Rok 1998 dla matki Kasi kończył się tragicznie. Jej córka wyszła z domu 12 listopada i już do niego nie wróciła. Mimo poszukiwań nie udało się ustalić, gdzie jest; może matka czegoś im nie mówi, a tak naprawdę pokłóciła się z córką i dziewczyna uciekła z domu?
Tajemnica "pobytu" Katarzyny Z. rozwiązała się miesiąc później. Ludzką skórę, która wplątała się w śrubę pływającego po Wiśle statku zidentyfikowano przy pomocy badań DNA jako szczątki zaginionej.
Brak śladów sprawcy, brak świadków, brak konkretnych dowodów- tak początkowo wyglądała sprawa, której nadano kryptonim "Skóra". Po kilku miesiącach policja odebrała telefon od anonimowego mężczyzny twierdzącego, iż sprawcą jest Robert J., w najbliższym sobie otoczeniu uznawany za dziwaka. Śledczy nie znaleźli jednak żadnego obciążającego go dowodu. Sytuacja powtarza się w 2017 roku i mężczyzna ponownie trafia na radar policji. Pomimo braku mocnych dowodów Robert J. zostaje zatrzymany i aż do 2022 przetrzymywany w areszcie, a później skazany na dożywocie.
Czy policja zamknęła prawdziwego mordercę? A co, jeżeli ktoś o wiele lepszych znajomościach postanowił obciążyć niewinnego człowieka, by samemu uniknąć kary za zbrodnię... ?
Sprawą Katarzyny Z. żyła cała Polska; ba, rzekłabym, iż nadal budzi ona ogromne emocje. Szczególnie dlatego, że co do winy sprawcy wciąż nie ma pewności, mimo zapadłego wyroku. Jako zagorzała czytelniczka książek z gatunku true crime nie mogłam przejść obojętnie obok nowości od wydawnictwa W. A.B., szczególnie, że dotyczy zbrodni z naszego kraju. I również dlatego, że widząc nazwisko pani Moniki na okładce wiedziałam, że czeka mnie skrupulatne śledztwo.
Robert J. przez wielu uważany był za dziwaka. Próbował znaleźć sobie partnerkę, adorował daną kobietę na swój własny sposób, a gdy ta odrzucała jego zaloty- prześladował i wyzywał. Powtarzano, że podczas pomagania w laboratorium, bez mrugnięcia okiem zabijał myszy hodowane do badań.
Nie tylko to sprawiało, że wielu trzymało się od niego z daleka- po prostu był inny. Dziwny. Łatwy do oskarżenia o najgorsze, bo przecież za takim człowiekiem nikt nie będzie tęsknił.
Nieustannie zadziwia mnie fakt, jak łatwo można skierować śledztwo na niewłaściwe tory, jeżeli tylko ma się odpowiednie kontakty i idealnego kozła ofiarnego. Co prawda nie wiemy, czy Robert J. rzeczywiście jest niewinny, aczkolwiek jak możemy wyciągnąć jakiekolwiek wnioski na temat jego ewentualnego udziału w morderstwie, skoro bazuje ono jedynie na poszlakach? W taki sposób nikt nie powinien być sądzony. A jednak. Pani Monika Góra dotarła do kilkunastu osób, które brały udział w wydarzeniach tamtych lat- sąsiadów, rodziny czy ludzi w inny sposób związanych ze sprawą. W taki oto sposób dowiadujemy się, że był ktoś, na kogo wskazywało o wiele więcej dowodów...
Reportaż nie zawiódł mnie w najmniejszym stopniu. Książka jest właściwie do połknięcia na raz, a podczas lektury człowiek aż ma ochotę wrzasnąć na prowadzących śledztwo policjantów z racji tego, jak oczywistych rzeczy nie widzą. Albo jak przymykają na nie oko. Kryptonim "Skóra"... to rzetelna, pełna szczegółów pozycja, którą wręcz powinno się znać. Autorka po raz kolejny pokazała, jak świetnie idzie jej pisanie o dawnych sprawach, jak głęboko potrafi się dokopać. To książka z rodzaju tych, która budzi ogromne emocje- tak duże, że ciężko napisać o niej coś mądrego, co zachęci czytelników do skierowania na nią swej uwagi. Ona po prostu broni się sama.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa W. A. B. :)