Znany filozof w wywiadzie rzece z trzema rozmówcami, dwojgiem filozofów, i zakonnikiem opowiada o swoim życiu, filozofii, stosunku do religii, pasji operowej, fascynacji futbolem i wielu innych sprawach.
Ciekawy to człowiek, nie ukrywa swojej przeszłości, otwarcie mówi o żydowskim pochodzeniu, i innych trudnych sprawach. Jest też sporo ciekawych rozważań filozoficznych i etycznych. Ale znajdujemy również fragmenty trudne. I tak, rozdział poświęcony epistemologii a zatytułowany „Prawda i realizm” był dla mnie kompletnie niezrozumiały; zdaje się, że trzeba być dyplomowanym filozofem, aby pojąć sens na przykład takiego zdania: „Jeśli jednak dopuścimy reguły empiryczne w ramach antyrealistycznej koncepcji semantycznej, antyrealizm nie ma racji, ponieważ teoriodowodowe reguły uznawania zdań nie wystarczą.”
Najbardziej zainteresował mnie rozdział „Niebo w płomieniach” mówiący o jego stosunku do religii. Mówi: „…ja jestem agnostykiem, ale ze wskazaniem ateistycznym (…). Uważam, że nie potrafię udowodnić ani istnienia Boga, ani nieistnienia Boga, ale muszę wybrać. I wybieram niewiarę.” Ale nie jest to ateista zapiekły, jest otwarty na argumenty, poza tym bardzo był zaprzyjaźniony z arcybiskupem Józefem Życińskim, jest zaprzyjaźniony z Michałem Hellerem. Przy czym jego stosunek do religii nie jest negatywny: „Nie lekceważę więc rutynowego przejawiania się religii, bo ono pełni bardzo ważną funkcję społeczną. Czy zawsze taką będzie miało? Nie wiadomo. Na razie jest pewnym elementem socjalizacji, który opiera się właśnie na relacji zaufania.”
Główny jego problem z religią jest taki, że nie rozumie „jak człowiek może być odpowiedzialny wobec Boga, który go stworzył i jest wszechmocny i wszechwiedzący.” Rozwijając myśl mówi: „Stworzenie człowieka przez Boga, łącznie ze wszechwiedzą, jest tutaj zasadniczym momentem. To właśnie wyklucza wolność i, w konsekwencji, odpowiedzialność. Wielokrotnie o tym rozmawiałem, także z teologami. Starałem się poznać jakieś argumenty, które by – to nie była kwestia nawracania się – pomogły mi zrozumieć, jak to jest w doktrynie. Rozmawiałem na przykład z Tischnerem, a on powiedział, że nie ma racjonalnego rozwiązania. Albo wierzysz w zgodność Boga i ludzkiej wolności, albo nie i koniec. A ja wierzę w to, co potrafię zrozumieć.” Piękne zdanie, pod którym mogę się podpisać obiema rękami.
Mówi też o dowodach na istnienie i nieistnienie Boga, wszystkie one są niepoprawne lub niemożliwe. W szczególności: „Każdy znany mi argument teologii racjonalnej jest logicznie błędny. Są oczywiście inne racje za istnieniem Boga, ale ich wadą jest to, że nie są one intersubiektywne. Gdy zaczyna się dyskusja ze zwolennikami takich argumentów, często urywają debatę, mówiąc: „Jak uwierzysz, to zobaczysz. To się przekonasz”. Czyli jest tak, że akt wiary konstytuuje swój przedmiot.” I dalej: „Zgadzam się, wiara religijna (bo nie każda) prowadzi do pewności, ale to może wynikać z bardzo wielu czynników – psychologicznych, społecznych, kulturowych czy tradycyjnych. Ja nie mogę nic na to odpowiedzieć poza stwierdzeniem, że takie motywy do mnie nie docierają.”. I dalej: „Ja biorę konkretny problem i stosuje do niego pewne – tak mi się wydaje – minimalne zasady racjonalności, to znaczy po pierwsze, na kim spoczywa tak zwany onus probandi, czyli ciężar dowodu. W naszym przypadku, w sprawie istnienia bytu takiego jak Bóg, ów ciężar spoczywa na tym, kto twierdzi, że Bóg istnieje, i on ma podać argumenty. Jak już powiedziałem, nie znam żadnego poprawnego argumentu. Poprawnego logicznie. Potrafię pokazać, że wszystkie są oparte albo na błędzie formalnym, albo na błędzie materialnym.” Bardzo mi bliskie są te poglądy
Bardzo to ciekawa książka, trochę jak spotkanie z inteligentnym i otwartym człowiekiem. Ale to rzecz nie dla każdego, polecam wszystkim myślącym i nieunikającym trudniejszych lektur.