„Sodoma i Gomora” tytuł złowróżbny i zastanawiamy się, jakie zjawiska w jego otoczeniu zasługują na to miano. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście homoseksualizm, do którego bohater powieści ma jednoznacznie negatywny stosunek. Chociaż bardziej go przerażają zachowania lesbijskie, o które nawet podejrzewa Albertynę, niż zachowania mężczyzn. W tym wypadku z większą wyrozumiałością opisuje kontakty barona de Charlus ze skrzypkiem Morelem, ale też innych panów. Ukazuje też koniec ery salonów, gdzie liczyły się tytuły i pochodzenie, a teraz coraz częściej liczą się wyłącznie posiadane pieniądze. Przykładem tego jest już znany z pierwszego tomu salon pani Verdurin. Dzięki uzyskanemu spadkowi, kiedyś omijany, teraz gromadzi coraz zacniejsze towarzystwo, chociaż jako nuworysze są często wyśmiewani za brak ogłady. Ciekawy jest opis takiej paniusi, która nagle się wzbogaciła. Teraz opuszczają jakiś hotel pozostawia po sobie pamiątkę w szafie, traktując ją, jako ubikację. To samo potrafi zrobić w fiakrze. Zdziwienie wywołuje w Marcelu określenie kogoś z poza towarzystwa, panem. Jednak Marcel pragnie się wspinać po szczeblach kariery towarzyskiej i dokładnie analizuje, z kim się spotykać, a z kim nie. Staje się coraz większym snobem. Tutaj problem stanowi Albertyna i jego związek z nią. Cały czas ma w pamięci, że niefortunny ślub Swanna z Odetą wykluczył Swanna z towarzystwa. Z jednej strony jest zakochany w Albertynie i pragnie z nią spędzać jak najwięcej czasu, najlepiej sam na sam, z drugiej strony cały czas rozważa, czy to jest odpowiednia kobieta dla niego. Jesteśmy świadkami wahań jego nastroju i zachowuje się często w stosunku do Albertyny jak „pies ogrodnika”. Zazdrosny o jej towarzystwo, które mu nie odpowiada, ale nie wprowadzający jej do swojego towarzystwa. Chociaż po raz pierwszy zabiera Albertynę do salonu pani Verdurin. Ciekawie jak to się rozwinie dalej. Albertynie bardzo zależy na tym związku, gdyż jest gotowa rzucić wszystko, aby o każdej porze spotkać się z Marcelem. Wracając na wakacje do Balbec, tym razem z Matką, wpada w nastrój nostalgiczny, pogrążając się we wspomnieniach o Babce. Zresztą często odwołuje się do opinii Babki, co by aprobowała, a co nie. Będąc w Balbec, możemy razem z autorem podziwiać krajobrazy. Może mniej dla mnie były interesujące rozważania nad pochodzeniem nazw okolicznych miejscowości i nad różnymi formami wymawiania nazwisk. Chociaż te ostatnie świadczą o zmianach kulturowych. Oglądamy powoli jak zmienia się ten świat, gusta muzyczne, czy malarskie. Jak na zmiany tego świata mają wpływ ostatnie wynalazki, czyli coraz częściej używane automobile, a także jeszcze sporadycznie oglądane samoloty. Ciekawe są też rozważania autora na temat czasu. Z wielką przyjemnością zanurzam się w ten świat powolnej prozy Prousta, obserwując zmiany obyczajowości na przełomie XIX i XX wieku, a także fantastyczne portrety psychologicznych bohaterów i obserwować ich zachowania w różnych okolicznościach.