Anna Walczak urodziła się w 1996 roku i w wieku 14 lat wydała własną powieść. Mieszka we Wrześni. Od zawsze czytanie, a później pisanie było jej pasją. Swoją przygodę z pisarstwem rozpoczęła od prowadzenia bloga. Jej ulubioną lekturą jest "Duma i uprzedzenie" Jane Austen. Kocha gotycki rock i jest fanką zespołów takich jak Evanescence i Linkin Park.
Medison Carpen, dwudziestotrzyletnia kobieta nie ma łatwego życia. Jej ojciec po odejściu matki zaczął pić, aż stał się alkoholikiem stosującym na córce przemoc fizyczną i psychiczną. Żyją w skrajnym ubóstwie, Medison chodzi w porwanych butach, nie pracuje, ponieważ nie ma odpowiedniego wykształcenia.
"Czy ona, Medison Carpen, naprawdę jest taka niepozorna, szara, że wszyscy o niej zapominają? Nie dostrzegają jej w tym kolorowym świecie, niepoprawnie optymistycznym."
Daniel Broogins również ma dwadzieścia trzy lata. Jest przeciwieństwem Medison. Jego bogactwo aż razi po oczach, mieszka w wielkim domu ze służbą, zarabia krocie na sieci własnych banków. Popularny, przystojny, kobiety bezustannie kręcą się wokół niego. Niczego więcej do szczęścia mu nie potrzeba.
Co łączy naszą dwójkę? Otóż to, że przed laty chodzili razem do szkoły i byli swoimi największymi wrogami. Daniel przy każdej okazji upokarzał, pognębiał i niszczył psychicznie Medison. Pewnego dnia, po latach, spotykają się i zawierają umowę, która jest bardzo korzystna dla obu stron. Zapewni ona obojgu dostanie życie, ponieważ mężczyzna uwikłał się w niekorzystny dla niego zakład, który mógł wygrać jedynie poślubiając kobietę. Tak więc młodzi biorą ślub i rozpoczynają wspólne życie w domu Daniela. Ale jak tu żyć pod jednym dachem z osobą, której się z całego serca nienawidzi?
"W sercu zawsze pozostają ślady. Żadna operacja ich nie usunie. Ale jest coś, co może złagodzić ból, zadziałać lepiej niż najskuteczniejsze lekarstwo.
To miłość."
Opis z tyłu książki nie mówi nam zbyt wiele o jej treści, dlatego podeszłam do niej z dozą niepewności i niewiedzy. Zastanawiałam się, o czym tak właściwie będę czytać. Wkrótce wszystko się rozjaśniło i nabrałam nienaruszalnej opinii na jej temat.
Zacznę może od Medison. Jest ona trochę zbyt naiwna, więcej rozmyśla niż tak naprawdę robi. Bardzo współczułam jej trudnego życia, los od samego początku nie oszczędzał jej. Być może dlatego była taka a nie inna. Przede wszystkim nieufna w stosunku do ludzi. Wynika to z tego, że nigdy nie miała przyjaciół; nikogo, z kim mogłaby porozmawiać, zwierzyć się z problemów. W domu Daniela czuła się zagubiona i samotna. Ale z drugiej strony: ile można oglądać ściany? Przez całą powieść przewija się jej opinia na temat ścian w każdym pomieszczeniu willi. Czy naprawdę nie miała innego tematu do rozmyślań?
"Miłość wcale nie jest piękna. Jest jak pokrzywa - parzy, gdy tylko ją dotkniesz. Jest jak róża. Piękna, z czerwonymi lub herbacianymi płatkami, ale gdy tylko dotkniesz jej łodygi, pokazuje swoją prawdziwą stronę."
Daniel to typowy przykład osoby uważającej się za najlepszą ze wszystkich, uwielbiającej znęcać się nad innymi, poniżać każdego gorszego od siebie. Ma mnóstwo znajomych, ale tylko garstkę prawdziwych przyjaciół. Myślę, że w głębi serca również czuł się bardzo samotny, bo całe dnie spędzał albo w pracy albo w czterech ścianach swej rezydencji, gdzie jego jedynym towarzystwem były służące.
Spalona róża to romans o dziewczynie z ulicy i bogatym przystojniaku z elementami kryminału. Dzięki niej można przekonać się, że istnieje cieniutka granica pomiędzy nienawiścią a miłością. Że zazdrość i chęć wzbogacenia się może doprowadzić nawet do zdrady najbliższego przyjaciela. Moim zdaniem powieść ta nie jest wybitna, ma mnóstwo literówek i paskudną okładkę, ale jak na debiut czternastolatki zasługuje na uwagę.