Upragniona i wyczekiwana przeze mnie kolejna, świąteczna (no, może nie całkiem:)) komedia kryminalna Iwony Banach. Nie mogłam się doczekać, aż będę miała egzemplarz w rękach i będę czytać – bardzo dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska za egzemplarz:) Do dziś pamiętam świetny czas, który spędziłam z „Wigilią ze skutkiem śmiertelnym” z ubiegłego roku i również serdecznie ją Wam polecam.
„𝑫𝒖𝒄𝒉𝒚 𝒃𝒚𝒘𝒂𝒋ą 𝒑𝒐𝒎𝒐𝒄𝒏𝒆, 𝒎𝒐ż𝒏𝒂 𝒋𝒆 𝒏𝒊𝒆ź𝒍𝒆 𝒘𝒚𝒌𝒐𝒓𝒛𝒚𝒔𝒕𝒂ć. 𝑵𝒐 𝒄𝒉𝒚𝒃𝒂 ż𝒆 𝒊𝒔𝒕𝒏𝒊𝒆𝒋ą 𝒏𝒂𝒑𝒓𝒂𝒘𝒅ę...”
𝑫𝒖𝒄𝒉𝒚 𝒊𝒔𝒕𝒏𝒊𝒆𝒋ą 𝒄𝒛𝒚 𝒏𝒊𝒆? 𝑾𝒊𝒆𝒓𝒛𝒚𝒄𝒊𝒆 𝒘 𝒏𝒊𝒆, 𝒄𝒛𝒚 𝒋𝒆𝒔𝒕𝒆ś𝒄𝒊𝒆 𝒔𝒄𝒆𝒑𝒕𝒚𝒄𝒛𝒏𝒊?
Powieść „Ś𝙬𝙞ą𝙩𝙚𝙘𝙯𝙣𝙚 𝙙𝙪𝙘𝙝𝙤𝙗𝙧𝙖𝙣𝙞𝙚” przeniosła mnie do Borkowa Pokutnego. W hotelu „Astoria” dzieją się dziwne rzeczy, pojawiają się jakieś zjawy i napisy na lustrach... Winicjusz, właściciel podupadającego obiektu, widzi w tym szansę na pozyskanie nowych gości i oczywiście zarobienie pieniędzy. Wynajmuje dwie grupy: DrDuch, która w sposób naukowy chce udowodnić istnienie duchów i Duchacze, która jest zainteresowana hałasem i popularnością wokół swojej firmy i osób ją tworzących. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, przygotowania idą pełną parą a kucharka Ernestyna zostaje znaleziona martwa w tapczanie! Jak to w tapczanie? Powinna być w kuchni... Kto będzie gotował w Święta? Wszak Święta bez jedzenia to nie święta. A może to duchy zabiły kucharkę? Są święta, hotel pośrodku niczego, jest trup będzie więc śledztwo, zapowiada się cudowny czas.
Do znudzenia będę powtarzać, że uwielbiam komedie kryminalne pióra Iwony Banach. W każdej z nich dostaję wszystko, czego potrzebuję w takiej powieści: poczucie humoru, sarkazm i ironię oraz trzeźwe, krytyczne (mimo zabawowego tonu) spojrzenie na otaczającą mnie rzeczywistość. Gra słów (świąteczne duchobranie, Borkowo Pokutne, DrDuch, Duchacze) jak zwykle fantastyczna ;) Co by nie mówić temat duchów zawsze wzbudza duże emocje, czy jednak są groźne, tego nikt nie wie. Co mamy pod drugą warstwą? Spraw od zatrzęsienia :) Myślę, że poniższy fragment wyczerpuje puentę:
„Duchy, o ile istnieją, raczej powinny unikać miejsc szczęśliwych i radosnych chwil, bo jakoś niezbyt dobrze się w takich miejscach i momentach czują, a Boże Narodzenie, to czas radości par excellence, ale od kiedy zrobiono z niego marketingową wydmuszkę do wyciągania pieniędzy, a rodziny zamiast się wspierać, wylewają pod choinką swoje większe i mniejsze żale, zakąszając traumą i przełykając łzy w kieliszkach, szczęście jakoś nikomu nie zakłóca spokoju.
Duchom też nie”.
„Świąteczne duchobranie” przedstawia galerię postaci o przerysowanych karykaturalnie portretach psychologicznych. Mąż zdradzający żonę, to przecież nadal mąż („seks wiadomo lepszy od miłości, bo z miłością nigdy nic nie wiadomo”), picie alkoholu to przecież nic złego, a że w święta pije się go wiadrami w niektórych polskich domach, to nic nie szkodzi, życie jest to zwykłe, szare bure, ponure ale na Facebook'u mogę być szczęśliwa i mieć piękne życie. Parcie na szkło jest czasem tak silne, ze szkło pęka :) „Eh – westchnęła – to były piękne czasy, nie to, co teraz, że młodzi w smartfonach siedzą, świata nie widzą, człowiek biedny był, ale jaki szczęśliwy” - może i był, ale niewiele osób o tym wiedziało ;) „To nieprawda, że ludzie są bez serca., nie, to sieć jest bez serca, a oni tylko jej się podporządkowują. Sieć zaczyna żądać dzióbków? Początkowo wszyscy się dziwią, a później ciach i w kilka tygodni nie ma celebryty bez dzióbka, zaraz potem idzie to dalej. Sieć żąda wylewania na siebie zmrożonej wody? Chwila moment i każdy to robi”.
„Święta to dziwny okres” i zgadzam się z tym określeniem Iwony Banach. „Świąteczne duchobranie” wydawać by się mogło, że będzie tylko świetną rozrywką (i jest, bez dwóch zdań!) ale jest też mocno refleksyjną opowieścią o nas samych i o tym, jakie wartości w naszym życiu są najważniejsze nie tylko w święta. Życzę każdemu, żeby wybierał zawsze w zgodzie ze sobą.
Czytajcie, polecam.