Przeklęty metal recenzja

Paweł Kornew to rosyjski autor książek, znany głównie z cyklu "Przygranicze". Ja sama znam go z innej serii, bardziej w moich ulubionych klimatach - stalkerskich, o przygodach niejakiego Śliskiego. Tamte części bardzo przypadły mi do gustu i ich egzemplarze goszczą na mojej półce, więc tym bardziej byłam ciekawa co spotka mnie w kolejnej, zupełnie nowej serii...

Podkreślić tutaj trzeba, że "Przeklęty metal" rozpoczyna nowy cykl fantasy pt. "Egzorcysta". Już brzmi dobrze,prawda? Choć trochę zalatuje banałem...

A kto tu się pojawia? Niejaki Sebastian Mart, młody, samozwańczy i chyba dość sympatyczny egzorcysta, na którego czekają niełatwe, liczne przygody, z polityką i różnorodnymi konfliktami w tle. Jak się dowiadujemy z biegiem stron,jego (egzorcysty) głównym zadaniem, jest odnalezienie artefaktów, co rzecz jasna nie jest proste. Wymaga to od niego nie tylko wiele wysiłku i wyrzeczeń, ale też niesłychanej odwagi i uporu. Niebezpieczeństwo czyha z każdej strony.

Można by rzec, że wątek opiera się głównie na zdobyciu tytułowego metalu, ponieważ dzięki niemu można pokonać stworzenia o paranormalnych umiejętnościach. A dlaczego jest on przeklęty? To już musicie dowiedzieć się sami.

Jako egzorcysta, Sebastian jest dość oryginalny, a jego metody działania nie są standardowe - otóż nie wypędza on demonów, jak znamy to z innych, być może ciut oklepanych już historii, ale robi to po swojemu - więzi je w swojej duszy. Sprawia to, że staje się silniejszy, umacnia się nimi.

Czym jest nasycona książka? Na pewno ciągle towarzyszy nam mroczna sceneria. Jak w dobrym horrorze. Cały czas coś się dzieje, brak chwili na oddech. Ale nie jest typowe, przewidywalnie, co jest sporym plusem.

Myślę, że w przyszłości sięgnę po kolejne części tej serii.

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.