Po dwóch niezbyt udanych spotkaniach z twórczością Kristin Hannah ("Zdarzyło się nad jeziorem Mystic" oraz "Wyśnione szczęście") sięgnęłam po "Słowika", podobno najlepszą powieść autorki. Od razu stwierdzę, że jest zdecydowanie lepsza od dwóch poprzednich, które czytałam, choć tym razem wysłuchałam audiobooka w interpretacji Danuty Stenki. Lektorkę oceniam na cztery z plusem ze względu na dość mocno słyszalne momentami mlaskanie i nabieranie powietrza (niezwiązane z czytanym tekstem).
Akcja "Słowika" rozgrywa się w dwóch płaszczyznach chronologicznych - krótko przed i w czasie II wojny światowej oraz w latach 90. XX wieku. Opowiedziana historia jest ciekawa, ale napisana po amerykańsku - lekko, z wieloma zbiegami okoliczności, które w komediach romantycznych nie rażą, ale w powieściach poruszających poważne tematy już tak. Przykład: pochód więźniarek dochodzi do innego obozu, gdzie przy drutach kłębią się kobiety i nagle dwie niegdyś dobre znajome bez trudu dostrzegają siebie nawzajem. Obie są zmienione, wychudłe i wyniszczone, pilnowane przez strażników, ale znajdują chwilę na rozmowę. Nieco absurdalne jest również ostatnie spotkanie Isabelle i jej ojca, kiedy znajdując się w siedzibie gestapo, w pokoju przesłuchań, prowadzą dość długą i emocjonalną rozmowę w języku angielskim pod okiem SS-manów, którzy pozwalają im na to i cierpliwie czekają aż ta dwójka skończy. Takie rzeczy tylko w amerykańskich filmach i powieściach. Rozumiem, że celem było dodanie dramaturgii przedstawionym wydarzeniom, ale wydaje się to zbyt nierealne i naciągane. Jako całość powieść się jednak broni, a ostatnie strony wyciskają łzy z oczu. Przedstawione w powieści wątki uzupełniają się, ciekawie przeplatają. Na uwagę zasługuje motyw siostrzanej relacji - skomplikowanej, pełnej niedomówień, ale zwycięskiej. Serca porusza też wątek miłości Isabelle i Gaetona, która narodziła się w czasach najtrudniejszych, bo wojennych i z góry skazana była na spełnienie i niespełnienie. Trudne decyzje, z których każda wydaje się być zła to także chwile zmuszające czytelnika do głębszego zastanowienia się. "Słowik" to nie jest zła powieść, ale też nie wybitna. Jest tutaj sporo emocji, ale też jakiś żal i współczucie dla tych, którym wojna zabrała wiele, nierzadko pozbawiła ich wszystkiego. Pewne okrucieństwa i ludzkie zachowania nigdy nie zostaną zrozumiane i nigdy nie mogą być usprawiedliwione.
Gdzieś wyczytałam, że autorka spędziła wiele czasu we Francji wnikliwie studiując materiały z czasów II wojny światowej oraz poznając życiorys Andrée de Jongh - bojowniczki ruchu oporu w Belgii. Zastanawia mnie, czy czytała również powieść zmarłej w Auschwitz-Birkenau w 1942 roku Irène Némirovsky pt. "Francuska suita", gdyż bombardowanie oraz zakwaterowanie niemieckiego oficera opisane w "Słowiku" jak żywo przywodziło mi na myśl obrazy opisane właśnie przez Némirovsky.
Jedna gwiazdka mniej za kapitana Becka, który był dobrym Niemcem (choć do ideału było mu daleko). Mam nadzieję, że będzie coraz mniej tych dobrych Niemców na kartach książek, bo przez to stają się oni mniej okrutni, a wręcz bardziej ludzcy. Bardzo proszę też polskich autorów/autorki, żeby nie tworzyli już takich postaci, w których tylko się zakochać i uwierzyć, że nic nie wiedzieli o tym, co czynili inni hitlerowcy. Jeszcze trochę, a świat uwierzy, że byli dobrzy, tak jak obozy nazistowskie były polskie.