Przyznam się, że nigdy nie czytałam nic od Piotra Borlika – po prostu nie miałam okazji i jakoś tak niechcący omijałam go w wyborze kolejnych lektur. Kiedy jednak ujrzałam, że w marcu wyszła najnowsza powieść tego autora, stwierdziłam, że muszę w końcu sprawdzić, o co tyle szumu i czy pióro pana Borlika przypadnie mi do gustu. Jak myślicie, czy ta historia mnie porwała?
W jednym z hoteli dochodzi do strasznego czynu: zamordowany zostaje mężczyzna. Policja zostaje o tym fakcie poinformowana, jednak gdy na miejscu pojawiają się śledczy, ciała nie ma. Ktoś postanowił je sobie zabrać, a jedyną wskazówką są ślady krwi. Marcel, który został wysłany na miejsce zbrodni, staje się idealną osobą do obwinienia o zgubienie zwłok. Jest jednak ktoś, kto zna zabitego mężczyznę - Jakub Ramon, były policjant, teraz na usługach mafii. Kiedy ginie kolejna osoba powiązana z organizacją przestępczą, Ramon musi zacząć znów działać. Jednocześnie nie daje mu spokoju fakt, że rzucony na pożarcie Marcel jest jego młodszą kopią... Jak splotą się ich losy?
Pozwólcie, że zacznę od tego, co w tej powieści mi się podobało. Kreacja głównego bohatera, Jakuba Ramona, która jest naprawdę bardzo dobra, dopracowana i ciekawa. Postać ta posiada wiele sprzeczności w sobie i choć nie do końca jest to typ charakteru, za którym przepadam, to jednak doceniam pracę, jaką autor włożył w stworzenie tego bohatera. Oczywiście, trzeba wspomnieć o tym, że jest to drugi tom, a ja jeszcze nie znam pierwszego – podejrzewam więc, że gdy już go poznam, zrozumiem zachowanie Ramona.
Marcel Majewski, który został właściwie drugim głównym bohaterem tej historii, na początku przypadł mi do gustu. W jego imieniu poczułam się urażona, gdy został wyrzucony z pracy. Później, gdy dowiedziałam się, dlaczego tak się stało, poczułam ogromną złość. Oczywiście nie na autora – w końcu to on stworzył tę rzeczywistość i to on poprowadził tu akcję tak, a nie inaczej. Chociaż może trochę i byłam na niego zła... No ale dowodzi to tego, iż Piotr Borlik stworzył historię, która wzbudziła we mnie wiele emocji, a za to należy się duży plus.
Kolejną zaletą tej pozycji jest fabuła, opierająca się na mafijnych porachunkach oraz skorumpowanej policji. Choć niezbyt lubię taką tematykę, to tutaj poczułam się naprawdę zainteresowana przedstawianym tematem i wciągnęłam się w pędzącą akcję. Wpływ na to miało niewątpliwie pióro autora, które jest bardzo dobre, a słownictwo, jakiego używał tu autor, idealnie oddawało klimat powieści. Dlatego dla ceniących sobie te elementy, książka powinna być naprawdę ciekawą lekturą. Jedynym, do czego mogę się przyczepić, to nagłe przeskoki w rozdziałach z perspektywy Jakuba, na perspektywę Marcela – na początku było to gubiące i irytujące, jednak z czasem dało się przyzwyczaić. Jednak, jeśli ktoś nie przepada za takim zabiegiem, może wpłynąć to na jego odbiór tej historii.
Skłam, że mnie kochasz to moje pierwsze spotkanie z Piotrem Borlikiem, lecz z pewnością nie ostatnie. Jestem pozytywnie zaskoczona, jak dobra jest ta pozycja. Dla wszystkich fanów sensacji, wątków mafijnych i podobnych – polecam!