Zbiór piętnastu opowiadań Dicka, nierówny, jak to bywa ze zbiorami, ale i tak niezwykle interesujący, zarówno ze względu na pomysły autora, jak i na związki tych pomysłów z wątkami, jakie znajdujemy w innych jego utworach. I tak np. "Mała czarna skrzynka" podejmuje wątek religii polegającej na empatycznym uczestniczeniu, za pośrednictwem technologii, w cierpieniach proroka Mercera wspinającego się po jałowym urwisku, obrzucanego kamieniami i ginącego, jaka pojawia się, w tej samej formie, w powieści "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach", tyle że opowiadanie pokazuje wcześniejszy etap zarówno historii Ziemi, jak i rozwoju merceryzmu, zanim stanie się ogólnoświatową religią. Mamy też, w innym opowiadaniu, motyw sztucznego zwierzęcia, nieodróżnialnego od prawdziwego, powtarza się też obraz kolonii pozaziemskich jako miejsc, w których życie jest ciężkie i beznadziejne, i które służą Ziemi do pozbywania się nadmiarowych czy niechcianych obywateli.
Kilka opowiadań na różne sposoby ukazuje upadek ziemskiej cywilizacji, bądź to na skutek cofnięcia się w rozwoju, jak w tytułowym tekście, bądź to na skutek działań obcych, pozaziemskich sił. Kosmici lub nie-ziemskie kultury (czyli społeczności ludzkie, ale skłócone z macierzystą planetą), jeśli nie próbują wprost zniszczyć ludzkości, czasem działając w dziwaczny sposób, jak Fnoolowie, to przynajmniej mieszają jej w głowie, na przykład za pomocą gier hazardowych. "Mecz rewanżowy" z jego automatem do gry to jedno z bardziej zadziwiających opowiadań ze zbioru.
Nie mogło oczywiście zabraknąć tematu manipulacji ludźmi przez telewizję czy nachalne reklamy (przy czym "nachalne" to mało powiedziane, przeczytajcie "Chwyt reklamowy"), oraz, jak to u Dicka, kwestii odmiennych stanów świadomości albo celowo wywołanych halucynacji czy złudzeń. Mamy także polowanie na mutanty, dość oczywiste rozwiązanie relacji model-oryginał w opowiadaniu "Miasteczko" oraz baśniową historię "Króla Elfów", która gatunkowo przynależy do dziedziny fantasy, a nie science fiction. Może się to bardziej lub mniej podobać czytelnikowi, ale nudzić się wobec tej różnorodności tematów nie sposób.
Oczywiście, po tekstach Dicka znać upływ czasu, w końcu nasza teraźniejszość to jego przyszłość, a rok, w którym dzieje się "Blade Runner" już minął. Jego wizje rozwoju technologicznego i rozwoju podróży kosmicznych (kolonizacja Marsa!) dziś mogą więc budzić uśmiech, podobnie jak obraz społeczeństwa. Niezależnie od tego, w jakiej epoce rozgrywa się akcja, proponowany przez Dicka model społeczeństwa odzwierciedla stosunki i realia Stanów Zjednoczonych z lat sześćdziesiątych, rodziny z zapracowanymi mężami dojeżdżającymi przez wiele godzin do i z pracy - w "Chwycie reklamowym" bohater dojeżdża statkiem kosmicznym z okolic Jowisza, ale i tak tkwi w korku na wielopasmowej kosmostradzie, jak Amerykanie dążący z pracy na przedmieścia - i z żonami czekającymi na nich w domach z gorącą kolacją.
Postacie kobiet u Dicka to osobna kwestia: albo są bezwolne, pozbawione osobowości, albo przeciwnie - są złymi, pustymi istotami, cynicznymi manipulantkami, zdradzają, oszukują i eksploatują mężczyzn. Ta tendencja szczyt osiąga w kontrowersyjnym opowiadaniu "Przedludzie", w którym prawo do aborcji rozciągnięte zostało na dzieci... do lat dwunastu. I zgadnijcie, kto najchętniej pozbywa się niechcianych potomków? Oczywiście kobiety.
No cóż, z poglądami autora możemy się nie zgadzać, nie zmienia to jednak faktu, że mamy do czynienia z wysokiej klasy fantastyką.