Ostatnie wakacje przed wyjazdem na studia to czas wyjątkowy dla każdego nastolatka. Jeszcze pod bezpiecznym okiem rodziców, a jednak już za chwilę w nieznanym mieście, wśród obcych ludzi, gdzie będziemy zdani wyłączni na siebie. Ale lato Marianny było wyjątkowe również z innych powodów. Przede wszystkim, w sierpniu 1939 roku w powietrzu wisiało ogromne prawdopodobieństwo wojny, która miała zmienić losy świata i na długie lata pozbawić spokojnego życia w przepięknej mazowieckiej wsi.
„Zjada kawałek ciasta czekoladowego i popija go kawą. Nie taką, jak podaje się w jej domu dzieciom – pachnącą palonym zbożem, polami, spokojem. Tutaj sączy gęstą, czarną arabicę. Pierwszy raz. I choć usta wypełnia jej głęboki, gorzko – kwaśny smak, nie krzywi się. Może właśnie tak – intensywnie – smakuje dorosłość? Kawa pachnie jak coś zakazanego, niezwykłego. Kofeina pobudza zmysły…"
Młodziutka Marianna Borucka właśnie dostała się na studia prawnicze i spędza ostatnie wolne miesiące w rodzinnym majątku. Jest to dla niej czas szczególny, kiedy powoli wkracza w dorosłość, odkrywa swoją kobiecość, a także przeżywa pierwszą, młodzieńczą miłość. Jest niezwykle barwną postacią, która wybija się ponad epokę, w której przyszło jej egzystować. W czasach, gdy kobiety żyły w cieniu mężczyzn, zajmowały się domem oraz wychowywaniem dzieci i nie myślały o wykształceniu, Marianna na przekór chciała mieć własne zdanie, być zauważaną i docenianą. Nie godziła się na rolę jaką narzucały jej normy społeczne. Z głową pełną ambicji, sercem wypełnionym marzeniami i ogromnym apetytem na życie, mawiała:
„Świat się zmienia. Polska jest wolna. Ja też chcę.”
Los nie był obojętny na tak pełną życia młodą osobę i stawiał na drodze Marianny kolejne wyzwania. W życiu bohaterki pojawił się Zygmunt Jasieński. Inteligentny mężczyzna, Warszawiak, tak bardzo różniący się od chłopców z prowincji. Dla Marianny był uosobieniem ideału, bo choć była nieprzeciętnie ładną kobietą, to Zygmunt stanowił dla niej wyzwanie. Nie obsypywał jej pustymi komplementami, nie zabiegał o jej względy. I dlatego Marianna oszalała na punkcie Zygmunta, była gotowa oddać mu siebie, wpadła w pułapkę własnego pożądania. Dokąd ją to zaprowadziło?
Muszę przyznać, że na początku byłam nieco rozczarowana. Długie opisy i mała ilość dialogów nie od razu przypadły mi do gustu, jednak kiedy dałam się porwać lekturze, na dobre pochłonęły mnie uroki mazowieckiej wsi. Katarzyna Zyskowska – Ignaciak niezwykle malowniczo opisała krajobrazy, które bardzo oddziaływały na moją wyobraźnię. Można niemal poczuć zapach siana, lasu czy powideł smażonych przez Gabrielę. Autorka również w niezwykle ujmujący sposób pokazała życie ziemiańskiej rodziny, na krótko przed wojną. Na wsi, gdzie ludzie nie mieli dobrego dostępu do informacji, nie do końca zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie miało wkrótce nadejść. Żyli w swojej arkadii, prowadząc spokojne, ale szczęśliwe życie, w którym obowiązywały sztywne zasady, a rola kobiety była bardzo ograniczona. W końcu jest to również opowieść o przyjaźni, której nawet wojna nie zdołałaby zniszczyć.
Ogromnie się cieszę, że „Upalne lato Marianny” to pierwsza część sagi rodzinnej, bo nie ulega wątpliwości, że jest to powieść, która urzeka, przenosi nas w zupełnie inny świat i przypomina, dziś już właściwie zapomniane, wartości. Autorka stworzyła barwną historię, w której pierwsze skrzypce grają marzenia, dorastanie oraz plany na przyszłość, które być może nigdy nie będą miały okazji się spełnić…