To, że kocham czytać to nie sekret. Czytam dużo i praktycznie każdą wolną chwilę spędzam z książką. Natomiast im więcej czytam, tym trudniej znaleźć mi rzeczy, które mnie zachwycają. Książki, które wciągają mnie po czubek głowy, od których nie mogę się oderwać. Na szczęście zdarzają się takie „egzemplarze”, a dziś opowiem o jednym z nich. Panie i Panowie, przed wami „Agla. Alef” autorstwa Radka Raka.
Bohaterką tej książki jest Sofja Kluk, córka doktora nauk przyrodniczych. Sofja to samodzielna, butna dziewczyna. Można ja nazwać chłopczycą. Kiedy jej ojciec wyjeżdża na wyprawę badawczą, a informacje o jej postępach i powrocie taty są bardzo skąpe, Sofja musi sama o siebie zadbać. Musi zmierzyć się z dorosłymi, którzy mają nad nią władzę, stawiać czoła losowi, którego sama nie wybrała.
Chciałoby się napisać, że bohaterka dorasta, ale tak naprawdę nie wiemy, jaka była wcześniej. Poznajemy ją w pierwszym rozdziale książki i od tego momentu śledzimy jej losy. Można mieć wrażenie, że Radek Rak na bieżąco nadpisuje przygody Sofji, że trudno wyłapać problematykę powieści. Zresztą tzw. „misja” głównej bohaterki zaczyna klarować się na końcu.
„Agla. Alef” to kwintesencja fantastycznej powieści przygodowej. Jednak łatwo zauważyć, że nie tylko o przygodę się tu rozchodzi. Aluzje psychologiczne, społeczne, a nawet polityczne są to wyraźnie widoczne. Chociażby aspekty związane z dorastaniem jak miłość, przyjaźń, zaufanie. Albo bieda, wyzysk będące pokłosiem totalitarnego ustroju. A nawet feminizm brutalnie odcinający się na tle świata z powieści.
A ów świat jest bardzo ciekawy. Ja nazwałam go „śliwka robaczywka”. Dla czytelników bardzo smaczny i atrakcyjny w odkrywaniu. Szczególnie, że bohaterka niejako wychodzi spod ochronnego klosza ojca i brutalność dorosłego życia mocno ją poturbuje. Silnemu charakterowi zawdzięcza to, że przetrwa. Ale wróćmy do miejsca akcji. W „Agli” mamy społeczeństwo spętane i normami obyczajowymi, i prawem, a przy tym nic sobie z tego nie robiące. Obok sztywnej etykiet i grzmiących haseł na temat moralności panoszy się brud i występek. A w efekcie ciągłej inwigilacji i opresyjnych praw pojawia się cwaniactwo i wszelkie próby obejścia systemu. Aby żyć w nim, ale nie na jego zasadach.
W trakcie czytania zauważyłam, że Radek Rak stroni od klasycznych opisów, co wspaniale wpływa na dynamikę akcji. Może się wydawać, że przez to powieść jest mało plastyczna. Nic bardziej mylnego. Radek Rak tworzy wspaniałe, dynamiczne obrazy. To jest niesamowite, jak zręcznie wplata on wygląd postaci i miejsc w bieg wydarzeń. Tak pobudza wyobraźnie, że czytelnik chcąc nie chcąc widzi przed sobą sceny z książki.
Na koniec muszę wspomnieć, jak Radek Rak wspaniale bawi się językiem. Powieści fantasy mają to do siebie, że znajdziemy w niech dziwne nazwy lub wymyślone dialekty. Czasami takie słowotwórstwo jest kompletnie „od czapy”, ale w „Agli” wiele rzeczy jest znajomych. Chociażby taki jomski akcent: „Szmegege. Harun, ty masz take honor jak ajne trefne dudnder gwint”[1]. Również imiona są wyjątkowo oryginalne i dużo mówiące o samej postaci.
Wybornie się bawiłam czytając książkę „Agla. Alef”. Ta książka jest jak pajęczyna. Przypadkowe nitki tworzą bardzo estetyczną konstrukcję. Z każdym rozdziałem odsłania nam się plan, a fabuła nabiera kształtu. Ta powieść to zarówno wspaniała rozrywka – i przygodowa, i językowa – ale nie tylko. Bo Radek Rad zadbał o wszelkie aspekty świata i postaci, aby były jak najbardziej kompletne.
[1] Radek Rak, „Agla. Alef”, wyd. Powergraph, Warszawa 2022, s. 459.