Egipt zawsze jawił mi się jako kraj pełen tajemnic, magii i spalonej słońcem ziemi, użyźnianej wodami świętej rzeki Nil. Dlatego, kiedy zobaczyłam okładkę książki "Lew Kairu" wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Zaciekawił mnie nie tylko zarys fabuły. Duże wrażenie zrobiła na mnie okładka z na wpół zamaskowanym asasynem, który jest tytułowym bohaterem powieści.
Historii o tajemniczych zabójcach ostatnio coraz więcej na rynku wydawniczym i niełatwo znaleźć taką, która będzie miała solidnie zbudowaną fabułę i umiejętnie wykreowanych bohaterów. Czy powieść S. Odena spełniła moje oczekiwania? Jak najbardziej. Jestem świeżo po lekturze i muszę przyznać, że Egipt, a konkretnie Kair opisany przez tego autora jest miastem pełnym tajemnic, krzyżujących się ze sobą sprzecznych interesów różnych frakcji i osobistości. Wśród bazarowych zapachów potraw, przypraw i nieczystości (niestety!) handluje się informacjami, daje się zlecenia, załatwia się przysługi. Konieczna jest ostrożność, czujne uszy i bystre oczy, bardzo łatwo bowiem można wypić łyk zatrutego napoju lub też otrzymać cios w serce sztyletem niespodziewanie wyjętym z rękawa.
W tym mieście istotne są przysługi, ale nawet to nie czyni z tych ludzi przyjaciół. Za kilka monet rzekomy przyjaciel może bowiem zdradzić, a ceną będzie życie.
Krótko na temat treści.
Kairem rządzi młody władca, Raszid al - Hasan, który niestety jest marionetką w rękach swojego wezyra Dżalala. Przemyślny i ambitny wezyr utrzymuje młodzieńca w opiumowym odurzeniu, planując lada dzień otruć młodzieńca i zająć jego miejsce.
Kair aż kipi od intryg i to nie tylko tych dworskich. Rozliczne frakcje zwalczają się wzajemnie niczym psy walczące o kość. O tym, że imperium stoi na krawędzi przepaści wiedzą też i sąsiedzi, dlatego wysyłają pod bramy miasta swoje armie. Sułtan Damaszku oraz łacinnicy Amalryka gotują się do walki.
Jest jednak ktoś, kto postanawia wyrwać kalifa z rąk wezyra i w tym celu wysyła do Egiptu Emira Sztyletu, swoją najlepszą broń.
Emir Sztyletu jest nadzwyczaj tajemniczą osobą, a jego imię budzi lęk w każdym, kto je usłyszy. Asad, bo takie nosi imię, jest członkiem legendarnego bractwa zabójców Hasziszijjun. Siedziba asasynów znajduje się w niedostępnej górskiej twierdzy. To bractwo zapewniło Asadowi niezbędne wyszkolenie i odpowiednio pokierowało jego motywacją i potrzebą przelewania krwi. Asad jest również posiadaczem Młota Niewiernych, ostrza spragnionego ludzkiej krwi i promieniującego nienawiścią. Zatopiony w ciele człowieka Młot Niewiernych doprowadza ofiarę do szaleństwa i panicznego lęku. Historia i pochodzenie tej broni jest równie intrygujące jak historia samego Asada.
Główny bohater jest jak dotąd najlepszym zabójcą - asasynem, z jakim spotkałam się w literaturze. Po pierwsze ma już niemal 40 lat, co dobitnie świadczy o jego doświadczeniu. Po drugie powieść nie ma pokazać, jak ulega przemianie z twardziela w obrońcę niewinnych. Nic takiego nie ma tutaj miejsca. Opowiadana historia pokazuje po prostu jedno ze zleceń, które Asad ma do wykonania. Asasyn, co prawda ma własny kodeks, którym się kieruje, ale nie ma żadnych oporów przed zabiciem kogokolwiek jeśli zachodzi taka potrzeba. Nie zmiękczą go kobiece powaby, jeśli ich właścicielka właśnie planuje bohatera otruć. Dlatego Asad najpierw ją dokładnie przesłucha, a potem zatopi ostrze w jej sercu. Zabójca daje ofierze tylko jeden wybór: jeśli dowie się wszystkiego szybko, wtedy zadana śmierć będzie bezbolesna i natychmiastowa, jeśli przesłuchiwana osoba będzie kręcić, tym gorzej dla niej.
Wraz z bohaterami wędrujemy po uliczkach Kairu oraz ukrytymi korytarzami pałacu kalifa. Początkowo poznajemy frakcje biorące udział w tej grze. Śledzimy zbieżne lub sprzeczne interesy oraz zawieranie sojuszy. Dopiero po pewnym czasie te drobne wątki łączą się ze sobą w większą całość.
Czy misja Asada zakończy się pomyślnie? Czy młody kalif stanie na wysokości zadania i wyjdzie z roli marionetki? Tego warto się dowiedzieć, czytając powieść "Lew Kairu".
Mimo że książka jest powieścią historyczną, to jak powiedział we wstępie sam autor, opisywany Kair nie jest miastem historycznym, a raczej miastem Szeherezady, miastem, w którym za każdym rogiem dzieją się niezwykłe rzeczy, a magia starożytnego Egiptu przeplata się z mistycyzmem pustyni. Kair jest tutaj miejscem z baśni i legend, dlatego pewne fakty, topografia i charakter mieszkańców zostały potraktowane dość swobodnie, co, uważam, wyszło opowiadanej historii na dobre.
Ciekawi bohaterowie, nietuzinkowi i oryginalni. Intrygujące miasto, tygiel narodowości i zwyczajów. Dobrze skonstruowana fabuła i oryginalna intryga nie pozwolą oderwać się od książki aż do ostatniej strony.
Na pochwałę zasługuje również wydanie: piękny biały papier, okładka co prawda miękka, ale ze skrzydełkami, z hipnotyzującym wizerunkiem asasyna oraz czarno - białe ilustracje poprzedzające każdy z rozdziałów tutaj nazywany surą, w nawiązaniu do rozdziałów Koranu.
Powieść polecam nie tylko czytelnikom lubiącym powieści historyczne. Miłośnicy fantasy także powinni być zadowoleni. Każdy kto szuka lektury na upalny, zalany słonecznym blaskiem dzień będzie usatysfakcjonowany.
Polecam, bo naprawdę warto!
opublikowana również na blogu:
http://edytka28.blogspot.com/