Seria o trzech czarownicach oczarowała mnie niemalże od pierwszej strony tomu pierwszego. Pamiętam, że Siostra gwiazd okazała się niezwykłą przygodą, a Siostra księżyca tylko to odczucie pogłębiła. Okrutnie nie mogłam doczekać się poznania zakończenia tej historii i przebierałam nogami już od dnia, gdy ogłoszono jej premierę. Przyznaję, zanim do niej podeszłam - minęło troszkę czasu. Jednak czy Siostra nocy zachwyciła mnie równie mocno, co poprzedniczki? Odpowiedź na to w tej recenzji.
Vianne i jej siostry uciekają z niewoli Regulusa. Choć światu grozi ogromne niebezpieczeństwo, to młode czarownice muszą odnaleźć swoje bezpieczne miejsce, a przy tym uratować ludzkość przed okrutną zemstą króla demonów. Kiedy Vianne znajduje tajemniczą wiadomość, wie już, że nie ma wyboru i będzie musiała udać się w podróż pełną niebezpieczeństw i licznych zwrotów akcji. Nie zrobi tego jednak sama, ponieważ towarzyszyć ma jej Aarvand. Szybko okazuje się, iż jego przeszłość ma ogromny wpływ na... całą przyszłość.
Mój zachwyt piórem Mary Woolf oraz tą właśnie serią był bardzo duży. Wciąż uważam, że część druga jest najlepsza i w niej zostało zawarte wszystko to, co jest najlepsze w fantastyce młodzieżowej. Kiedy więc sięgnęłam po Siostrę nocy, czułam dużą ekscytację, ale i pewnego rodzaju oczekiwanie - przecież zakończenie serii musi być dobre. No i cóż, dawno nie czułam się tak rozczarowana.
Choć główna bohaterka powieści, Vianne wciąż zachwycała mnie swoją odwagą oraz miłością, jaką okazywała swoim siostrom, to nie potrafię powiedzieć tego samego o pozostałych bohaterach. Siostry głównej bohaterki były, ale trochę tak, jakby ich nie było. Aarvand... no cóż. Nie potrafię wskazać nawet jednej cechy, jaką wyróżniał się ten bohater. Był i towarzyszył Vianne przez całkiem sporą część książki, ale równie dobrze mogłoby go nie być. Być może moje słowa są zbyt ostre, ale niestety – takie są realia i ja odniosłam takie właśnie wrażenie.
Poprzedni tom Trzech czarownic porwał mnie i sprawił, że dla mnie był nieodkładany. Nie mogłam wręcz oderwać swoich myśli od tej historii. Dlatego też zakończenie historii Vianne i jej sióstr było dla mnie tak wyczekiwane i tak prawie że wymarzone. Niestety jednak już od pierwszego rozdziału czułam, że to nie jest to samo. Choć książkę czyta się naprawdę dobrze i szybko, to jednak powieść ta nie wywołała we mnie konkretnych uczuć (nad czym ubolewam chyba najbardziej).
Przewracałam kolejne strony, niby czułam zainteresowanie treścią i z całych sił starałam się skupić swoje myśli na tej historii, no ale wciąż - to nie było już to samo, co wcześniej. No i szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co tutaj zawiniło bardziej - mój brak zaangażowania, mniej dynamizmu akcji czy też moje zawyżone oczekiwania. Faktem jest jednak to, że Siostra nocy nie trafiła w mój gust i niestety czuję duży niedosyt po jej skończeniu. Zdecydowanie jestem fanką Siostry księżyca i się to raczej nie zmieni.
Jeśli lubicie fantastykę młodzieżową, to te książki są naprawdę dobre. Może nie dla wszystkich wydadzą się idealne, ale na pewno warto je poznać. Myślę również, że mogą one zachwycić bardziej tych czytelników, którzy nie mieli okazji jeszcze poznać zbyt wiele powieści z tego gatunku – bardziej wprawieni w taką literaturę mogą poczuć się znużeni.
Ubolewam nad tym, jak wyszło, ale i tak z chęcią poznać następne książki autorki. Kto wie, może tam odnajdę swoją kolejną książkową miłość?