Strażnik recenzja

Strażnik czyli ciekawy pomysł z mniej ciekawym wykonaniem

Autor: @sehar ·5 minut
2020-05-10
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Statystyczny czytelnik podobno traci zainteresowanie książką i porzuca ją na osiemnastej stronie. Jeśli rzeczywiście jest tak jak twierdzi statystyka to mogę chlubić się tym, że przeczytałam więcej niż osiemnaście stron "Strażnika", To, że brnęłam dalej w książkę wynikało bardziej z mojego uporu niż tego, że nagle okazała się ona wyjątkowo zajmującą lekturą. Wymęczyłam kilkadziesiąt stron, zanim dałam sobie spokój. Nie chodzi o to, że "Strażnik" okazał się tragicznie złą powieścią. Cała rzecz sprowadza się do tego, że jest on zwyczajnie nudny. Zdaję sobie sprawę, że są książki, w których akcja rozwija się szybciej i są takie, które potrzebują więcej czasu na jej rozwinięcie. Nie mam trudności z czytaniem tych drugich, czego przykładem jest trylogia "Królewskiego Skrytobójcy". Fabuła posuwa się swoim własnym nieśpiesznym tempem, ale jest na tyle dobrze skonstruowana, że potrafi wciągnąć i oczarować. To coś, czego nie mogę powiedzieć, pomimo najlepszych chęci o fabule "Strażnika".

Głównym bohaterem tej historii jest siedemnastoletni Hubert. Zwykły nastolatek, który chodzi do szkoły, ma rodziców i najlepszego kumpla, czasami przychodzą mu do głowy idiotyczne pomysły typu kąpiel w miejskiej fontannie. W miarę beztroskie nastoletnie życie Huberta zmienia się całkowicie podczas szkolnej wycieczki do Paryża. Wskutek pewnego incydentu w Luwrze, chłopak przenosi się o kilka lat w przyszłość. Po odzyskaniu przytomności w nieznanym sobie miejscu odkrywa, że fizycznie jest starszy, wygląda jak dorosły facet, a nie nastolatek. Na dodatek ma w pamięci dziurę, kompletnie nie pamięta co działo się z nim przez te ostanie lata. Co nieco dowiaduje się dopiero od człowieka z którym dane jest mu porozmawiać tuż po przebudzeniu. Niejaki Jurek, mieszkający w leśnej chacie były nauczyciel wyjaśnia, że znany im dotychczas świat przestał istnieć parę lat temu. A dokładnie w dniu, w którym Hubert wraz z kolegami zwiedzał stolicę Francji. Zamachy terrorystyczne, konflikty zbrojne, epidemia, zniszczenie technologii i wszelkich innych katastrof z bogatego zestawu apokaliptycznych scenariuszy (chociaż inwazji z kosmosu akurat w „Strażniku” zabrakło) doprowadziły ludzkość na skraj zagłady. Ci, którym udało się przetrwać koniec świata utworzyli swoje społeczności albo zdecydowali się żyć na własną rękę. Upadek cywilizacji doprowadził sprawił, że ukrywające się przez wieki słowiańskie demony wypełzły ze swoich kryjówek i rozpanoszyły na ziemiach postapokaliptycznej Polski. Hubert prędko przekonuje się, że nie tylko musi nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości, ale również nie dać się zeżreć jakiemuś wrogo nastawionemu do ludzkiego gatunku stworowi z mitów i legend. Podczas swojej podróży trafia do niewielkiej osady będącej jednocześnie schronieniem ludzi, którzy przeżyli kataklizm. Zostaje zaakceptowany przez tamtejszą społeczność, a nawet dostaje robotę, dzięki czemu nie obawia się, że na przykład miejscowi uznają go za totalnego darmozjada i przepędzą na cztery wiatry. Właściwie to tyle w kwestii fabuły. W większości opowiada ona o pobycie bohatera w tejże społeczności. Hubert zawiera znajomości, gawędzi z pozostałymi bohaterami, zajmuje się wypełnianiem wyznaczonych mu obowiązków, niekiedy walczy z napotkanym gdzieś demonem lub bierze udział w wypadach poza osadę w celu zdobycia niezbędnych do życia przedmiotów. Tak z bardziej realistycznego punktu widzenia życie w bezpiecznym schronieniu dla wielu ludzi zapewne okazałoby się lepsze i nawet gdyby mieli umierać z nudów wybraliby właśnie takie rozwiązanie niż na przykład szwendanie się po nieznanych terenach zamieszkałych przez demony, bandytów i diabli wiedzą kogo tam jeszcze. Jednak fikcja rządzi się trochę odmiennymi prawami. Wymaga od pisarza umiejętności ukazania takich wyborów w bardziej przemyślanej oraz atrakcyjnej dla czytelnika formie.

Problem ze „Strażnikiem” polega na tym, że autorka wpadła na niezły pomysł, ale gdy już przyszło co do czego chyba nie za bardzo wiedziała, jak wyciągnąć i rozwinąć cały ukryty w nim potencjał. Hubert z kompanami są tak nijakimi, papierowymi a czasami też irytującymi postaciami, że trudno ich polubić, przejmować się ich losem. Demon mógłby w każdej chwili podgryzać im wszystkim łby, a mnie w ogóle by to nie obeszło.Z fabułą wygląda podobnie. Wydarzenia ciągną się dość monotonnie. Zabrakło mi napięcia w scenach przy których zbudowanie napięcie byłoby wskazane. Bohaterowie żyją w postapokaliptycznym świecie, lecz rzadko odczuwa się, że faktycznie jest im ciężko, muszą walczyć o przetrwanie z demonami. Pod koniec powieści akcja raptownie przyśpiesza, przez co nie można oprzeć się wrażeniu, że wiele konwersacji prowadzonych między postaciami i randomowe zdarzenia jakich doświadczają są zapychaczami stron mającymi jedynie za zadanie zwiększyć objętość książki. Nie podoba mi się w dodatku to, że autorka tak normalizuje picie alkoholu. Kiedy Hubert przeżywa kryzys upija się czymś mocniejszym. Kiedy rozmawia z pozostałymi bohaterami to niekiedy na stole stoi butelka czegoś z procentami. Nie chcę nikogo moralizować, rozumiem, że każdy dorosły człowiek może od czasu do czasu sięgnąć po alkohol. Z tymże „strażnik” to powieść skierowana do młodzieży. W obecnych czasach gdy Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych donosi, że coraz więcej młodych ludzi sięga po alkohol ukazywanie w powieści młodzieżowej bohatera w najlepsze sięgającego po alkohol nie wydaje się być w porządku. Chciałabym żeby pisarze piszący książki dla młodszych czytelników bardziej zastanawiali się, jaki przekaz zamieszczają w swoich powieściach. Hubert w „Strażniku” popija sobie alkohol gdy jest smutny albo potrzebuje z kimś pogadać i nie ma z tym żadnego problemu. Picie trunków wśród młodych jest czymś zupełnie normalnym. Tak właśnie dałoby się zinterpretować te przygody z alkoholem.

Jak wspomniałam na początku „Strażnik” nie jest tragicznie złą książką. Nie zalicza się także do najbardziej godnych polecenia postapo. Nie porywa z fabułą, pojawiają się w niej drobne potknięcia i głupotki, lecz przynajmniej jest napisana na tyle przejrzystym stylem, że przy większych pokładach cierpliwości można dotrwać do jej końca. Zdradzę, że samo zakończenie daje jako taką nadzieję, że następna część trylogii będzie ciekawsza, ale ja na razie daruję sobie „Tropiciela”. Miłym odkryciem jest również to, że Hendel zrobiła jakiś research na temat radzenia z deficytem produktów. Bohaterowie kiedy chcą napić się kawy to nie piją cudem dobrze zachowanej po latem kawy, tylko popijają kawę z kasztanów. Tak, faktycznie z kasztanów wyrabia się kawopodobny napój. Autorce należy się drobna pochwała za to, że w tym przypadku nie poszła na łatwiznę.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-05-09
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Strażnik
2 wydania
Strażnik
Paulina Hendel
7.7/10
Cykl: Zapomniana księga, tom 1

Hubert budzi się w ciemnym i zamkniętym pokoju, ubrany w starą koszulę i poprzecierane dżinsy. Zamiast w Paryżu, znajduje się teraz sto kilometrów od morza… w Polsce. Dodatkowo, jest ranny i wygląda ...

Komentarze
Strażnik
2 wydania
Strażnik
Paulina Hendel
7.7/10
Cykl: Zapomniana księga, tom 1
Hubert budzi się w ciemnym i zamkniętym pokoju, ubrany w starą koszulę i poprzecierane dżinsy. Zamiast w Paryżu, znajduje się teraz sto kilometrów od morza… w Polsce. Dodatkowo, jest ranny i wygląda ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Hubert przebywa na wycieczce w Paryżu, gdy na miasto spadają bomby. Wydarzenia urywają się i chłopak budzi się 7 lat później w Polsce, w nowej rzeczywistości, samotny, w domu obcego mężczyzny i nie p...

@papierowa_ksiazka @papierowa_ksiazka

Gdyby "The Walking Dead" i "Dark" mieli nastoletnie dziecko... może nie do każdego trafi takie porównanie, ale w moim odczucia klimat "Strażnika" jest bardzo podobny do tych dwóch produkcji. Czy to z...

@mysilicielka @mysilicielka

Pozostałe recenzje @sehar

Gracja i furia
Niby feminizm, niby romans, czyli o tym jak napisać o wszystkim i o niczym

Literatura ma to do siebie, że zmieniają się w niej co jakiś czas trendy. W szczególności dotyczy to tak zwanej bestsellerstyki. Każdy, kto obserwuje rynek wydawniczy cz...

Recenzja książki Gracja i furia
Moja przyjaciółka opętana
Ja, moja przyjaciółka i nasz(e) demon(y)

Nie mam w zwyczaju oceniać książki po okładce, jednakże okładka “Mojej przyjaciółki” przyciągnęła mój wzrok. W pozytywnym sensie. Od razu skojarzyła się mi z popularnymi...

Recenzja książki Moja przyjaciółka opętana

Nowe recenzje

Klub Dzikiej Róży
Dzika róża
@patrycja.lu...:

"Klub Dzikiej Róży" zaprasza w progi podupadłego pensjonatu w czasach powojennych, w którym policja odkrywa zwłoki. Mie...

Recenzja książki Klub Dzikiej Róży
1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Tetbeszka
@patrycja.lu...:

"1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy" to debiut Aleksandry Maciejowskiej, w którym przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz...

Recenzja książki 1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Dzieci jednej pajęczycy
Pajęcza sieć
@patrycja.lu...:

"Dzieci jednej pajęczycy" przenoszą nas do świata Aglomeracji, gdzie cywilizacja próbuje utrzymać się na powierzchni za...

Recenzja książki Dzieci jednej pajęczycy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl