Kiedy w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl pojawiła się powieść Barbary Davis "Ostatnia z dziewcząt Moon" czułam, że będzie to książka dla mnie. Ciemna, trochę tajemnicza i magiczna okładka oraz intrygujący opis wydawcy potwierdziły tylko moje przypuszczenia. Powieść została nazwana światowym bestsellerem i rzeczywiście w moim odczuciu jest po prostu najlepsza.
Lizzy wyjechała z Moon Girl Farm w Salem Creek w Nowej Anglii przed ośmiu laty, ale zawsze gdzieś w głębi serca czuła związek z tą ziemią. Tutaj została jej babcia Altea - osoba wyjątkowa pod wieloma względami. Teraz po śmierci seniorki Lizzy musi wrócić na farmę aby pozamykać sprawy z przeszłości. To niesamowite miejsce, jej dom rodzinny należy teraz właśnie do niej. Kobieta postanawia zaopiekować się również dziennikami swoich przodkiń. Ród kobiet Moon jest szczególny, a każda z kobiet do niego należących posiada pewien wyjątkowy dar i podąża przez życie swoją własną ścieżką. W szafie Altei obok dzienników przodkiń przekazywanych z pokolenia na pokolenie znajduje się też czysty, niezapisany notes przeznaczony dla Lizzy. Babcia postanowiła też podarować swojej wnuczce bardzo osobisty notatnik z listami, które mają wskazać dziewczynie właściwą drogę.
Historia rodu Moon w Salem Creek rozpoczyna się pod koniec XVIII w. Wtedy na tym miejscu były jedynie łąki i pastwiska. Spodziewająca się dziecka Sabine Moon uciekła przed represjami z Francji i osiadła w Nowej Anglii. Po niej były kolejno Patrice, Renee, Dorothee, Sylvie, Aurore, Honore oraz Altea, Rhanna i Elizabeth czyli Lizzy. Członkinie rodu zajmowały się zielarstwem i tworzeniem talizmanów. Każda z dziewcząt Moon posiadała jakiś dar, który ujawniał się w okresie dojrzewania. U Lizzy była to alchemia aromatów. Umiejętność czytania w ludziach oparta na zapachu miała ją chronić przed potencjalnym zagrożeniem, bo każda osoba roztacza wokół siebie swego rodzaju zapachową aurę. Ten dar Lizzy mogła odczuwać tylko tu, w okolicy Salem Creek. Obecnie kobieta mieszka w Nowym Jorku i zajmuje się komponowaniem perfum.
Powieść Barbary Davis zauroczyła mnie bez reszty. Fabuła jest niezwykle intrygująca, roztacza aurę tajemniczości i magii, w którą zostały wplecione tylko z pozoru zwyczajne wydarzenia - rozliczenie się z przeszłością, trudne dziedzictwo, powrót córki marnotrawnej oraz przede wszystkim próba dotarcia do prawdy o niewyjaśnionym morderstwie, które miało miejsce przed ośmiu laty na terenie Moon Girl Farm.
Autorka w bardzo umiejętny sposób połączyła w tej powieści kilka gatunków - mamy elementy obyczajowe, romansowe i kryminalne, które wspaniale się przeplatają i uzupełniają tworząc ostatecznie bardzo ciekawą... sagę rodzinną. Znajdziemy tu także sporo informacji na temat ziołowych mikstur, herbatek i leków uzupełnionych o dawną magię i ludową tradycję. Powieść przepełniona jest emocjami. Ma w sobie pewną świeżość i wyjątkowość.
Autorka posługuje się prostym językiem, ale jej styl jest mocno obrazowy i wspaniale oddziałuje na naszą wyobraźnię. Dopracowane dialogi, interesujące listy babci do ukochanej wnuczki oraz umiejętne stopniowanie napięcia sprawiają, że trudno oderwać się od lektury.
Historia została bardzo dobrze zaplanowana i przemyślana w najmniejszym szczególe, głęboka w swojej wymowie - co jeszcze bardziej podnosi jej wartość. Spodobały mi się bardzo kreacje bohaterów. Ich charaktery są złożone, osobowości interesujące i nieprzerysowane co ma duży wpływ na autentyczność i wiarygodność postaci.
"Ostatnia z dziewcząt Moon" to pierwsza powieść Barbary Davis jaką miałam przyjemność przeczytać. Autorka zaskoczyła mnie pozytywnie pomysłem na fabułę i przekazem emocji. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła sięgnąć po jej kolejne książki.