Śmierć, która cię ocali recenzja

Doktor Anna Jones jest wziętym kardiochirurgiem. Czeka ją trudne zawodowe wyzwanie, ma przeprowadzić skomplikowaną operację serca Ahmedowi Shabirowi, członkowi parlamentu. W opiece nad synkiem pomaga jej sąsiadka Paula Williams. Pewnego dnia zostają uprowadzeni. Anna jest szantażowana, a odnalezione ciało okazuje się należeć do opiekunki. Sprawę zabójstwa prowadzi inspektor Rachel Conaty.
Margot Barnes jest instrumentariuszką asystującą przy operacjach Anny. Prócz licznych problemów psychologicznych, ma też życiowe. Wisi kasę dilerowi, czym ściąga na siebie jego gniew.

Powieść zyskuje sobie szerokie rzesze ukontentowanych czytelników. Na mnie nie zrobiła większego wrażenia.
Książka wydaje się być thrillerem medycznym, ale bliżej jej do psychologicznego. Ma szeroko rozbudowany wątek kryminalny, który często skręca w sensacyjny. Już ten misz masz nie do końca przypadł mi do gustu.
Sama intryga to zwijek mistyfikacji, wykrętów, kłamstw, pozorów, manipulacji, które w finale zawinęły się za bardzo, tworząc coś niewiarygodnego. Żeby nie zdradzać szczegółów wspomnę tylko, że chodzi mi o końcową scenę Margot.

Fabuła w dużej mierze jest związana z kreacją bohaterów, z pomysłem autora na psychologiczny szkic postaci. To był według mnie najsłabszy aspekt powieści. Nie czułam minimalnej więzi z którymkolwiek z bohaterów. Nie wzbudzali we mnie nawet współczucia. Zdaje się, że autor nie skoncentrował się lub nienależycie ukazał ich psychologiczną stronę. Powieść zmieniała się z zaniedbanej w nadmiernie przegadaną i na odwrót. Dodatkowo cała historia była przewidywalna, prócz wspomnianej przeze mnie wcześniej, finałowej sceny z Margot.

Postać śledczej Rachel Conaty była dla mnie, jakby odklejona od od fabuły. Powiązanego z nią wątku obyczajowego mogłoby w ogóle nie być.

Styl literacki autora jest dla mnie niemożliwy do ocenienia. Nie wykluczone, że znaczącym atutem jest dobre tłumaczenie. Powieść potrafi wciągnąć, zaintrygować, ale i znudzić.

Lubię thrillery psychologiczne, medyczne, kryminalne, ale ten nie trafił w mój czytelniczy gust.