Już wcześniej czytałam zawarte w "Czwartej rasie" opowieści i myślę, że dość dobrze poznałam filozofię, jaka przyświeca Autorowi. I tak, jak w przypadku innych jego książek również w tym wypadku spotykamy się z rozważaniami na temat technologicznych zdobyczy ludzkości, które niewłaściwie stosowane mogą zagrażać już nie tylko nam, ale wszelkim napotkanym w kosmosie formom życia. Wyraźnie odczuwa się poszanowanie autora względem natury, nawet najdrobniejszych jej form i zachowania równowagi ekosystemów również tych, które - być może - przyjdzie nam w przyszłości eksplorować.
Trzy krótkie historie powiązane wspólnym ogniwem, Organizacją Planet Zjednoczonych, której celem jest badanie kosmosu by ewentualnie móc dokonać zasiedleń planet z korzystnym dla człowieka ekosystemem przy założeniu, iż nie będą ingerować tam, gdzie mogą znajdować się rdzenne formy inteligentne. Jednak nie zawsze można dokładnie zbadać dany teren przed zakotwiczeniem promu ziemskiego by mieć pewność, iż planeta jest niezasiedlona. Nie można też przewidzieć konsekwencji spotkania z inną nacją, a czasem w ogóle trudno dostrzec gatunki inteligentne. Ograniczenia z jakimi borykają się bohaterowie, to głównie stereotypowe założenia, co do tego, jak może wyglądać i w jaki sposób działa obcy świat oraz porozumiewa się jednostka inteligentna.
Ponownie zostaje podkreślony fakt dokonywanych przez człowieka zakłóceń w równowadze środowiska na rzecz własnych wygód. Nie bacząc na efekty niszczymy środowisko naturalne: wycinamy lasy, zaburzamy naturalne koryta rzek, co odbija się negatywnie na ich mieszkańcach. A ich strata to również utrata korzystnego środowiska dla bytowania gatunku ludzkiego. Ekspansja jednego gatunku pociąga za sobą nieodwracalne skutki i ten problem zostaje wyeksponowany u Morgana poprzez posłużenie się bohaterem w osobie ziemianina, rdzennego Amerykanina oraz ptaka z ekosystemu obcej planety w pierwszym opowiadaniu. Podobnie w drugim, bardziej rozwiniętym "świat inny, niż się wydaje" odbywa się "walka" o utrzymanie równowagi sprzed przybycia statku korporacji i skupienie się na niesieniu pomocy dwóm zaciekle zwalczającym się gatunkom Tygrysiego Świata. Natomiast "Mądrość cesarstwa" jest już ukłonem w kierunku kultury starych Chin, gdzie porozumiewanie się na poziomie dyskretnej aluzji i gry słów, taktownej dyplomacji i szacunku prezentuje świat Quing, kolonii zamieszkującej przez ludność z ziemskiego kontynentu Azja. W tym wypadku czytelnik może poczuć się jak widz w teatrze, gdzie poznaje kunszt aktorów w sztuce sprzed wieków.
W porównaniu z innymi utworami Rafaello Morgana opowieści z "Czwartej rasy" są jak baśnie, wytwory wyobraźni oddające chęć stworzenia idealnego, zrównoważonego i przyjaźnie nastawionego świata. W moim mniemaniu to chęć stworzenia świata ułudy, idylli niezmąconej złem, górowaniem jednych nad innymi, życia w obopólnym szacunku każdego z występujących gatunków względem siebie. Może i utopia, ale czy nie przyjemnie się w niej, od czasu do czasu, zanurzyć?