Marzenie – każdy jakieś ma. Każdy do niego dąży.
Marzenie – to cel, a wszystko, co robimy, by go osiągnąć, nadaje sens życiu i zwykłemu byciu. Droga ku marzeniu jest już w nas wytyczona, trudna, ale ciągle na horyzoncie.
Marzenie dodaje skrzydeł, buduje motywację.
Z marzeniem tak jest, ale… nie zawsze. Tadeusz Dołęga-Mostowicz w „Złotej Masce” kreśląc losy osiemnastoletniej Magdy z Warszawy udowadnia, że marzenie może być i radością i bólem jednocześnie. Że marzenie, to ogromna praca, to wiele wyrzeczeń, rozstań, to samotność pośród tłumu. I łzy, słone łzy ronione w ciemnym, obcym pokoju. Łzy, które palą policzki, potęgujące poczucie strachu i zagubienia. Strach mieszka w duszy i zimnem spowija ciało Magdy. Tkwi pomiędzy – pomiędzy marzeniem, a rzeczywistością, które nijak nie chcą się połączyć.
Marzenie może też omamić i przesłonić racjonalność. Marzenie może ranić bliskich i niszczyć, deptać okazywaną miłość i stać się samolubnym jedynakiem, egoistycznym celem samym w sobie. Moje marzenie nie musi być naszym. Twoje nie musi być moim. Ale i moje łzy nie są twoimi...
Lecz najlepiej zacząć od początku.
„Marzyć można samemu. We dwójkę można co najwyżej porozmawiać” ileż to prawdy w tym jednym zdaniu, ile głębi. Życie ciągle nas czegoś uczy, ciągle przekonuje nas o własnej racji i wyciąga na swoją powierzchnię, by się człowiek nie zatracił ani w majakach, ani w marzeniach. Bo chcąc przetrwać wszelkie zawirowania, burze i tragedie, człowiek musi stać na pewnym gruncie. Pewny grunt pod nogami pozwoli sięgać wysoko, a czy bohaterka, Magda trafiła na taki?
Magda jest córką rzeźnika, który prowadzi sklep. A córka Magda? - nie dla niej praca w tym miejscu, nie dla niej mięso i kasa do prowadzenia. Jej dusza wyrywa się zza krat codzienności. Świat na nią czeka – inny niż ten tu. W głowie pełno marzeń i to jedno – taniec. Taniec wskazuje drogę, nieznaną, trudną, ale jakże szczęśliwą. I Magda rusza. Bez rodziny, wyklęta przez ojca, pozbawiona domu i ciepła dorasta w szybkim czasie. Słono płaci za ten nowy, tak dziwny świat. Zdana na własne siły doświadcza upokorzeń, powszechnej wrogości i jadowitych szpilek ironii tych, którzy okazali się być fałszywymi sprzymierzeńcami. Trafia na niewłaściwych mężczyzn, poznaje gorycz zdrady i bezdomności. Tańczy w teatrze, na wymarzonej scenie, ale ten taniec nie smakuje tak, jak powinien. W gardle pali gorzkie uczucie niższości i nic nie układa się tak, jak powinno. Z tej strony obraz nijak ma się do tego, który oglądała zza kasy rzeźni. Ktoś podmienił płótno, ktoś ją oszukał stawiając przed oczy falsyfikat.
Tylko scena była prawdą. Tylko scena dawała ukojenie.
Gdy występowała, czuła się jakby nie była sobą, albo jakby właśnie wtedy była sobą najbardziej. Nic nie istniało poza sceną i nią na tej scenie. Oślepiające żarówki, pot na plecach, widownia, która siedzi, a której nie widać. I ona – tancerka. Ona – artystka. To dla niej tu przyszli...
Czy Magda chciała być w teatrze? - myślisz poznając jej losy. Czy chciała być w rewii? Chyba nie. Marzyła o innym, piękniejszym życiu, a teatr był jej po drodze. Sam fakt wyrwania z domu, bycia w tym miejscu swojego życia, było zapewne trudniejsze, lecz z pewnością piękniejsze. Życie nie było takie, jak wcześniej. Już przecież nie była tą samą Magdą ze sklepu mięsnego, która siedzi do południa przy kasie.
Pożegnalny marsz. Okręt podnosi kotwicę.
Żegnaj.
Żegnajcie...
„Złota Maska” jest historią o prawdziwym, acz słonym życiu. Wszystko ma znaczenie. Nawet własne korzenie, rodzice i to, kim jesteś dzięki nim. Autor szepcze ci do ucha - Doceń ojca i kochaj go, bo tylko jego masz. Zauważ siostrę i jej dobro. Przytul, gdy czujesz, że tego potrzebujesz. Szanuj pracę i pamiętaj o sobie. Ty jesteś ważna.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz porusza delikatne struny kobiecości i wrażliwości w tobie. Gra na nich sentymentalną, acz smutną melodię. W tle słychać słowa chóru „Dawaj, a dostaniesz”. Świat z każdą kolejną stroną nabiera wyrazistszych kolorów, emocje coraz bardziej dochodzą do głosu. Wniosek nasuwa się sam - o życie trzeba dbać.
Po lekturze zastanawiasz się, czy warto za wszelką cenę dążyć za marzeniem? Zwłaszcza podszytego egoizmem? Co warte jest marzenie, które rani i rzuca w sidła samotności? Które zmusza do zamknięcia drzwi domu rodzinnego? Co jest warte takie marzenie? Pytania rodzą się w tobie, ewoluują. Szukasz złotego środka, który odnajdujesz ciągle w innym miejscu.
A Tadeusz Dołęga-Mostowicz – jakże on wspaniale pisze. Jak prowadzi po treści, po słowach i po malowniczym klimacie sprzed lat. Odradza się powojenny świat i ludzie wraz z nim. Wszystko w powieści żyje. Czujesz każde słowo na skórze, w uszach pobrzmiewa melodia tamtych lat. Tak niebywała książka stanowi nie dość, że hołd dla czasów, które odeszły, to swoim pięknem czaruje.
Takich książek nie ma wiele.
Taka książka to wyjątkowa perła o wartości nie do oszacowania.
#agaKUSIczyta