Dawno, dawno temu, czytając pierwsze powieści S. Kinga, zrozumiałem, że warunkiem napisania dobrego horroru jest nie tylko umiejętność wymyślania potworów, budowania napięcia i tworzenia odpowiedniego nastroju. Ważna jest także a może nawet przede wszystkim historia, w którą zdolny pisarz na tyle zręcznie wbudowuje wątki nadnaturalne, że czytelniczkom i czytelnikom trudno zdecydować, które składowe elementy fabuły są bardziej intrygujące. Victor LaValle splata taką historię opisując losy czarnoskórej osadniczki, Adelaide Henry, która ucieka na pustkowie przed rodzinną klątwą. Spotyka tam inne samotne kobiety, które na różne sposoby usiłują przeżyć i wpasować się w obrzeża społeczności małego miasteczka, realizującej, pod światłym przywództwem swych najbogatszych przedstawicieli, pozory amerykańskiego snu na mroźnych odludziach Montany. Obraz małomiasteczkowej moralności pokazany jest przez Autora skrótowo lecz efektywnie (to zdecydowanie odróżnia tę powieść od co bardziej monumentalnych dzieł S. Kinga) na przykładach kilku postaci, dzięki którym czytelniczki i czytelnicy mają okazję odkryć, że otwartość i solidarność skrywają pod lśniącą fasadą tolerancji swoją prawdziwą, znacznie mniej atrakcyjną istotę. Ujawnia się ona stopniowo w różnych formach dyskryminacji, odsłaniając równocześnie coraz mroczniejsze tajemnice i tragedie z przeszłości, która, jak to ujmuje Autor w ostatnim zdaniu powieści, "jest skomplikowana". To ta skomplikowana przeszłość zahartowała główne bohaterki poprzez osobiste dramaty i popełnione niegdyś zbrodnie i sprawiła, że nie poddają się one bez walki i są skłonne przyjąć do swego grona każdego odmieńca. Odmienność jest prawdziwą bohaterką tej historii. Odmienność prowadząca do desperackich zbrodni. Odmienność rasowa. Odmienność tożsamości seksualnej. Odmienność statusu społecznego. Odmienność płci. A nawet odmienność przybierająca skrajną formą potwora, który niemal utracił wszystkie cechy ludzkie i nie panuje nad żądzą krwi. Zderzenie zaściankowego okrucieństwa mieszkańców miasteczka, w którym samodzielne wieszanie niekoniecznie winnych koniokradów jest akceptowalną działalnością w przeciwieństwie do wychowywania transseksualnego syna, z odmienności tak wielką, że aż potworną, nie pozostawia nikogo niezbrukanym, ale daje ocalałym optymistyczną szansę na poprawę.
Victorowi LaValle udało się opisać niezwykłą historię osadzoną w historycznych realiach początków XX wieku, kiedy trwała trudna ekspansja amerykańskich osadników w zachodnich Stanach Zjednoczonych, czy też, jeśli ktoś woli, kończył się proces wrogiego przejmowania ziemi od rdzennych mieszkańców Ameryki. Zarówno to powieściowe tło, jak i przesłanie, jak i sama historia intrygują i trafiają do serca. I nie tracą aktualności, co doskonale widać we współczesnej polskiej rzeczywistości, pełnej nienawiści i agresji wobec wszelkiej odmienności.
Tak powinno się pisać horrory. Nagrody i wyróżnienia dla tej powieści z pewnością są zasłużone.
Nie dałem dziesiątej gwiazdki, bo wierzę, że Victor LaValle napisze kiedyś jeszcze lepsze książki :-)