Głośno się ostatnio zrobiło o pewnej skromnej islandzkiej pisarce o trudnym nazwisku, która pisze dobre kryminały. A że ja lubię zarówno kryminały, jak i islandzkie klimaty, postanowiłam spróbować. Na swoje pierwsze spotkanie z panią Yrsą Sigurdardottir (kto potrafi wymówić? ^^)wybrałam, zupełnie przypadkowo, historię zawartą w książce „Spójrz na mnie”.
Mamy tutaj po raz kolejny (a dla mnie po raz pierwszy) do czynienia z prawniczką Thorą Gudmundsdottir, która zostaje poproszona o pomoc w doprowadzeniu do rewizji pewnej niecodziennej sprawy. Niecodziennej, jak się okazuje, pod wieloma względami, albowiem zleceniodawcą jest pensjonariusz ośrodka psychiatrycznego skazany za pedofilię, a bohaterem sprawy, którą ma zbadać Thora – Jakob, chłopiec z zespołem Downa.
Według przeprowadzonego dość niechlujnie śledztwa, to właśnie Jakob odpowiedzialny jest za pożar, który strawił ośrodek rehabilitacyjny, zabierając ze sobą czwórkę niepełnosprawnych pensjonariuszy i dyżurującego sanitariusza.
Jednak czy chęć powrotu do domu była wystarczającym motywem do popełnienia tak okropnej zbrodni?
Mimo iż wydaje się, że wszystkie dowody wskazują na Jakoba, Thora nie jest do końca pewna, czy chłopiec rzeczywiście byłby w stanie to zrobić. Informacja o tym, że Lisa, jedna z pacjentek ośrodka – dziewczyna w śpiączce – była w ciąży, rzuca nowe światło na sprawę. Może to ona była głównym celem podpalacza? I dlaczego wysoko postawieni rodzice innego z pensjonariuszy – Tryggviego, chłopca z autyzmem – pomogli rodzicom dziewczyny w uciszeniu sprawy?
Jaki związek łączy podpalenie ośrodka z Margeirem – spikerem radiowym oraz pewną niewielką rodziną, rzekomo nawiedzaną przez ducha opiekunki, która zginęła w wypadku?
I wreszcie – kto i w jakim celu wysyła Thorze tajemnicze sms-y ze wskazówkami?
Razem z prawniczką poznajemy stopniowo coraz to nowe aspekty sprawy i powolutku dochodzimy do tego, co tak naprawdę działo się w ośrodku i jakie były przyczyny feralnego pożaru. Poznajemy związki pomiędzy uwikłanymi w to wszystko osobami, motywy ich działania oraz obawy. Pojedyncze fragmenty tej kryminalnej układanki wreszcie zaczynają tworzyć zgrabną całość. W zasadzie dopiero ostatnie rozdziały przynoszą nam satysfakcjonującą odpowiedź. Działa to oczywiście na plus książki, która dzięki temu nie jest przewidywalna.
W tle mamy ogarnięty kryzysem gospodarczym kraj. Każdy radzi sobie jak umie, jednak wszędzie widać jego skutki. Również nasi bohaterowie muszą się z nim mierzyć.
A skoro już o bohaterach mowa…Nie mam im nic do zarzucenia. Są jak najbardziej naturalni, ludzie z krwi i kości, popełniający własne błędy i starający się pokonać piętrzące się na ich drodze kłopoty.
Autorka porusza problem niepełnosprawności – mamy tutaj różne choroby: zespół Downa, padaczkę, autyzm, całkowity paraliż, śpiączkę – do wyboru, do koloru. Widzimy, jak odnosi się do takich ludzi społeczeństwo, dostrzegamy pewne zmiany w tym względzie. Przede wszystkim przedstawiony jest jednak dramat rodzin, w których dziecko zostało dotknięte chorobą.
Thora, nasza główna bohaterka, nie miała styczności z tak chorymi ludźmi, dlatego odczuwa pewien dyskomfort – nie wie, jak powinna się odnosić do takich osób, jak z nimi rozmawiać, jak je traktować, ale przede wszystkim, co robić, by nie urazić ich bliskich, którzy zdążyli się z tym problemem oswoić. Działa to oczywiście na plus bohaterki, bo nie jest przedstawiona jako idealna i wszystko wiedząca, ale jako zwyczajna kobieta, która każdego dnia uczy się czegoś nowego i przygotowuje – również merytorycznie – do trudnych rozmów – na przykład czytając co nieco o danej chorobie.
Styl pani Yrsy jest z gatunku tych, które lubię, dlatego książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, chociaż powoli. Na uwagę zasługuje bardzo wygodne ułożenie tekstu – mamy tutaj strony poprzedzające, na których są daty, a po nich kilka rozdziałów, opisujących wydarzenia danego dnia.
Akcja nie sunie z szybkością światła, ale raczej powolutku, dumnie i z gracją pisarka odkrywa przed nami coraz to nowe karty, grające mniej lub bardziej istotną rolę dla głównego wątku. Bynajmniej nie jest to minus – powiedziałabym raczej, że świetne przedstawienie pracy prawnika. Tylko w jednym momencie poczułam tę nagłą palącą potrzebę, aby „już teraz zaraz natychmiast” dowiedzieć się, co będzie dalej.
Jako posumowanie mogę tylko dodać, że bardzo chętnie będę kontynuować swoją przygodę z twórczością pani Yrsy, bo pisze bardzo ciekawie, a oprócz tego wplata w swe powieści pewne mądrości (a przynajmniej w tę powieść).