Sex, drugs i rock'n'roll - bez rock'n'roll'a.
Co to oznacza? że książka jest napisana miałko. Bardzo miałko. Choć temat zły nie jest. Gdyby miał to być pomysł na film, to ocena byłaby wyższa. Być może nawet zdecydowanie wyższa. Natomiast jako powieść... cóż, jest mdła, miałka i nijaka.
Rzecz dzieje się w roku 1964, w czasach, które znamy (w większości) z opowiadań rodziców. Podejrzewam, że autor również (choć nigdzie nie znalazłam jego daty urodzenia, aczkolwiek - niestety widzę to w książce. Albo autorowi zabrakło researchu, albo tzw. bigla, albo... po prostu nie jest to temat dla tego konkretnego autora (wcześniejsza książka pana Gryglika była bardziej z nurtów fantastycznych). Fabuła się nie klei, a czytelnik męczy się przy czytaniu (przynajmniej ja).
Fabuła odklejona od rzeczywistości
Z jednej strony - kariera przez łóżko (czy to aby jest tematyka przynależna czasom komunistycznym? szczególnie w świecie filmu?). Z drugiej strony - narkotyki. Naprawdę? i to też przynależne jest jedynie czasom komunistycznym? z trzeciej - różnopłciowe miłostki - i tu to samo.
Można się było bardziej postarać - wyciągnąć jako główne tło wydarzeń właśnie rok 1964. Czy to życie w komunie, czy czasy odwilży. Można było rozwinąć temat "podania o paszport" - kto w dzisiejszych czasach to zrozumie? Można było oprzeć akcję na problemach społecznych, związanych z życiem w tym okresie. Ostatecznie można było skupić się na miłości między dwoma panami, która w tych czasach z trudem mogła istnieć (jeśli w ogole)
A co się stało tutaj?
Fabuła, która równie dobrze mogłaby się dziać dzisiaj lub 20 lat temu (z wyłączeniem kilku wątków). Trup jakiś taki marny. NIby jest, ale niknie w toku akcji. No i najgorsze, wydaje mi się, w tej powieści jest to, że (w moim odczuciu oczywiście) autor nagle przypomina sobie "o cholera, miałem pisać o komunie" i wkłada w usta bohaterów monologi na temat KC PZPR, Bieruta i innych. Nie jestem przekonana, czy w tamtych czasach tak chętnie wyrażano swoje opinie na temat władz ludowych. Może i była odwilż, ale nie aż taka, żeby można było mówić wszystko.
No i czy wspomniana odwilż pozwalała niektórym na podróżowanie po świecie? Nie wydaje mi się. Choć prawdopodobnie podróżujący mieli wysoko postawionych protektorów w partii - tylko że o tym wypadałoby wspomnieć i temat rozwinąć bardziej niż na dwa zdania. Wg mnie kłócą się problemy z paszportem Irmy, a bezproblemowe podróżowanie jej kolegów po fachu (fakt, że były to kraje z bloku - Węgry, Jugosławia, etc, ale to wie moje pokolenie i starsze. I o tych krajach z bloku, dopisałam po przeczytaniu recenzji raz jeszcze. Bo z książki to nie wynika. Wynika za to jakby wszyscy mogli podróżować, tylko jedna biedna Irma, nie.
Podsumowując fabułę: składa się ze zlepków. Zlepków złożonych byle jak i bez składu i ładu. Jedyna część (rozdział), który jest sprawnie napisany i wnioski z niego płynące, pokazują choć trochę ten rok 1964, to rozdział ostatni, niejako tłumaczący o co chodziło w poprzednich. Tylko, że gdyby nie konieczność napisania recenzji, nie doszłabym do końcowego rozdziału.
Do tego dochodzi język i redakcja. Za długie, panie Marcinie. Za długie.
Gdzieś czytałam, ze autor starał się skrócić książkę, żeby nie osiągnęła, popularnych dzisiaj, 600 stron plus. Ale 480 stron też może wykończyć czytelnika...
w kilku miejscach natknęłam się na błędy stylistyczne (malutkie, ale jednak), gdzie postawienie przecinka zmieniało sens zdania. Tak wiem, że sama mam problem z przecinkami i jest to, co najmniej, niesprawiedliwe, wytykać komuś przecinki, kiedy się samemu ich nie stawia... Ale na litość... Ja nie piszę książek i nie jestem ich redaktorem. A przecież redaktorzy Zysk i s-ka (czy korektorzy) są wyśmienici w swoim fachu.
Nie podam tu przykładów, bo zwyczajnie ich nie pamiętam, ale... jeśli mając na czytelniczym koncie kilkaset przeczytanych książek z kilku ostatnich lat, dane zdanie muszę czytać ponownie, żeby zrozumieć jego sens, to chyba nie świadczy dobrze...
No i okładka. Mistrzostwo nad mistrzostwami. Przepiękna, oddająca treść, idealna. Przykro to mówić, ale okładka jest największym plusem tej książki.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta nakanapie.pl