Historia tragicznej wyprawy sir Johna Franklina już od przeszło stu siedemdziesięciu lat funkcjonuje w zbiorowej wyobraźni, jako symbol straszliwego rachunku wystawionego ludzkości przez naturę za brak pokory i zbytnią wiarę pokładaną w technikę. Nieznany los Erebusa i Terrora, statków, na pokładzie których Franklin wraz ze swoimi towarzyszami, pożeglował do Arktyki po sławę, przez całe dziewiętnaste i połowę dwudziestego stulecia rozpalał wyobraźnię śmiałków chcących rozwikłać tę jedną z większych zagadek epoki wiktoriańskiej - jak i dlaczego zginęli? Przecież nie była to pierwsza brytyjska wyprawa na daleką północ, sam Franklin zaś, był podróżnikiem niezwykle doświadczonym i z całą pewnością gotowym czekające go na lodowym piekle wyzwania - każde kolejne zadane pytanie rodziło następne.
Historia stawała się legendą, legenda zamieniała się w mit, aż do momentu, kiedy w połowie lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku, kanadyjski antropolog Owen Beattie, nie postanowił rozwikłać tej zagadki raz na zawsze, a pomóc mu w tym miała to co zgubiło Franklina, czyli nowoczesna technika i medycyna. "Na zawsze w lodzie" jest zapisem wyprawy Beattiego i fantastycznych odkryć jakich wraz ze swoją ekipą udało mu się dokonać i zarazem pierwszą pozycją jaka ukazała się w serii "Mundus" Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego
Książkę jest podzielona na dwie części. Pierwsza - Szkielety - to cudownie lapidarna i konkretna historia ekspedycji sir Franklina i posłanych jej na ratunek licznych ekspedycji ratunkowych. Dowiadujemy się z niej sporo o historii brytyjskich ekspedycji polarnych, oraz o towarzyszącym im entuzjastycznym nastrojom i zbiorowej ciekawości potęgowanej przez zdobywającą coraz większą popularność prasę na relacjonującą wyprawy, zaś sami śmiałkowie, którzy odważyli się ruszyć na daleką, skutą lodem północ, mogli liczyć na wielką popularność i pieniądze, jeśliby ich podróż zakończyła się powodzeniem.
Nadto autorzy opisują zarejestrowany przebieg wyprawy Franklina oraz potencjalne przyczyny jej tragicznego końca. Warto podkreślić, że pierwsza część książki, jest doskonale udokumentowana (blisko pół setki stron przypisów i źródeł), nadto wartością dodaną są przypisy poczynione przez redaktora naukowego, tłumaczące różne techniczne aspekty ekspedycji arktycznych, jak kaliber broni, czy miary odległości używane przez brytyjską marynarkę wojenną.
Historyczne wprowadzenie dokonane w pierwszej części, jest niezbędne do zrozumienia części drugiej - Ludzi z lodu - która jest relacją z wyprawy profesora Beattiego. I w tym miejscu umieszczam ostrzeżenie: jeśli macie słabe nerwy, a na widok zdjęć (bardzo dokładnych zdjęć) ciał robi się wam słabo, nie jest to książka dla was, bo "Na zawsze w lodzie", to cytując słowa autorki przedmowy Margaret Atwood: "Kapitalny przykład dobrej roboty antropologa sądowego" i tak jest w istocie - jakbyśmy zaglądali przez ramię profesora, gdy ten robi sekcję zwłok.
Nie chcę przez to powiedzieć, że książka żeruje na niezdrowej ludzkiej ciekawości, bo tak nie jest, bez zdjęć, ciężko byłoby opisać to, na co natrafili naukowcy otwierając groby ludzi zmarłych ponad 170 lat temu ludzi, sposób w jaki wieczna zmarzlina zachowała ciała - niczym owady zatopione w bursztynie jest naprawdę niezwykły - nie ma w tym ani grama groteski, natomiast spojrzenie w twarz człowiekowi żyjącemu tak dawno temu, robi olbrzymie wrażenie. I choć w książce wiele jest technicznych aspektów samego procesu wydobywania nieboszczyków z miejsc ich wiecznego spoczynku, budził podziw z jakim szacunkiem zostały one potraktowane przez naukowców, czasami kosztem wielogodzinnej pracy ponad siły, aby tylko nie naruszyć szczątków ani mogił.
Jeśli zaś chodzi o wyniki badań ekipy profesora Beattiego, serdecznie zachęcam do sięgnięcia po Na zawsze w lodzie, gdyż jest to świetna, pouczająca lektura*.
*Wraki statków odnaleziono w 2014 roku, co wraz z wynikami badań profesora Beattiego, ostatecznie pozwoliło marynarzom sir Franklina zakończyć ich podróż, a ja oprócz oczywiście Na zawsze w lodzie, polecam "Terror" Deana Simmonsa, który niezwykle wiernie choć to beletrystyka, zdaje się odzwierciedlać realia ówczesnych wypraw arktycznych, a poza tym to świetna powieść.