„Spójrz mi w oczy” autorstwa Lisy Scottoline porównywane jest z twórczością Jodie Picoult. Ja sama z twórczością tej drugiej pani nie miałam jeszcze do czynienia (co już od długiego czasu planuję zmienić ;)) jednak jako, że wiele o niej słyszałam, przyjęłam to za dobrą rekomendację. W dodatku historia, w której główna bohaterka dowiaduje się, że jej dziecko być może wcale nie należy do niej, bardzo mnie zaintrygowała, więc stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Czy dobrze zrobiłam? Jak najbardziej!
Ellen Gleeson jest szczęśliwą matką swojego adoptowanego synka Willa, ma przytulny dom, pracę, którą kocha. Mówiąc krótko wszystko w jej życiu jest poukładane. Do czasu. Pewnego dnia, wracając z pracy znajduje w poczcie ulotkę dotyczącą zaginionego dziecka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby z kartki nie spoglądał na nią… jej własny syn, a przynajmniej łudząco do niego podobny chłopiec. Kobieta zaczyna snuć domysły. Wydaje jej się to niemożliwe, przecież adopcja została przeprowadzona zgodnie z prawem. Próbuje to zignorować i po prostu pójść dalej. Jednak instynkt macierzyński i dziennikarska natura sprawią, że potrzeba rozwiązania zagadki okaże się silniejsza, nawet jeśli prawda może okazać się bardzo bolesna.
Lisa Scottoline stworzyła świetną powieść obyczajową. Miała pomysł i w pełni wykorzystała jego potencjał. Doskonale wykreowała bohaterów. Dokładniej poznajemy tylko główną bohaterkę, czyli Ellen ale na uwagę zasługują nawet te postaci, które pojawiają się na zaledwie kilku stronach, wszystkie są różnorodne. To „świat” Ellen stanowi centrum wydarzeń, jednak wątki poboczne, których jest całkiem sporo, dopełniają całości i czasami potrafią trochę szarpnąć nerwy czytelnika gdy ten chce już poznać rozwiązanie i gdy wydaje mu się, że już zaraz, za moment, za sekundkę prawda wreszcie wyjdzie na jaw, autorka nagle daje mu takiego małego przytyczka w nos, zwracając uwagę na coś innego. A to tylko pobudza ciekawość!
Inną rzeczą, która w tej książce przypadła mi o gustu, a o której powinnam była wspomnieć na samym początku jest to, że historia stworzona przez Lisę Scottoline jest niesamowicie realistyczna a przy tym zaskakująca i ciekawa, i nie zdziwiłabym się wcale gdyby wydarzyła się naprawdę. Nic dziwnego, że autorka w podziękowaniach tak gorliwie podkreślała, że jest to czysta fikcja.
Autorka świetnie opisała także uczucia głównej bohaterki, jej rozdarcie pomiędzy chęcią poznania prawdy a powrotem do normalnego życia. Ellen jest silną kobietą, zdolną do wielu rzeczy by ochronić synka. Nawet w trudnych chwilach potrafi zachować zdrowy rozsądek i chyba po części dlatego jej historia jest jeszcze bardziej przejmująca. Dla każdej matki taki scenariusz byłby największym możliwym koszmarem i jak śmiem przypuszczać każda matka bardzo łatwo będzie mogła utożsamiać się z Ellen. Co oczywiście nie oznacza, że na innych książka zrobi mniejsze wrażenie.
Żałuję, że z powodu braku czasu nie mogłam przeczytać tej książki w ciągu takiego czasu jakbym sobie życzyła. Przyznam, że mniej więcej w połowie był moment gdy książka zaczęła mnie trochę nudzić. Nie trwało to jednak długo. A drugą połowę na szczęście udało mi się przeczytać w normalnym tempie, co cieszy mnie tym bardziej zważając na to, że właśnie tam wydarzyło się najwięcej ważnych, zaskakujących a nawet trochę przerażających rzeczy.
Komu polecam „Spójrz mi w oczy”? Przede wszystkim osobom, lubiącym powieści obyczajowe i tego typu rodzinne historie ze szczyptą thrillera. Jestem niemalże pewna, że ta książka przypadnie wam do gustu ;)
Zaintrygowała was ta historia? Przeczytajcie, zachęcam ;)