"Kiedy w Lazennie umiera król, a spadkobierca Lazurowego Tronu ginie bez śladu po bitwie na klifach, najpotężniejsze na Kontynencie królestwo pogrąża się w anarchii. Choć nad krajem roztacza się widmo wojny z Kamieniogrodem, lordowie z Kolegium Ochmistrzów rozpoczynają zakulisowy wyścig po władzę. Jednak nie tylko oni wezmą w nim udział. Koroną Królów zainteresowana jest też jedna z królewskich kochanic, oskarżana o czary Oreen. Motywowana zasłyszaną przepowiednią nie cofnie się przed niczym, aby zapewnić swojemu synowi koronę... Czyje podstępy i intrygi okażą się najskuteczniejsze? Komu uda się zrealizować swoje cele, a kto poniesie bolesną porażkę?" - tak wydawnictwo Novae Res zapowiada książkę "Sny Lazurowej Wody" Rafała Milcewicza.
I zapowiedź jest jak najbardziej prawdziwa, aczkolwiek - oczywiście - niepełna.
Akcja dzieje się w świecie państw-miast, ale w sumie takich na maleńką skalę, bo zebranie kilkuset żołnierzy jest kłopotem. Czasem miałam wrażenie, że to żadni królowie, tylko sołtysi albo wójtowie skrzykują kumpli i idą bić się z sąsiednią wsią czy gminą. Profesjonalizm działań wojennych właśnie na to by wskazywał.
Mamy w "Snach Lazurowej Wody" Rafała Milcewicza społeczeństwo jakby żywcem wyjęte ze starożytności. Arystokracja, plebs, niewolnicy. Co ciekawe, do tych ostatnich zalicza się głównie kobiety i to głównie królewskie nałożnice, które zresztą traktuje się w Lazennie paskudnie.
Co jeszcze? Żołnierze walczą na miecze, odziani w zbroje, zwłoki króla są wysyłane w morze i płoną razem ze statkiem. Bardowie śpiewają przy każdej okazji, a stos jest forma kary. Politeizm walczy z quasi-monoteizmem i na chaos polityki nakłada się burza ideologiczna. Innymi słowy: w sumie przyjemna i dobrze znana mieszanka motywów starożytnych, wikińskich i średniowiecznych.
Jak widzicie: "Sny Lazurowej Wody" to powieść przygodowa i to bardzo
Akcja za akcją, za akcją, za akcją i czytelnik ma wrażenie, że ogląda serial. Już kiedyś się nad tym zastanawiałam, przy okazji którejś z recenzowanych przeze mnie książek, i doszłam do wniosku że wiele debiutów fantasy/SF/YA przypomina teraz seriale. Szybko, dużo, a czy wszystko ma sens? Nieważne. Jakby autorzy myśleli, że literatura i sztuka filmowa (niezależnie jakiej klasy jest jedno i drugie) były tym samym. Jakby musiały spełniać te same funkcje.
Dla mnie - nie są i nie muszą. Nad książką lubię się czasem zastanowić i zawsze czuję rozczarowanie, kiedy autor pędzi gdzieś na złamanie karku, poświęcając logikę na ołtarzu wartkiej akcji.
Nie zgadzacie się? Good, bo to moja recenzja i moja opinia.
Wracając do "Snów Lazurowej Wody" Rafała Milcewicza.
Muszę się przyznać, że mimo wszystko czytałam tę książkę bez jakiegoś większego wewnętrznego buntu. Przygody - były, mapa świata, w którym dzieje się akcja - była, genealogia rodu królewskiego - takoż.
Nawet język powieści nie budził moich szczególnych zastrzeżeń, ani nie wyciągał ze mnie ukrytej głęboko pani nauczycielki, czyhającej z czerwonym długopisem na błędy ucznia. Trochę nieporadny, odrobinę niepoprawny, ale nic, co by trudniało czytanie. Owszem, autor nie widzi różnicy między całunem a welonem, wigwamem i namiotem, powozem a podwodą (to wóz z zaprzęgiem dostarczany do dyspozycji wojska), nie pamięta, że stół jest suto zastawiony a nie syto zastawiony, ale… niech rzuci kamieniem, ktoś nie czytał książki przed ostateczną redakcją.
A jednak mam z lektury "Snów Lazurowej Wody" Rafała Milcewicza kilka stron notatek i prawie wszystkie dotyczą logiki wydarzeń i działań bohaterów. To właśnie sprawiało, że kiedy czytałam "Sny Lazurowej Wody" Rafała Milcewicza, czułam się, jakby autor rzucił mnie w środek któregoś z filmów Monthy Pythona. Nie, to nie jest komplement.
Co psuło mi przyjemność lektury prócz dojmującego braku logiki postaci zaludniających karty "Snów Lazurowej Wody" Rafała Milcewicza?
Głównie dwie rzeczy.
1. Nijacy bohaterowie
Nie byłam w stanie polubić żadnego z nich. Żaden także nie budził mojej niechęci. Miałam wrażenie, że w Rafał Milcewicz nie chce by jego bohaterowie byli specjalnie źli, ani także specjalnie dobrzy. Niestety, nie był w stanie zrobić z nich pełnokrwistych ludzi. Wyszły mu bowiem dziwne postaci, do których ja, jako czytelnik, nie poczułam nic.
Jedyną postacią, która miałaby szansę na bycie charakterem jest lady Ivagret.
2. Najgorsze sceny seksu, jakie kiedykolwiek czytałam!
"Po kilku chwilach Orlen odstąpiła od mężczyzny i zaczęła cofać się w kierunku wyściełanego futrami łoża, zrzucając z siebie zwiewne szaty i stopniowo odsłaniając swą kobiecość w całej okazałości. Promienie świecącego za oknami księżyca delikatnie muskały jej stwardniałe, ciemne sutki i zarośnięty czarnym włosem wzgórek łonowy. Arhdos nie odrywał wzroku od kochanki, chwytając łapczywie malujący się przed nim obraz. Kiedy kobieta usiadła na łożu i delikatnie pochyliła nogi, ochmistrz podszedł do niej pospiesznie, również ściągając w biegu całe swoje odzienie. Ułożywszy Orlen na plecach, wspiął się na nią ciężko dysząc i utorował sobie drogę w jej łonie". [s. 61-62 w mojej kopii pdf]
Podaruję Wam resztę. Scena "seksu" Iriona i jego przyrodniej siostry jest jeszcze gorsza.
To właśnie najlepszy dowód, że nie zawsze trzeba seks opisywać. Niektórzy autorzy potrafią to robić, inni nie. EoT
Logika!
Zmęczyłam się samym zapisywanie pytań do książki. Przytoczę kilka, żebyście widzieli skalę moich zmagań.
Uwaga: TO SPOILERY
Dlaczego oblężenie Kamieniogrodu trwa rok i nikt w tym czasie się nie zastanawia, czy to ma sens? Jakim cudem oblężone miasto prowadzi sobie w najlepsze negocjacje z sojusznikami?
Dlaczego po zabitych i rannych jedzie dowódca pokonanej armii Lazenny i dlaczego nikt go nie atakuje? Kto tak prowadzi wojny?
ILE LAT MA OREEN? Jej syn jest żołnierzem, więc ma co najmniej 17 lat. Czyli ona nie może mieć mniej niż 35. Jej kochanek (ten ze sceny powyżej) jest podobno "dwa razy starszy", a "jasne włosy ma gdzieniegdzie przyprószone siwizną" [s. 61 w moim pdf]. Jakim cudem to się składa?
Przemądrzały, jedenastoletni król nie umie czytać?
Dlaczego nikomu nie przyszło do głowy sprawdzać, co robi Natan w jego prowincji? Nigdy nie musiał zdawać raportów czy co?
Dlaczego flota stoi w porcie?
Czemu 11-latek musi mówić dowódcy floty, że ten ma zabrać żołnierzy na pokład?
Dlaczego szef wywiadu spotyka się - z własnymi szpiegami, we własnym kraju, w zamku własnego króla - w piwnicy? Co to za szpiedzy i co to za akcja ratunkowa rodem z operetki? Dlatego żołnierze wysłani po księżniczkę Vivianę przepytują szefa szpiegów, jakby nic mniej nie wiedzieli? Nie ma lepszych szpiegów? "Najlepszy wywiad na kontynencie" [s.237]. Serio?
Dlaczego król je smalec na śniadanie?
…
Dobra, koniec.
"Sny Lazurowej Wody" Rafała Milcewicza to nie jest zła książka. Jest po prostu książką przygodową dla młodego czytelnika. Jeśli chcesz przygód, wojen, ucieczek, zdrad i knucia - to pozycja dla Ciebie.