Wyobraźcie sobie lato - to najpiękniejsze, pełne ciepłych wieczorów, śmiechu, spontanicznych decyzji i niespodziewanych zwrotów. A teraz wrzućcie w ten obraz dwoje ludzi z pozoru połączonych jedynie… klątwą. „Romans tylko na lato” Abby Jimenez to książka, która z tej bajkowo-absurdalnej koncepcji robi coś więcej – emocjonalną, przejmującą, ale i niesamowicie romantyczną opowieść, która zostaje w duszy na długo po przeczytaniu ostatniej strony.
Justin i Emma to nie bohaterowie jakichkolwiek love story – to para, którą los postanowił rozegrać nieco inaczej. Nad każdym z nich ciąży urok: po rozstaniu z nimi, druga osoba… znajduje miłość swojego życia. Taki żart od losu, który przestaje być śmieszny, gdy rozbija kolejne związki, złudzenia i serca. Ale właśnie ta wspólna „przypadłość” sprawia, że między nimi rodzi się coś wyjątkowego – początkowo umowa, szaleńczy eksperyment na lato, a z czasem… coś więcej.
To nie jest typowy romans – Abby Jimenez po mistrzowsku splata słodycz wakacyjnych uniesień z goryczą przeszłości, z którą niełatwo się pogodzić. Emma to kobieta w ciągłym ruchu, z walizką zawsze gotową do drogi – ucieczki, jeśli trzeba. A Justin? To ten typ faceta, którego pokochacie od pierwszych chwil. Ciepły, odpowiedzialny, troskliwy – idealny nie dlatego, że jest perfekcyjny, ale dlatego, że zawsze wybiera empatię zamiast złości. Nawet wtedy, gdy życie rzuca mu pod nogi nie truskawki z bitą śmietaną, a trójkę osieroconego rodzeństwa i rodzinną odpowiedzialność większą niż jego marzenia.
Jimenez czaruje nas lekkością pióra, a jednocześnie prowadzi go przez meandry trudnych emocji – od dziecięcych traum, przez depresję, aż po niełatwe wybory w dorosłym życiu. To opowieść o bliskości, która rodzi się w najprostszych momentach, w codziennych rozmowach, w gotowaniu obiadu, w wspólnym milczeniu. Nie ma tu przesadnych dramatów ani zbyt hollywoodzkich zwrotów – jest życie, które boli, ale które zyskuje sens, gdy obok mamy kogoś, kto naprawdę patrzy i widzi.
Miłość w „Romansie tylko na lato” nie wybucha nagle jak fajerwerki – ona powoli się tli, rozgrzewa, nabiera kształtu. To cudownie powolny slow burn, od którego trudno się oderwać. A letni klimat? Jest obecny w tle, ale nie tylko jako dekoracja – to metafora ulotności, która w tej historii zostaje zamieniona w coś trwałego. W coś, co ma szansę przetrwać znacznie więcej niż jedno lato.
Z całego serca polecam „Romans tylko na lato”, bo to nie tylko uroczy romans – to historia o tym, jak ważna jest empatia, bliskość i odwaga, by pozwolić sobie na szczęście, nawet jeśli kiedyś nauczyliśmy się, że nie zasługujemy. Idealna lektura na ciepłe dni – rozgrzewa serce, otula emocjami i przypomina, że czasem najlepsze historie zaczynają się od czegoś kompletnie irracjonalnego.
To książka, którą się czuje, nie tylko czyta. W sam raz na lato. I na długo po nim. ☀️
Dziękuję za zaufanie i piękne nowe wydania od wydawnictwa @wydawnictwomuza (współpraca reklamowa) 🩷.