„Osiem milionów koni poległo na tej okrutnej wojnie, zwanej wtedy Wielką, a także czternaście milionów ludzi, licząc straty także wśród ludności cywilnej. Ilu doznało trwałego uszczerbku na zdrowiu, próżno się zastanawiać, bo to już nie tak prosty rachunek. Przeżyli – to najważniejsze, choć dla wielu może byłoby lepiej, gdyby pozostali na polach bitewnych ze swoimi końmi, w podszytych strachem mundurach i zbutwiałych onucach; na nie swojej wojnie. Może lepiej byłoby, gdyby Ksawery Karłowicz jesienią tysiąc dziewięćset osiemnastego roku wykrwawił się w przyrożnym rowie, nie doczekawszy ratunku. Nie doczekawszy anioła w osobie Niny Jezierskiej, wracającej od sióstr zakonnych do swego podupadłego majątku na odludziu, co nieszczęsna przypłaciła swoim życiem, a wcześniej także życiem ukochanego męża.”
Życie w dolinie po pierwszej wojnie światowej wracało na dobry tor. Mieszkańcom udało się wszystko doprowadzić w jakimś stopniu do porządku. Gospodarka została rozbudowana, zakupiono nowe maszyny rolnicze, zaczęto handlować zwierzętami. Dzięki temu wszystkim zaczęło się żyć w końcu po tym wszystkim dostatecznie dobrze, aż do momentu wybuchu drugiej wojny światowej. Ludność znowu musi się zmierzyć z rzeczywistością. Każdy boi się co przyniesie jutro. Do doliny wróciła bieda, trwoga. Kobiety czekają z niecierpliwością na powrót swoich mężczyzn z obozów, przymusowych robót, z wojny. Niestety nie dla wszystkich przekazuję dobre wiadomości. Teraz, kiedy nastał czas wojny to właśnie na kobiety spada rola wypełnienia obowiązków domowych jak i tych wobec okupanta. Trzy kobiety Adela, Georgia i Aldona po swojemu dążą przez tą rzeczywistość czerpiąc z niej po trochu, ostrożnie, uparcie i po swojemu. Mimo tego, że przyszłość nie jest najlepsza, każdy wspomina lata przedwojenne. Choć wtedy też działy się rzeczy, o których warto zapomnieć. Akcja rozgrywa się na przełomie lat 20 – tych i 30 – tych XX wieku oraz w roku 1944 i 1945.
Grażyna Jeronim Gałuszka autorka wielu książek. Urodziła się i mieszka w Sosnowicy, niewielkiej wsi koło Radomia, gdzie w otoczeniu rodziny pisze, a dla relaksu zajmuje się niewielkim gospodarstwem. Absolwentka bibliotekoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim oraz scenariopisarstwa w PWSFTviT w Łodzi. Publikowała utwory poetyckie i krótkie formy prozatorskie w czasopismach oraz w antologiach poetyckich. Laureatka ogólnopolskiego konkursu na temat filmowy zorganizowanego przez Agencję Scenariuszową i tygodnik „Film”. Współautorka scenariusza jednego z popularnych seriali telewizyjnych. Jej książki poruszają niełatwe tematy. Podczas lektury wielu z nich emocje sięgały zenitu.
„Spóźnione powroty” to już trzeci tom cyklu dwieście wiosen. Książka dorównuję pozostałym, a może nawet jest i lepsza. Muszę stwierdzić, że potrzebowałam odskoczni i chciałam od dłuższego czasu przeczytać książkę o czymś zupełnie innym niż do tej pory. Coś można rzec cięższego, ale za razem pięknego. Temat książki jak sami możecie zobaczyć nie jest przyjemny. Czas wojny to był trudny okres dla wielu, do tego dużo ludzi straciło wtedy życie. Czasami boję się pisać o takich powieściach recenzję ponieważ jest to dla mnie trudny temat. Nie chciałabym nikogo w żaden sposób urazić, ale tutaj boję się już mniej ponieważ to, co zaserwowała nam autorka jest przepiękną historią, która chwyciła mnie za serce i nie puszcza. Wiem, że długo o niej nie zapomnę, mało tego ja nawet nie chce o niej zapominać. Do tego wiem, że chciałaby się dogłębniej przyjrzeć reszcie książek autorki.