„Spójrz na mnie” Yrsa Sigurdardóttir
wyd. Muza
rok: 2011
str. 463
Ocena: 5/6
Gdybyście spojrzeli na mój egzemplarz „Spójrz na mnie” Yrsy Sigurdardóttir nie uwierzylibyście, iż należy on do mnie. Pozaginane rogi, przemoczone kartki, plamki od sosów. Jak to możliwe? To dość banalne – wakacje połączone z niezwykle wciągającą powieścią, sprawiają że jest ona czytana w każdej wolnej chwili. Jeśli zaś spojrzycie na mój terminarz ponownie przeżyjecie chwile konsternacji. Czemuż to? Bo, niestety, wspomnianych wolnych chwil jest niezwykle mało. Czytam więc akapitami, zdaniami, wyrazami. Podczas powrotów do lektury muszę cofać się, by ponownie wbić się w akcję. Jaki wniosek? Wakacje nie są najlepszym okresem na czytanie. Szczególnie tak intensywne wakacje jak moje.
Powieść Yrsy Sigurdardóttir stała na mojej półce już od kilku miesięcy. Niezwykle ubolewam nad tym, iż nie zawsze jestem w stanie, w odpowiednio krótkim czasie, przeczytać otrzymane egzemplarze recenzenckie i zaprezentować Wam opinię na ich temat. Tak było i z tą pozycją. W końcu jednak i ona doczekała się swojego czasu i została przeze mnie pochłonięta.
Po przeczytaniu zwiastuna z obwoluty, popadłam w swego rodzaju konsternację. Okazało się bowiem, iż nie jest to pierwsza powieść Yrsy Sigurdardóttir traktująca o perypetiach zdolnej i ambitnej prawniczki z Reykjaiku. Na szczęście okazało się, iż każda jej książka to zamknięta całość i do jej lektury nie jest wymagana znajomość poprzednich pozycji.
Thora Gudmundsdottir otrzymuje niezwykłe zlecenie. Zostaje poproszona o poprowadzenie sprawy mającej na celu rewizję wyroku. Zleceniodawca napawa ją jednak obrzydzeniem i na początku ma zamiar wykręcić się od prowadzenia tej sprawy. Josteinne jest kilkukrotnie skazanym pedofilem niewykazującym znamion chęci poprawy. Dodatkowo sprawę komplikuje przyłapanie go na gorącym uczynku. Jaki sens ma więc rewizja wyroku? Już przy pierwszym spotkaniu z klientem okazuje się, iż chodzi o zupełnie inną sprawę. Czemu Josteinne postanowił pomóc jednemu ze współwięźniów? Czy ma w tym jakiś interes? Jakiego czynu dopuścił się chory na zespół Downa Jakob? Czy wysuwane w jego kierunku oskarżenia są zasadne? Od kogo Thora otrzymuje tajemnicze wiadomości i czy mają one na celu pomóc jej w rozwiązaniu zagadki, czy też zastraszyć ją i zmusić do porzucenia sprawy? W końcu, jeśli to nie Jakob jest winny, to kto? Na te i na wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w powieści Yrsy Sigurdardóttir zatytułowanej „Spójrz na mnie”.
Mnie, jak już wcześniej wspominałam, książka pochłonęła od pierwszych stron. Plaża, kanapa, samochód, wieczór z przyjaciółmi… towarzyszyła mi wszędzie. Moje myśli niemal bez przerwy krążyły wokół bohaterów powieści. Co więcej, nieustająco zastanawiałam się kim jest morderca. Kolejny rozdział, kolejny dzień, kolejny akapity… to przybliżały, to oddalały mnie od rozwiązania zagadki. Codziennie w moich rozważaniach inna postać dostawała palmę pierwszeństwa i uważana była za przestępcę. Martwy czy chodzący wśród żywych? Kobieta czy mężczyzna? Dorosły czy dziecko? Zdrowy na umyśle czy chory psychicznie? Niemal do ostatnich stron pozostawałam bez ostatecznej odpowiedzi. Dzięki temu książkę mogę uznać za rewelacyjną i trzymającą w napięciu do końca. Tekst napisany został w pierwszej osobie a cała historia przedstawiana jest z kilku punktów widzenia. Całość jest bardzo przystępna ale wymaga od czytelnika dość dużego zaangażowania i skupienia. Dzięki temu możliwe jest zrozumienie całej akcji i odkrycie, o co tak naprawdę w powieści chodzi. Książkę polecam wszystkim wiecznym poszukiwaczom rozwiązań zagadek, na których niejeden łamał sobie głowę. Nie zawiedzie się również na niej pasjonat dreszczowców i trzymających w napięciu kryminałów. Jedno jest pewne, książkę naprawdę warto przeczytać. Po jego lekturze już nic nie jest takie jak dawniej.