasem nawet wtedy, kiedy to nie było zamierzone. W moich oczach Ana wypadła na niby oczytaną i inteligentną dziewczynę, która jednak zachowuje się strasznie niedojrzale jak na swój wiek. Christian okazał się ciekawszy, ale tylko ze względu na swoją tajemniczą przeszłość.
Nie mogą nie wspomnieć o języku autorki, który jest nierozerwalnie związany z infantylnym zachowaniem Any, będącej narratorką. Jest on jednocześnie prosty i na siłę upiększany, co daje komiczny efekt. Warsztat literacki autorki naprawdę jest godny pożałowania, ale po kilku rozdziałach da się to jakoś przełknąć. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ten bestseller został nazwany hitem nie ze względu na to, co przekazuje, lecz na fakt, że jest to książka skierowana do mas. No i seks, nie zapominajmy o seksie.
Od “Pięćdziesięciu twarzy Greya” nie można wymagać zbyt wiele. To powieść erotyczna i jak na taką spisuje się doskonale. Jest tam wszystko, czego pragną kobiety sięgające po literaturę tego typu. Jeśli zabierzecie się za nią z myślą, że czytacie coś, co ma was odprężyć i niekoniecznie zmusić do wytężania umysłu, to na pewno miło spędzicie czas. Czasem was rozśmieszy, czasem poruszy, choć może nie zachwyci, jednak to nie jest literatura wysokich lotów. Porównując ją z innymi szeroko pojętymi bestsellerami wypada słabo, jednak jak na romans przepełniony seksem jest dobra i wciągająca. Osobiście sięgnę po kolejne tomy, jeśli wpadną w moje ręce, a to chyba głównie za sprawą zakończenia, które - przyznaję - wzruszyło mnie i podsyciło, a może raczej obudziło ciekawość, która wcześniej spała.