Jeszcze nie mogę się otrząsnąć po tej lekturze. Bolesna i trudna. Przerażająca. Nie dociera do mnie, jak bliscy mogą się tak krzywdzić, jak ktoś, kto jest matką i ojcem, może wyrządzać swoim dzieciom tak ogromną krzywdę. Skala zła jest niewyobrażalna, trudna do ogarnięcia. A przyjąć do wiadomości, co te niewinne dzieci przeżywały pod jednym dachem z rodzicami, to jest aż nadto …
Przykładna matka i żona, Michelle Shelly Knotek znęcała się przez wiele lat nad swoimi córkami, bratankiem i przyjaciółką. Codziennie zadawała im ból. To jej sprawiało przyjemność. Karała dosłownie za wszystko, często również nie mając żadnych ku temu powodów. Nie potrafiła panować nad swoimi emocjami, nie kontrolowała swoich zachowań. Była przesiąknięta złem. Tortury były bardzo wymyślne i bestialskie. Polewanie zimną wodą nagich ciał, bicie, zamykanie w ciemnych i zimnych pomieszczeniach, głodzenie, przebywanie nago na mrozie, podawanie lekarstw zwiotczających ciała. To niektóre z jej praktyk. Ale w tym wszystkim pomagał jej mąż, David. Bał się przeciwstawić żonie, wykonywał posłusznie każde jej polecenie. Ciekawe jak długo trwałby jeszcze ten proceder? Czy kiedykolwiek wyszłyby na jaw ich praktyki? Jednak los sprawił, że córki kolejno opuszczały dom. I nie wytrzymały presji i napięcia. Doniosły na swoich katów. Prowadzone dochodzenie doprowadziło do procesu i skazania rodziców na kary wieloletniego więzienia. Kara była surowa, bo mieli też na sumieniu cięższe czyny. Shelly i David Knotek zakończyli odbywanie kary, już są oboje na wolności. A córki starają się ułożyć życie. Trudno im zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach, one są w nich obecne. Dzisiaj już dorosłe kobiety, ale nadal się boją … Oprawca jest na wolności, nigdy nie wiadomo, jak się teraz zachowa …
Nikomu ani słowa to oparta w faktach lektura, opisywane wydarzenia miały miejsce w latach 90-tych, w stanie Waszyngton. Przez ponad dekadę małżeństwu Knotek udawało się torturować bliskich, manipulować nimi, stosować wymyślną przemoc fizyczną i psychiczną. Ale, aby próbować poznać genezę ich zachowania, warto cofnąć się do czasów dzieciństwa i młodości Shelly, jej relacji i kontaktów z bliskim i całym otoczeniem. Wtedy naświetli nam się jej obraz, wyłania się powoli jej prawdziwe oblicze. Sprawianie bólu dawało jej ogromną przyjemność i spełnienie. Stopień demoralizacji jest przerażający.
Cały czas zadaję sobie pytanie, skąd w człowieku rodzi się tyle zła? Dlaczego rodzice krzywdzą swoje pociechy? Jaką trzeba być bestią, aby podniecać się, jak inni cierpią, proszą o litość i pomoc. Serce się rozdziera. Chce się krzyczeć głośno! Nie ma przyzwolenia na takie traktowanie ludzi! Zastanawiam się, czy kara jaką ponieśli jest współmierna do czynów i zła, jakie wyrządzili innym, i mam poważne wątpliwości.
To nie jest opowieść na jeden wieczór, ją trzeba dozować stopniowo. Jest bolesna i traumatyczna, nie sposób ogarnąć spokojnie tej historii. Autor uderzył w bardzo czułe miejsce, dotknął je i rozpalił ogień złości. Czytelnik, będąc bacznym obserwatorem, nie ma możliwości walczyć z wszechstronnym złem, może po skończonej lekturze tylko głośno wykrzyczeć swoje emocje.
Uważam, że to nie jest lektura dla każdego. Przestrzegam osoby o słabych nerwach i bardzo wrażliwe. Ale zachęcam do sięgnięcia po nią, można się przekonać na przykładzie sióstr – ofiar przemocy, jak mocna jest więź rodzinna i siostrzana miłość i nic nie jest w stanie jej pokonać. I to jedyny pokrzepiający aspekt tej mrocznej historii.