Czy człowiek może czuć się niepotrzebny? Pomimo że został stworzony przez Boga na Jego podobieństwo? Pomimo wszelkich znaków na ziemi i niebie, które mówią że ów człowiek pomaga(ł) innym ludziom? Pomimo wszelkim prawdopodobnym sygnałom, że ci którym pomaga(ł) również m o g ą poczuć się odepchnięci od głównego nurtu życia?
Taki właśnie ma tytuł jedna z powieści Jana Dobraczyńskiego. "Niepotrzebni". Zdziwił mnie na początku lektury dobór bohaterów. Tomasz, uznany pisarz, który odkrywa w swoim zachowaniu symptomy choroby stwardnienia rozsianego, a jednocześnie ma poczucie nudy z tworzenia kolejnej powieści. Jasia, służąca, dziewczyna ze wsi, opiekująca się domem pisarza. Ania, córka Tomasza, wrażliwa i poszukująca nastolatka, mająca większe oparcie w służącej niż w rodzicach. Małżeństwo pisarza rozpadło się, i Tomasz powtórnie ożenił się. Ania zwierza się Jasi ze wszystkich zmartwień młodości, a jednocześnie oddala się od ojca. Poznaje grupę ludzi, którzy ukazują jej nowy sposób myślenia. Tomasz chce zrozumieć Anię poprzez rozmowy z przypadkowo poznaną dziewczyną w wieku córki. Mówiąc obrazami: mamy ocean życia, po którym pływają trzy wysepki. Wyspa młodej dziewczyny zbliża się, nieomalże przytula, do wysepki Jasi. Wyspa ojca jest po drugiej stronie oceanu. Wyspy macochy nawet nie widać. Postać drugiej żony Tomasza jest zmarginalizowana, o niej ledwo się wspomina w powieści. Za to wokół ostrowia Tomasza krąży wysepka młodej dzierlatki. Jak satelita? A może zbliży się w pewnym momencie? Być może odsłoni możliwości innych spotkań?
Taki jest układ sił w "Niepotrzebnych". Może dziwić na początku ta topografia ludzkich pragnień i dążeń. Ale gdy wejdziemy głębiej w relacje Tomasz - Jasia - Ania, zrozumiemy że jednak coś łączy tę trójkę. Samotność w tłumie. Niezrealizowane ambicje. Bezskuteczne dążenie do samorealizacji. Tomasz pod wpływem rozmów i spotkań postanawia zacząć pisać nową powieść.
Powieść zbudowana jest dobrze, powiedzmy na cztery plus. Do jednej sprawy można się przyczepić. Według mnie za mało wątku Ani, niezbyt w tym momencie rozumiem pewne sprawy. Ania przystąpiła do grupy, której zadanie wyznacza hasło "Teraz My". Grupa wydaje się być konspiracyjna, metodyczna i nie szyta na Polskę. Czyżby to był zalążek opozycji społeczno-politycznej? A może to sekta religijna, którego guru zawładnął sercem Ani? Nie mógł czy nie chciał rozbudować tego wątku Dobraczyński?
Ale pomimo tych zastrzeżeń, warto przeczytać "Niepotrzebnych". Autor potrafił pisać dobre i łatwo wchodzące do głowy ( i serca) powieści. To Jego autonomiczny świat. Z biografii pana Jana wiemy, że działał wbrew radykalnemu nurtowi władzy socjalistycznej Polski i musiał pisać czasami między wersami. Tworzył zatem takie opowieści, które mówią cicho o ważnych sprawach. O sprawach, którymi nie zajmowano się w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego o godzinie 19.30.
Taka właśnie jest opowieść "Niepotrzebni". Potrzebna. Zawsze. Na zawsze.