„Uważaj, o czym marzysz, bo może się spełnić”.
Pomyśl o swojej ulubionej powieści. Masz ją?
A teraz wyobraź sobie, że możesz zanurzyć się między jej strony. Wejść w głąb świata, o którym tyle czytał*ś, do której wracał*ś wielokrotnie myślami. Poznać jej bohaterów, doświadczyć ich losów na własnej skórze.
Poczuć klimat tej historii.
Ale co jeśli… tak tylko hipotetycznie… ten świat nie jest do końca taki, jaki sobie wyobraził*ś? Jest mroczny, przerażający, pełen bólu i cierpienia niewinnych. Między drzewami latają oślizgłe stwory, z wody wyłania się odrażająca abominacja, a ludzie w maskach ze skóry próbują Cię skrzywdzić?
Adelle i Connie połączyła nie tylko miłość do gotyckiej powieści „Mojra”, wypełnionej romantycznymi rozterkami i namiętnościami. Kiedy nadarza się okazja, żeby przenieść się do świata najukochańszych bohaterów, nie wahają się ani chwili. Niestety świat, który sobie wyobrażały nie jest do końca, taki, jak się spodziewały, a ucieczka z koszmaru może być trudniejsza, niż zakładały.
Z twórczością Madeline Roux miałam już okazję się spotkać i nie było to zbyt przyjemne doświadczenia, stąd też nie miałam większych oczekiwań. Jednak zarówno opis, jak i przecudowna, klimatyczna okładka, skusiły mnie i… okazało się, że to była świetna decyzja.
Główne bohaterki, Adelle i Connie, ze swojego świata, trafiają między strony ukochanej powieści „Mojra”, która okazuję się spaczoną wersją historii, jaką znały. Na przełomie kilku stron nastrój z beztroskiego, sielankowego, zmienia się w mroczny i podszytą nutką strachu. Na swojej drodze spotykają się z bólem, cierpieniem, śmiercią oraz obrzydliwymi abominacjami. Przejście między skrajnie różnymi rzeczywistościami i wywołanie swoistego niepokoju w czytelniku, udało się autorce świetnie.
Każdemu z nas niejednokrotnie zamarzyło się znaleźć obok bohaterów ulubionej książki i, mimo że autorka sięga Pomocno znany motyw, przedstawiła go w świeży i nieoczywisty sposób. Powieść niejednokrotnie zaskoczyła mnie i chociaż chwilami również irytowała, to fabuła porwała i od pierwszych stron do końca czułam się zaintrygowana historią. Niesamowicie spodobało mi się, że osoby, jakie główne bohaterki spotkały na swojej drodze nie były tylko ledwie zarysowanymi postaciami opisanymi w „Mojrze”, ale każda z nich została stworzona ze skrupulatną dbałością o szczegóły. Każdy z nich w tym nowym, dziwnym świecie, miał swoją historię, przeżycia i wywoływał odczuwalne dla czytelnika emocję. I, pomimo że przewinęło się nieco bohaterów, byli na tyle unikatowi, że nie zlewali się oni w jedną wielką masę.
Chociaż książka okazała się gigantycznym (i pozytywnym) zaskoczeniem, nie obyło się bez wad. Bohaterowie, i to nie tylko Adelle i Connie, które były nastolatkami, więc teoretycznie więcej można im wybaczyć, momentami zachowywali się nieracjonalnie. Decyzję podejmowane przez nich były dla mnie całkowicie niezrozumiałe i nieadekwatne do sytuacji.
Niestety wpadło mi w oko kilka błędów korekcyjnych. Nie jestem osobą mocno zwracającą uwagę na takie mankamenty i zazwyczaj ich po prostu nie dostrzegam, a tutaj odrobinę wybijały z rytmu.
Jednak nawet z tymi kilkoma wadami, „Księgę żywych sekretów” czytało mi się po prostu świetnie. Od kreacji bohaterów, poprzez niesamowity mroczny klimat powieści, po naprawdę wciągającą fabułę. Zakończenie również pozytywnie mnie zaskoczyło i zostawiło z bananem na ustach, dlatego tym bardziej cieszę się, że mamy kolejną dobrą jednotomówkę dostępną na rynku. Książka idealnie nada się dla starszej młodzieży pragnących poczuć delikatne uczucie strachu oraz niepokoju, ale dorosły czytelnik również może czerpać z niej masę przyjemności.